Wojciech Polak, Blask Rzeczypospolitej Od X do XXI wieku
O czym opowiada książka Blask Rzeczypospolitej Od X do XXI wieku? To swoisty pean na cześć, zdaniem Autora, upadającego zamiłowania do historii wśród Polaków. Szanowny Autor wyraża w niej obawy, że to, co obecnie się dzieje, przynosi ujmę świetnym dziejom Rzeczypospolitej. O ile ma rację w jakości współczesnej nauki, o tyle nie martwiłbym się tym na zapas, bowiem ludzie zaczynają coraz bardziej żyć dziejami. Uczestniczą w turniejach, reaktywowanych jarmarkach, przedstawieniach teatralnych czy inscenizacjach bitew… A to przecież dobitnie wskazuje, że historia ma się całkiem nieźle. Wystarczy tylko popracować nad jakością przekazywanych w prasie, Internecie czy szkole wiadomości, a będzie całkiem dobrze. Ale do rzeczy.
Jaka jest historia Polski?
Z Autorem tej książki chciałbym polemizować w wielu kwestiach, bowiem rozmowa o historii to nie tylko przedstawianie faktów, ale również ich interpretacja. Niestety muszę się nieco ograniczać…
Historia nigdy nie jest czarno-biała, prosta. Wraz z upływem czasu, wraz z następowaniem po sobie kolejnych pokoleń, interpretacja czy odbiór pewnych faktów ulega przekształceniu. Wynika to z kilku powodów – pojawiają się nowe dowody źródłowe, wcześniej niedostępne; znikają przesłanki, które stanowiły element polityki, propagandy czy kultury. Słowem – historia jest płynna, podlega przekształceniom, fluktuacjom i badaniom.
Jeśli ktoś chce być historykiem, musi mieć świadomość, że to co się wydarzyło, a to, o czym wiemy my, to dwie zupełnie inne sprawy. Niezależnie od źródeł, czy to pisanych, archeologicznych, czy jak obecnie, cyfrowych, nigdy nie da się w pełni odtworzyć i opisać tego, co wydarzyło się naprawdę.
Dzieje to pewne koncepcje, skróty myślowe, których celem jest dojście do jako takiej prawdy historycznej, jak mawiał Tukidydes. Niestety, to bardzo trudne i często mamy do czynienia z nazbyt emocjonalnym podejściem do faktów. I nie ważne, czy ktoś jest czegoś przeciwnikiem, czy zwolennikiem.
Nic więc dziwnego, że Autor wyraża obawy, że ta nasza historia jest psuta. Trochę ma rację, ale ta „prawda” tworzona jest przez różne środowiska, czy to lewicowe, prawicowe, czy inne. Każdy ma prawo do własnej interpretacji, oczywiście, jeśli wszystko mieści się w sporej dozie prawdy, a nie jest wymysłem, zwykłym kłamstwem obliczonym na pozyskanie konkretnych korzyści.
Jaka jest historia Polski? Pogmatwana, przekłamana, ale piękna. I to podejście łączy mnie z Autorem. On wprawdzie skupia się na tych chwalebnych dokonaniach, a ja widzę również te, których trzeba się wstydzić.
A trzeba, bo nasi przodkowie mieli sporo za uszami. Zgodzę się jednak z Autorem, że nie należy zbytnio piętnować naszych antenatów. Po prostu, zwyczajnie, opisujmy to, co miało miejsce. Rozmawiajmy o historii. Dbajmy by żyła, nawet jeśli nie zawsze wszystko nam odpowiada.
To nasze dzieje, nasze dziedzictwo, z którym należy się pogodzić, nawet jeśli coś w nim jest złego, doskwierającego jak ta przysłowiowa drzazga w oku. Cieszmy się historią, twórzmy jej interpretacje, bo to część tego jacy jesteśmy, i jacy będą nasi potomkowie.
Ja bardziej obawiałbym się tego, że przy użyciu nowych technologii, nasze dzieje są fałszowane. Mam na myśli takie pseudonaukowe artykuły, jak te o „Wielkiej Lechii”, które są wytworem fantazji albo fantastyki naukowej.
