Étienne Rolland Dennery – ambasador Francji w Polsce o karze śmierci Jeana Bastarda dowiedział się z Trybuny Ludu, która ukazała się tydzień po procesie w Gdańsku w dniu 28 lutego 1952 roku. Natomiast o tym, że Najwyższy Sąd Wojskowy utrzymał wyrok w mocy, stalinowski minister przekazał mu po trzech miesiącach, oczywiście zgodnie z decyzją Bolesława Bieruta. W tym samym procesie zapadły wyroki przypadające na ośmiu reemigrantów z Francji, w tym dwie kary śmierci.
Komunistyczna władza w czasach stalinowskich na pytania obywateli dlaczego jest bieda, niskie płace, złe zaopatrzenie odpowiadała: brużdżą akowcy i kapitaliści, którzy chcą powrotu do życia na koszt klasy robotniczej, do tego imperialistyczni szpiedzy przyjeżdżają do Polski, zdobywają tajne informacje i uprawiają sabotaż. Miała nawet na to „dowody” – sfingowane procesy.
Jednym z nich był ten przeciw Jeanowi Bastardowi. Bastard trafił na teren Polski jako niemiecki jeniec. Został on wzięty do niewoli pod Dunkierką w 1940 roku. Podczas tułaczki poznał Zofię, która pochodziła z Torunia. W 1945 roku niemiecki ksiądz dał im ślub. Wyjechali razem do Francji i tam przyszła na świat dwójka ich dzieci. Po powrocie do Polski życie Bastardów zamieniło się w tragedię. Wszystko za sprawą pożaru, który wybuchł o około drugiej w nocy 17 lipca 1949 roku w hali turbinowej Zakładów Mechanicznych im. Gen. Świerczewskiego w Elblągu.
Jak ubecy fabrykowali dowody
Zanim Józef Światło, ówczesny naczelnik wydziału V w departamencie śledczym Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego przyjechał do Elbląga, by sprawdzić wszystko osobiście, już wiedział, że pożar wybuchł po założeniu ładunków wybuchowych.
Kto to zrobił? Stanisław Wójcicki, adiutant kpt. Antoniego Hedy „Szarego” z Armii Krajowej (znany z uwalniania więźniów gestapo i UB). Od niego mjr Światło rozpoczął przesłuchania. Pod koniec lipca ubecy aresztowali płk. Bolesława Nieczuja-Ostrowskiego, b. dowódcę 106 Dywizji AK w okręgu krakowskim. Przesłuchiwano też reemigrantów z Francji i Jeana Bastarda. Wypuszczono ich. Z wyjątkiem jednego, zwolnionego z pracy za pijaństwo, ubeka, który gdy chciał się zemścić i, wypił co nieco na odwagę, przychodził przed siedzibę powiatowej bezpieki, przy ul. Królewieckiej. Wrzeszczał, iż Bastard niebawem podpali halę, ale szef bezpieczeństwa nie robi nic, by temu zapobiec. Działo się to przed pożarem.
W listopadzie bezpieka zdecydowała, że to właśnie „Francuzi” podpalili halę turbinową. Natomiast płk Bolesław Nieczuja-Ostrowski został oskarżony o współpracę z Niemcami podczas wojny.
Przyczyną tej zmiany, było zatrzymanie 8 listopada 1949 roku na lotnisku Okęcie André Robineau, sekretarza konsulatu Francji w Szczecinie, jako rzekomo groźnego francuskiego szpiega. Według śledczych, miał on powiązania z René Bardetem – wicekonsulem Francji w Gdańsku, który zdążył zwiać do domu zaraz po pożarze. Wbrew pozorom, jest dość prawdopodobne, że był to przypadek. Jak wynika z zeznań polskiego znajomego konsula Peretti’ego (przełożonego Bardeta) obaj panowie byli skonfliktowani.
Bardet spotykał się z Jeanem Bastardem. To wystarczyło, by jego los został przypieczętowany. Następnego dnia po aresztowaniu Robineau, Jean dostał się w ręce ubeków. Do 23 listopada drzwi celi zatrzasnęły się jeszcze za 13 osobami, m.in. Józefem Lipińskim (skazany w pierwszym procesie) oraz tzw. grupę Kazimierza Jakubowskiego z Tadeuszem Słomińskim, pracownikiem przedwojennej dwójki, czyli wywiadu wojskowego. A później następnych „podejrzanych”, których aresztowani wskazali po torturach. Zatrzymano i skazano także Zofię, żonę Jeana, a ich dzieci oddano do domu dziecka. Areszty nie skończyły się, trwały jeszcze przez cały 1950 rok.
