Tego dnia 1853 roku urodziła się Elisabeth Wiese, niemiecka fabrykantka aniołków
Pod powłoką codzienności kryła się kobieta, która miała zamienić zaufanie i troskę w śmierć. Elisabeth Wiese, fabrykantka aniołków, nie wzbudzała podejrzeń – dopóki nie odkryto, co naprawdę działo się za drzwiami jej hamburskiego mieszkania. Jej historia to nie tylko opowieść o zbrodni, ale i o społecznej ciszy, która pozwalała jej działać zbyt długo.
1 lipca 1853 roku w Hamburgu przyszła na świat Elisabeth Wiese, która wiele lat później przeszła do historii jako jedna z najbardziej przerażających niemieckich seryjnych morderczyń. Zbrodnie, których się dopuściła, wstrząsnęły społeczeństwem przełomu XIX i XX wieku i pozostają jednym z najbardziej makabrycznych przypadków kryminalnych tamtego okresu.
Na początku życia nic nie wskazywało na to, że Elisabeth zyska tak ponurą sławę. W młodości pracowała jako położna, co w tamtych czasach wiązało się nie tylko z dużą odpowiedzialnością, ale też z zaufaniem społecznym. Położne często pełniły rolę nie tylko medyczną, ale i doradczą, towarzysząc kobietom w najważniejszych momentach życia. Elisabeth sama była matką – miała córkę o imieniu Paula – zanim wyszła za mąż za Heinricha Wiese, z zawodu handlarza.
Elisabeth Wiese – upadek kariery i początek zbrodni
Problemy zaczęły się, gdy Elisabeth została skazana za przeprowadzanie nielegalnych aborcji – procederu, który w tamtych czasach, choć powszechnie potępiany i zakazany, był często ostatnią deską ratunku dla kobiet w trudnej sytuacji życiowej. Po skazaniu została pozbawiona prawa do wykonywania zawodu położnej, co w praktyce oznaczało utratę głównego źródła utrzymania. Sytuacja finansowa rodziny zaczęła się gwałtownie pogarszać, a napięcie między małżonkami narastało.
W wyniku narastających konfliktów Elisabeth próbowała zamordować swojego męża. Pierwszą próbę podjęła przez podanie mu trucizny, dosypując ją do jedzenia. Gdy to zawiodło, próbowała poderżnąć mu gardło brzytwą, gdy spał. Ostatecznie żadna z prób nie zakończyła się śmiercią Heinricha, ale Wiese została skazana i osadzona w więzieniu za popełnione przestępstwa.
Makabryczny biznes – mordercze opiekunki
Po wyjściu z więzienia Elisabeth rozpoczęła nową działalność, która wkrótce przerodziła się w potworny proceder. Podawała się za opiekunkę dzieci i oferowała pomoc kobietom, które z różnych względów nie mogły samodzielnie wychowywać swoich dzieci – szczególnie tym, które urodziły dzieci poza związkiem małżeńskim, co w tamtej epoce było stygmatyzowane społecznie.
Początkowo kobiety przekazywały jej dzieci, płacąc jednorazową opłatę, w przekonaniu, że Wiese znajdzie dla nich rodziny adopcyjne. Takie rozwiązanie miało gwarantować dzieciom nowe życie, a matkom – dyskrecję i możliwość rozpoczęcia wszystkiego od nowa. Jednak Elisabeth nie przekazywała dzieci do adopcji. Zamiast tego:
- nie wypłacała pieniędzy domniemanym rodzinom adopcyjnym,
- gdy dzieci były odsyłane z powrotem, pozbywała się ich w brutalny sposób,
- oszukiwała matki, twierdząc, że dzieci zostały oddane bogatym rodzinom w innych krajach.
W rzeczywistości Wiese podawała dzieciom morfinę, która działała śmiertelnie w odpowiednich dawkach, a następnie spalała ich ciała w piecu we własnym mieszkaniu. Te makabryczne działania miały miejsce w jej lokalu mieszkalnym, co dodatkowo podkreśla szokujący charakter zbrodni. Z czasem zaczęły pojawiać się podejrzenia, a lokalna społeczność i władze zaczęły interesować się losem przekazywanych dzieci.