A tworzą ją osoby, które najczęściej nie mając ku temu odpowiedniego wykształcenia czy przygotowania merytorycznego. Mimo tego starają się tworzyć spiskowe teorie dziejów świata. Resztę pozostawmy w niedopowiedzeniu.
Pradzieje
Choć książka ma w tytule, że opiewa polskie czyny od X stulecia po czasy współczesne, to Autor, i chwała mu za to, nie zapomniał nas wprowadzić w dzieje przedpiastowskie. Znajdziemy tutaj opisy kultury łużyckiej, mierzanowickiej czy przeworskiej.
Ale poza Biskupinem i Trzcinicą to trochę mało. A przecież nasza piękna Polska może pochwalić się całą masą innych kręgów kulturowych. Jakich? A o tym to już musicie przekonać się sami – naprawdę warto.
Zabrakło mi czegoś więcej o Lugiach, o stosunkach panujących pomiędzy ludnością tubylczą, a napływającymi od V wieku p.n.e. Scytami, Sarmatami, Celtami czy ludami germańskimi. Nie ma nic o Wenedach, za to znajdziemy co nieco o Hunach. No ale w porównaniu do tego, co zawierają nasze podręczniki do nauki w szkole, to i tak niebo a ziemia. I za to dziękuję.
Piastowscy handlarze niewolników
Ibrahim ibn Jakub pochodzący z muzułmańskiej Hiszpanii, a także wiele znalezisk archeologicznych świadczy o tym, że nasz „zacny” Mieszko I handlował z krajami muzułmańskimi. Było wówczas modne, że możne rody słowiańskie parały się m.in. handlem niewolnikami. Podczas licznych wojen plemiennych, naczelnicy zwycięskich plemion, zabierali w „jasyr” swych pokonanych rywali – najczęściej wojowników wraz z ich rodzinami.
Piastowie musieli gościć u siebie handlarzy niewolników, którzy sprzedawali pojmanych swym zleceniodawcom na dworach muzułmańskiego Południa i Bliskiego Wschodu. W wyniku tych lukratywnych transakcji, wodzowie otrzymywali monety, towary luksusowe czy egzotyczne zwierzęta.
Na przykład w 986 roku Mieszko I podczas hołdu złożonemu Ottonowi III, podarował mu wielbłąda. A tymi handlowali właśnie muzułmanie. Akurat o tym fakcie, Autor zapomniał. Skupił się na chrzcie i Dobrawie. Niby nic, a jednak.
Pierwsi Piastowie – a gdzie Piastówny?
Autor porusza wiele chwalebnych czynów naszych pierwszych władców. I nie mam nic przeciwko temu, ale zaraz nasuwa mi się pytanie – a gdzie nasze kobiety? Dlaczego o nich zapominamy, skoro mamy się czym pochwalić.
Piastówny czy Jagiellonki gościły i rządziły w wielu europejskich stolicach. Ale w żadnym podręczniku nie ma o tym ani słowa. A przecież mariaże, czy jak kto woli, handel kobietami dla celów politycznych, był ważnym elementem stosunków dyplomatycznych. Czemu o tym nie mówimy, nie piszemy? Dopiero od kilku lat, gdzieniegdzie pojawiają się nieśmiałe wzmianki o Świętosławie. Kto to?
Świętosława była córką Mieszka I i Dobrawy, która przyszła na świat ok. 970 roku. Wielu historyków utożsamia ją ze skandynawską Sygrydą, bohaterką kronik i sag. Ta nieodrodna córa ziemi polskiej została wydana za króla Szwecji, Eryka Zwycięskiego.
Po jego śmierci poślubiła Swena Widłobrodego, władcę Danii, Norwegii i Anglii. Ze związku tego na świat przyszedł mało znany Kanut Wielki. W sagach była ukazywana jako niewiasta silna i zdecydowana, wobec czego nadano jej przydomek „Dumna”. Wypisz, wymaluj – żeński Chrobry. A przecież były jeszcze Piastówny, które były królowymi na Węgrzech czy w dalekiej Hiszpanii, władczyniami na Rusi Kijowskiej…
Kościół to nie wszystko
W książce znajdziecie mnóstwo ciekawych informacji, których nie znajdziecie w podręcznikach do nauki historii w szkole. Momentami czyta się naprawdę fajnie. Szkoda, że w tej pozycji znajdziecie pełno wtrętów ideologicznych czy tekstów związanych z interpretacją religijną pewnych zdarzeń.