Minister kłamie w żywe oczy
W ambasadzie Francji w Warszawie 28 lutego 1952 roku był sądnym dniem. ÉtienneRolland Dennery, szef placówki z Trybuny Ludu dowiedział się o skazaniu na śmierć Jeana Bastarda oraz reemigrantów: Andrzeja Skrzesińskiego (analfabeta) oraz Alojzego Janasiewicza (żołnierz Legii Cudzoziemskiej). Dennery od razu kazał zapowiedzieć wizytę u Stanisława Skrzeszewskiego, ministra spraw zagranicznych. Doszło do spotkania obu panów. Wiemy jak przebiegała rozmowa, bowiem zachował się jej stenogram.
Na początek ÉtienneRolland Dennery wyraził swoje oburzenie:
Odrzucamy fantastyczne i nierealne zarzuty jakoby francuska strona rządowa przygotowała sabotaż w elbląskich zakładach. Protestuję w imieniu mojego rządu przeciwko formie przeprowadzenia procesu Jeana Bastarda, o którego terminie nas nie powiadomiono. Nie mieliśmy możliwości zapewnienia obrony swojemu obywatelowi. Tym bardziej, że groziła mu kara śmierci.
Stanisław Skrzeszewski wcale się tym nie przejął. W końcu kłamstwo jest podstawą ustroju komunistycznego, bez niego nie może on istnieć. W Polsce głównym fałszem, podwaliną była spawa katyńska. Najprawdopodobniej panu ministrowi nawet nie drgnęła powieka gdy mówił:
Bastard dopuścił się najcięższych zbrodni. To, co niektórym wydaje się nierealne, jest faktem sprawdzonym przez polski sąd. Obowiązku nie mamy o niczym informować zgodnie z deklaracją konsularną.
Wczujmy się w sytuację Francuza. Wie, że rozmówca bezczelnie kłamie, ale nie ma dowodów. Zaczyna rozumieć, że w Polsce nie obowiązują żadne cywilizowane zasady. Wybrnął tak:
Nie zgadzam się. Z ducha i litery deklaracji wynika, że powinniśmy otrzymać informację o Bastardzie. Musimy mieć warunki, by bronić naszych obywateli. Obowiązuje też klauzula wzajemności. Pan Kabaciński otrzymał wszelką pomoc prawną ze strony polskiej. Nie stawialiśmy przeszkód.
Jan Kabaciński był górnikiem, skazanym na śmierć za przestępstwa kryminalne we Francji. Polskie władze twierdziły, że działał w ruchu oporu. Kabacińskiego ułaskawił prezydent Francji, a Bierut skorzystał z tego samego prawa w stosunku do Yvonne Bassaler, oskarżonej o szpiegostwo, ale skazanej „tylko” na więzienie.
Wracamy do rozmowy dyplomatów.
Tu nie ma nic. (Chodzi o deklaracją konsularną – GW) Chyba, że pan ambasador mi wskaże, bo ja nie znajduję
– ripostował Skrzeszewski.
Dennery już chyba wiedział, że nic nie zyska, ale tłumaczył, jako dyplomata pewnie spokojnie, podstawowe zasady obowiązujące w cywilizowanym świecie.
Deklaracja i prawo międzynarodowe umożliwiają nam opiekę nad swoimi obywatelami. Nie ma racji bytu utrzymywanie konsulatu, jeśli konsul nie ma możliwości opieki nad francuskimi obywatelami. Żądam akt sprawy Bastarda do wglądu oraz szczegółów dotyczących procesu.
Skrzeszewski oczywiście odmówił i starał się przekonać wzburzonego ambasadora, że Polska to kraj praworządny:
Jak mówiłem tę sprawę polskie władze traktują poważnie. Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku mając niepodważalne dowody na karę śmierci, dowiódł, że strona rządowa poprzez wicekonsula Bardeta brała w tym udział. Bastardowi przysługuje odwołanie do Najwyższego Sądu Wojskowego w Warszawie. Następną możliwością jest prośba o łaskę do pana prezydenta Bieruta.
Na zarzut, że Francja zgodziła się, by Kabaciński otrzymał wszelką pomoc prawną ze strony polskiej, a teraz Polska stawia niezrozumiałe przeszkody w sprawie Bastarda, nie odpowiedział, ale zaatakował:
A wracając do sprawy wzajemności nie zostaliśmy powiadomieni o sprawie Bohuna.