W cieniu zbrodni – los córki i eskalacja przemocy
W miarę jak atmosfera wokół działań Elisabeth Wiese stawała się coraz bardziej napięta, kobieta zaczęła unikać dalszego kontaktu z niemowlętami, obawiając się śledztwa i możliwego ujęcia. Wtedy właśnie skierowała swoją uwagę ku własnej córce. Paula Wiese, która już wcześniej doświadczyła ciężkiego dzieciństwa w cieniu problemów matki, została zmuszona do prostytucji. Było to nie tylko kolejnym aktem przemocy ze strony Elisabeth, ale też próbą zdobycia pieniędzy, których jej desperacko brakowało.
Paula nie zniosła dłużej życia pod kontrolą matki. Uciekła do Londynu, szukając tam nowego początku. Niestety, los nie był dla niej łaskawy. Zaszła w ciążę, a sytuacja zmusiła ją do powrotu do rodzinnego Hamburga. Po powrocie urodziła dziecko w piwnicy, co również świadczyło o tragicznym położeniu młodej kobiety i braku dostępu do odpowiedniej opieki medycznej i wsparcia społecznego.
To, co wydarzyło się potem, wstrząsnęło nawet śledczymi. Elisabeth Wiese natychmiast po porodzie utopiła dziecko swojej córki, a jego ciało spaliła w piecu – dokładnie w taki sam sposób, w jaki wcześniej pozbywała się ciał innych dzieci. Ta zbrodnia nie tylko przekroczyła kolejną granicę okrucieństwa, ale też bezpośrednio przyczyniła się do zainteresowania sprawą ze strony organów ścigania.
Śledztwo, proces i egzekucja
Gdy policja rozpoczęła śledztwo, przeszukała mieszkanie Elisabeth Wiese. Znaleziono tam znaczną ilość morfiny i innych trujących substancji, co jednoznacznie wskazywało na wcześniejsze podejrzenia dotyczące trucia dzieci. Jej mieszkanie mieściło się w dzielnicy St. Pauli, będącej wówczas jednym z najuboższych i najbardziej przeludnionych obszarów Hamburga, znanym z przestępczości, prostytucji i biedy. W związku z miejscem zamieszkania oraz charakterem zbrodni, Elisabeth Wiese zaczęto nazywać aniołkową morderczynią ze St. Pauli.
W toku dochodzenia ujawniono, że zamordowała co najmniej pięcioro dzieci, choć faktyczna liczba ofiar mogła być znacznie większa – brak jednak wystarczających dowodów pozwalających to jednoznacznie potwierdzić. W procesie, który miał miejsce 10 października 1904 roku, Elisabeth została skazana za oszustwa, czerpanie korzyści majątkowych z nierządu oraz morderstwo pięciorga dzieci.
Zgodnie z obowiązującym wówczas prawem, kara śmierci była przewidziana za wielokrotne morderstwa. Wyrok wykonano w 1905 roku – Elisabeth Wiese została ścięta gilotyną, co było jedną z najczęstszych form egzekucji w Cesarstwie Niemieckim w tamtym okresie.
Dziedzictwo zbrodni Elisabeth Wiese – pamięć, film i muzeum
Współcześnie historia Elisabeth Wiese nadal budzi emocje i pozostaje przedmiotem zainteresowania zarówno historyków, jak i entuzjastów kryminalistyki. W ramach popularyzacji historii lokalnej część jej życia została zrekonstruowana i sfilmowana w kuchni znajdującej się w Muzeum Miejskim w Uetersen (Uetersener Heimatmuseum). Muzeum to zajmuje się dokumentowaniem lokalnej historii i kultury, a scena odtwarzająca życie Wiese ma na celu edukację społeczną oraz przestrogę przed skutkami zaniedbań społecznych, ubóstwa i wykluczenia.
Choć upłynęło ponad sto lat od tamtych wydarzeń, sprawa Elisabeth Wiese nadal pozostaje jednym z najbardziej szokujących przypadków morderstw dzieci w historii Niemiec. Jej historia stanowi mroczne przypomnienie o czasach, w których brak opieki społecznej, tabu związane z nieślubnymi dziećmi i nierówności społeczne prowadziły do tragicznych konsekwencji.