Choć religia chrześcijańska jest nieodłącznym elementem naszych dziejów, to może warto byłoby pozostawić ją w kościele, a nie przez jej pryzmat dogmatyzować losy naszych władców. Bo nasza historia ma to do siebie, że religia szła swoim własnym torem. Bardzo często Kościół rzymskokatolicki nie był naszym sprzymierzeńcem.
Poza tym zabrakło mi informacji o postawie chłopów, którzy żyli na marginesie społeczeństwa. Ich postawa wobec chrześcijaństwa była ambiwalentna – niby wierzyli, a jednak ich wiara była powierzchowna, wymuszona. Przykładem tego są utrzymujące się wierzenia o demonach, utopcach, diabłach i wszelkiej innej maści potworach. Dlaczego różni duszpasterze notorycznie narzekali na fakt, iż chłopów trzeba przymuszać do uczestnictwa w mszach świętych?
Dlaczego nie pisze się o tym, że Kościół czerpał ogromne zyski między innymi z handlu alkoholem, podtrzymując zniewolenie i nietrzeźwość wśród chłopów? Dlaczego było tak wiele skarg przeciwko biskupom czy duchownym, którzy dosłownie ograbiali podległych sobie kmieciów?
A nie zapominajmy o polityce. Rzym zawsze bardziej był zainteresowany Moskwą niż tym, co będzie działo się w Rzeczypospolitej. Dlatego wielokrotnie stawali po stronie państw, które nie były nam przychylne.
Blask Rzeczypospolitej Od X do XXI wieku – podsumowanie
Czy książka mi się podobała? Nie do końca rozumiem obawy Autora dotyczące upadku kultury, którą on sam reprezentuje. Jednak jak sam zauważa, co również dokumentuje zdjęciami, jak choćby tymi z serialu „Korona królów”, historia w Polsce wcale nie ma się tak źle. Rekonstrukcje, powstawanie nowych muzeów, również tych dotowanych przez państwo, to chyba nie przejaw kryzysu?
Jest jednak jedna rzecz, która bardzo mnie od książki odstręczyła. Chodzi mi mianowicie o niewybredne komentarze dotyczące kobiet. Ale żeby mnie źle nie zrozumiano, pozwolę sobie przytoczyć fragment zakończenia, które zamieścił Autor: „Z kolei różne rozkapryszone aktoreczki i celebrytki narzekają na rodziny z dziećmi na polskich plażach, a szczególnie na polskich mężczyzn, którzy podobno mają duże brzuchy, a tak w ogóle to są „Januszami”. Nie wiem, co to znaczy być „Januszem”, mogę jednak poradzić owym paniusiom, że jeżeli chcą zobaczyć plaże wyłącznie z modelami i modelkami z pierwszych stron żurnali, to niech oglądają serial Słoneczny patrol, a nie wygrzewają się w Ustce czy w Jastarni”.
Takich przemyconych wtrętów propagandowych jest w książce więcej. Czemu mają one służyć?
To książka historyczna, ku pokrzepieniu serc, czy mająca charakter propagandowy, dla jedynie słusznie byłej rządzącej partii? Przyznam, że momentami czułem się, jak gdybym sięgnął do książek historycznych pisanych za PRL-u, gdzie tak usilnie moralizowano, że wypaczano historię.
Tutaj wprawdzie nie ma tego problemu, jednak nie jestem zwolennikiem ideologizowania. Nie zależnie czy to ideologia prawicowa czy lewicowa. Historyk powinien zachować dystans, odejść od własnych zapatrywań, by dać „zjadaczowi” chleba jak najprostszą, jak najrzetelniejszą dawkę wiedzy.
A co z naszą historią? Nadal trzeba ją badać, zadawać pytania, nawet te trudne, te które bolą, aby to co było, nigdy więcej się nie powtórzyło. Historia nauka życia, więc kochajmy ją, uczmy się jej, ale żyjmy przyszłością, rozliczoną przeszłością.
Wydawnictwo: Biały Kruk
Ocena recenzenta: 5/6
Ryszard Hałas