Przypomnijmy. „Bohun” – Antoni Dąbrowski, dowódca Brygady Świętokrzyskiej NSZ. Zbiegł ze swoimi ludźmi przed Sowietami na Zachód.
Dennery ripostował, że Bohun to inna sprawa, bo nie chodziło o życie polskiego obywatela. Odmówili zaś jego ekstradycji, ponieważ nie był to zbrodniarz wojenny. Jeszcze raz przypomniał sprawę Kabacińskiego. Potem powrócił do zarzutów sabotażu:
Potwierdzam z całą stanowczością, że zarzuty o podpalenie zakładu są fantastyczne i nierealne
– zakończył.
Skrzeszewski na to, że państwo polskie nie pozwoli na sabotaż:
Gangsterskie metody to specjalność Francji. 9 lutego 1942 roku zdrajcy i agenci z rządu Vichy podpalili Lafayettę, transportowiec wojennny w Nowym Jorku
– zaatakował.
9 lutego 1942 roku podczas przebudowy, na transportowcu wojennym w nowojorskim porcie wybuchł wielki pożar. Z powodu nieumiejętnie prowadzonej akcji gaśniczej, do kadłuba transatlantyku dostały się duże ilości wody. Statek przewrócił się na jedną z burt. Podpalenie liniowca okazało się dziełem amerykańskiej mafii. Pokazała ona, że dzielnice portowe Nowego Jorku są w jej władaniu.
To nieprawda. To był wypadek
– zaprzeczył Francuz.
– Chyba tylko pan tak uważa
– ripostował Skrzeszewski.
Na zakończenie panowie powtórzyli swoje stanowiska. Polak dodatkowo radził, że jeśli się konwencja nie podoba, to należy zwrócić się do jej twórców. Ponownie zapewnił o przestrzeganiu prawa w Polsce.
As w rękawie Bieruta
4 kwietnia 1952 roku Najwyższy Sąd Wojskowy utrzymał w mocy wyrok śmierci na Jeana Bastarda. Przez trzy miesiące Dennery nic o tym nie wiedział. Bierut zdecydował, że nie ma po co się spieszyć.
16 kwietnia ambasador spotkał się z wicemisterem Stefanem Wierbłowskim. Zgodnie z planem omawiali głównie sprawę obrażania w radiu francuskim i w prasie francuskiej prezydenta Bieruta oraz prezydenta Vinceta Auriola w Polsce. Ambasador Dennery oraz wiceminister Wierbłowski przerzucali się argumentami kto kogo bardziej obraził.
Potem Dennery zapytał, kiedy będzie rozpatrywana rewizja wyroku na Bastarda. Polski dygnitarz nawet się nie zająknął, gdy kłamał, iż jeszcze nie wyznaczono terminu posiedzenia sądu. Natomiast jednocześnie oskarżał władze Francji o sabotaż, i wypominał ile to razy Bastard był skazany przez francuskie sądy.
To nie jest przecież żaden dowód
– przekonywał ambasador.
Bierut zdecydował o ujawnieniu prawdy dopiero 5 lipca. Podczas rutynowego spotkania minister Skrzeszewski na pytanie Dennery’ego ujawnił, że wyrok śmierci się uprawomocnił.
Ambasador Francji o mało nie dostał apopleksji. Czuł się jak bokser po nokaucie, gdy sędzia odlicza czas do ostatecznej klęski:
W imieniu swojego rządu protestuję przeciwko całemu postępowaniu w sprawie Bastarda. Zarzuty sabotażu i szpiegostwa są chybione
– powiedział.
Skrzeszewski poczuł się dotknięty do żywego:
Nie będę tego słuchał. Chodzi przecież o prawomocny wyrok polskiego sądu.
Nerwy francuskiego ambasadora były u kresu wytrzymałości:
Zastrzegam sobie dla rządu francuskiego wyciągnięcie wszelkich konsekwencji, które mogłyby wyniknąć, jeśliby doszło do wykonania rzeczy nieodwołalnych.
Skrzeszewski pokazując kopię pisma Bastarda odparował:W każdym razie Bastard przyznał się do wszystkiego w prośbie o łaskę.
Dennery odnotował dokładnie ten fragment, gdzie mówiono o wicekonsulu Bardecie. Przed pożegnaniem nazwał wyrok pomyłką sądową.
W trakcie następnego spotkania Dennery usłyszał, że Rada Państwa najprawdopodobniej zdecyduje się na prawo łaski, ale nie za darmo. Skrzeszewski liczyłby na złagodzenie represji wobec Polaków popierających komunistów we Francji. Dennery odparł, że wszystko zależy od traktowania Francuzów w Polsce.
