Geopolitykę z naukowych odmętów wyciągnięto na nowo niedawno. Przy okazji porządnie ją odświeżono i naprawdę solidnie rozbudowano. I niemal z marszu okazało się, że ta nauka stała się bardzo popularna. Tak bardzo, że niektórzy historycy poczuli się zagrożeni. Czy potrzebnie?
Jeśli teraz zadałbym Ci pytanie: ile razy w życiu słyszałeś o geopolityce? Co byś odpowiedział? Co prawda teraz słyszał o niej już prawie każdy, a niektórzy przedstawiciele tej nauki pojawiają się nawet w mediach. A w tym roku, kiedy to coraz mocniej uwidacznia się agresywna polityka Rosji, ustalenia badaczy z tego zakresu są coraz częściej przywoływane i cytowane. I choć już spore grono ludzi o geopolityce słyszało, to nadal niewielu ma tak naprawdę pojęcie czym ona się zajmuje.
Niestety do tej grupy należą niektórzy historycy. A w sumie nie. Nie historycy, raczej pasjonaci historii, bo prawie żaden wykwalifikowany badacz nie zabrał głosu w tej kwestii, a jeśli zabrał, przynajmniej jego sądy były nieco bardziej wyważone.
Ponieważ geopolityka i jej przedstawiciele często wypowiadają się na tematy związane z przeszłością, oczywiste jest, że takie punkty styczne mogą rodzić różnice zdań między naukowcami z jednej i drugiej strony. A przecież różnica zdań, a czasem nawet spór w nauce nie jest niczym dziwnym. Wręcz przeciwnie – nawet czymś pożądanym. Jednak w kontaktach na linii geopolityka – historia stało się coś więcej. Jak już zaznaczyłem, niektórzy mniej lub bardziej zawodowi historycy chyba poczuli się zagrożeni i na temat nauki politycznej, czy o bezpieczeństwie, żeby ująć to w kategoriach akademickich, wypowiadają się bardzo negatywnie. Powstaje pytanie: dlaczego?
Moim zdaniem racjonalne wyjaśnienia są dwa. Może być tak, że niektórzy są po prostu, po ludzku zazdrośni o popularność na nowoodkrytej (dla części odbiorców nowoodkrytej) nauki. Właśnie ta zawiść ujawnia się w chęci zawłaszczenie wiedzy na temat naszej przeszłości. Przecież nikt nie dał nam (piszę nam, bo przecież sam jestem historykiem) prawa do prezentowanie jedynie słusznej wersji dziejów. Nawet, jeśli nasze ustalenia oparte są na solidnych źródłach. Może możliwy jest inny punkt widzenia i warto o nim podyskutować? Niestety część z tych, którzy bawią się historią nie potrafi tego zrozumieć.
Drugim prawdopodobnym wyjaśnieniem niechęci części środowiska do geopolityki może być też wyimaginowane poczucie zagrożenia. Właśnie… Wyimaginowane. Bo czymże czuć się zagrożonym, gdy nasze nauki splatają się tylko w niewielkim odsetku pól badawczych? Ja w każdym razie zagrożony wcale się nie czuje! Przecież nigdy geopolitycy nie zastąpią historyków i odwrotnie. Zawsze będziemy istnieć obok siebie. A moje osobiste spostrzeżenie jest taki, że prawdziwie wielkie działa będziemy w stanie tworzyć tylko ściśle współpracując. Łącząc obie nauki, które przecież mają ze sobą tak wiele wspólnego. I tak wiele mogą zaoferować. Bo według mnie każda z nauk daje nam kolejny element do zrozumienia otaczającej nas rzeczywistości.
Czy zatem geopolityka jest zagrożeniem dla historii! Na pewno nie. Chyba, że ktoś czuje się tak niepewnie, że drży na myśl, o tym, iż ktoś inny może wypowiadać się w kwestii, na której on się zna. Chyba, że wydaje mu się tylko, że się zna! Jeśli jesteś świadom swoich mocnych stron, nie będziesz czuł się zagrożony przez cokolwiek co zdobywa właśnie popularność.
Na koniec jeszcze jedna uwaga! Niektórzy historycy i „historycy” wytykają geopolitykom popełnianie błędów w zakresie nauki o przeszłości czy metodologii badań nad dziejami. To prawda, takie błędy się zdarzają. Pokaż mi jednak naukę i naukowca, który nigdy się nie pomylił? Mylić się to żaden wstyd!
Wstyd to trwać w błędzie!
A ja ze swej strony dodam jeszcze: wstyd to bać się czegoś i krytykować coś, czego do końca się nie poznało i zawłaszczać cokolwiek!
Dawid Siuta