Czy egzekucja Francuza w Polsce wywoła histerię w Paryżu?
Skrzeszewski osobiście zdał relację Bierutowi ze spotkania z ambasadorem. Interesowało go głównie na ile przeciwnik był zdenerwowany i zdeterminowany. Od tego zależała jego ostateczna decyzja. Zapytał, jak tam prasa francuska? Skrzeszewski relacjonował, że spokojnie, aczkolwiek to sprawa kagańca władzy. Nie chcą zaogniać, czyli czują się słabi. Bierut chciał wiedzieć czy zerwą stosunki dyplomatyczne. Minister przedstawił notatkę Przemysława Antoniego Ogrodzińskiego, chargé d’affaires w ambasadzie w Paryżu:
Egzekucja Bastarda może wywołać rzeczywiście falę histerii Paryża. Sugerowałbym następujące rozwiązanie problemu: Kabaciński siedział w więzieniu (francuskim) z wyrokiem śmierci cztery lata. Przypuszczam, że nasza procedura też umożliwia analogiczną sytuację, która wydaje mi się rozwiązaniem dla nas najbardziej odpowiednim.
Bierut uznał, że to dobry pomysł, mieć asa w rękawie na wszelki wypadek. Z decyzją o egzekucji wstrzymywał się jeszcze przez osiem miesięcy.
Rada Państwa wobec Jeana Bastarda, skorzystała z prawa łaski dopiero 21 grudnia 1953 roku. Tego samego dnia ułaskawiła jego rodaka Robineau, skazanego tylko na więzienie. Dwa dni później prawo łaski objęło Janasiewicza i Skrzesińskiego. Trzech mężczyzn czekało na śmierć (po wyroku Wojskowego Sądu Rejonowego w Gdańsku) dokładnie rok, osiem miesięcy i 17 lub 19 dni. Dożywocie okazało się ciosem, ale dopóki jest życie, jest nadzieja. Śmierć Stalina i odwilż spowodowały, że wyszli z więzienia w 1956 roku, a Bastard rok później.
List do Stalina o francuskich szpiclach
Warto na koniec przypomnieć, że nad działalnością UB, oprócz Bieruta czuwali najwyżsi dostojnicy sowieccy. Tajemnice ich nacisków zdradził Józef Światło, po ucieczce na Zachód.
Sowietów niezwykle interesowało przeciw komu toczyły się śledztwa i mieli przy tym własne sugestie.
Ambasador ZSRR w Warszawie Wiktor Lebiediew w liście do Stalina 2 lutego 1950 roku komentował słabe postępy śledztwa w sprawie Alfreda Jaroszewicza i Włodzimierza Lechowicza, poprzedzające te Spychalskiego i Gomułki. Napisał też:
Jednocześnie w ciągu tych czterech miesięcy zrobiono wiele szumu wokół francuskich szpiegów. Zagroziło to nawet francusko-polskim stosunkom dyplomatycznym. A przecież siatka francuskich agentów, którą wykryto, była drugorzędna i składała się większości z drobnych informatorów. Można by pomyśleć, że poprzez szum wokół złapania drobnych francuskich szpicli kierownictwo polskie chciałoby wytworzyć wrażenie, że odnosi realne sukcesy w wykrywaniu wrogiej agentury w Polsce, a to przecież nieprawda.
Grażyna Wosińska – dziennikarka, autorka: Pożaru i szpiegów. Warszawa 2013, Zbrodni czy wyrok na zdrajcy. Gdynia 2015 oraz Po dwóch stronach barykady. Miłość za żelazną kurtyną. Gdynia 2018. Była stypendystką marszałka województwa warmińsko-mazurskiego oraz prezydenta Elbląga.
Bibliografia:
Archiwum IPN, oddział w Gdańsku
Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Gdańsku
Akta śledcze Sprawy Elbląskiej
Archiwum IPN, oddział w Warszawie
Wojewódzki Urząd Spraw Wewnętrznych Warszawie
Błażyński Z., Mówi Józef Światło. Za kulisami bezpieki i partii. Warszawa2012.
Jarosz D., Pasztor M., Polsko-francuska „zimna wojna”: sprawa Robineau (1949- 1950) w „Dzieje najnowsze”, rocznik XXX III. Warszawa2001.
Wosińska G., Pożar i szpiedzy. 3S Media. Warszawa 2013.
Wosińska G., Zbrodnia czy wyrok na zdrajcy. Gdynia 2015.