Katastrofy II Rzeczpospolitej | Recenzja

Tomasz Specyał, Katastrofy II Rzeczpospolitej. Tragedie, wypadki i klęski żywiołowe, które wstrząsnęły przedwojenną Polską

Udręczona II RP

Na lekcjach historii w szkole uczymy się o tym, jak kształtowały się granice II Rzeczpospolitej, jak wyglądała wojna celna z Niemcami, wojna z bolszewicką Rosją czy współegzystencja z różnego rodzaju mniejszościami narodowymi na ziemiach nowo powstałej demokracji. Jednak nasze podręczniki ani słowem nie mówią o innego typu kłopotach. Mam tutaj na myśli wypadki, katastrofy budowlane, kolejowe czy klęski żywiołowe. A tych nie brakowało w przedwojennej Polsce. Na szczęście powstała książka autorstwa Tomasza Specyała, który zebrał dla nas kilkanaście z przeogromnego grona takich zdarzeń. O tym właśnie są „Katastrofy II Rzeczpospolitej”.

Gdy powstała II Rzeczpospolita jednym z ważniejszych problemów były kłopoty z transportem. Większość istniejących linii kolejowych służyła jako połączenia wyłącznie w obrębie danego zaboru. Z kolei połączenia pomiędzy ziemiami dawnych cesarstw były niedostateczne i przestarzałe.

I tak na przykład na linii dawnej granicy rosyjsko-austriackiej nie było żadnego połączenia kolejowego! Stolica nie była bezpośrednio połączona z Krakowem czy Poznaniem. Brakowało sprawnej obsługi, a infrastruktura kolejowa często była przestarzała i nie nadawała się do ruchu kolejowego, zdecydowanie szybszego niż w czasach przedwojennych.

Poza Górnym Śląskiem, przemysł na ziemiach polskich uległ ogromnej dewastacji. Zniszczenia wojenne oraz rabunkowa polityka okupantów przyczyniła się do niemal całkowitego wyniszczenia kraju. Brakowało niemal wszystkiego. Państwo nie było w stanie sfinansować jakichkolwiek przedsięwzięć. W kraju nie było doświadczonych ludzi, którzy mogliby zająć się administrowaniem czy odbudową gospodarki.

Brakowało również nauczycieli na wszystkich szczeblach nauki, prawników, ludzi znających się na zagadnieniach technicznych. Zerwaniu uległy dotychczasowe związki ekonomiczne pomiędzy poszczególnymi regionami Polski, a regionami należącymi do zaborców (np. Wielkopolska – Nadrenia, Królestwo Polskie – Rosja). Ziemie należące do trzech zaborów nie były ze sobą zintegrowane, ani pod względem gospodarczym, prawnym, mentalnym, obyczajowym i walutowym.

Kolejnym problemem był brak płynności finansowej państwa. w czasie wojny bolszewickiej wydatki na wojsko stanowiły aż 50% budżetu. Brakowało środków na prowadzenie administracji czy wznowienie produkcji w wszelkiego typu zakładach przemysłowych. System zarządzania właściwie nie istniał, kraj był wyniszczony po I wojnie światowej.

A kolejne próby uzyskania międzynarodowych pożyczek kończyły się porażką. W latach 1919-1923 dochody państwa polskiego pokrywane były jedynie w ok. 30%! Co więcej, w 1925 roku wybuchła wojna celna z Niemcami, w wyniku której polska gospodarka utraciła ok. 27% całego eksportu. Wbrew oczekiwaniom przyniosła ona jednak pozytywne skutki, gdyż polscy przedsiębiorcy znaleźli nowe źródła zaopatrzenia i nowe rynki zbytu…

Katastrofy II Rzeczpospolitej

Tak czy inaczej, II Rzeczpospolita borykała się w ogromnymi trudnościami, z których, ogólnie rzecz ujmując, wyszła dosyć sprawnie. Jednak, aż do 1939 roku, państwo borykało się ze skutkami dawnych urządzeń, zaniedbań czy braku sprawnych i odpowiedzialnych kadr.

Co więcej, co jakiś czas, państwo polskie nawiedzały katastrofy naturalne, dokonujące ogromnych zniszczeń w mieniu obywateli i państwa. Problemy te złożyły się na wszelkiego typu nieszczęśliwe wypadki, o których informacje zebrał Tomasz Specyał w książce pod tytułem: Katastrofy II Rzeczpospolitej. Tragedie, wypadki i klęski żywiołowe, które wstrząsnęły przedwojenną Polską.

Nieszczęść ci u nas dostatek, tak można by podsumować książkę Specyała. I tak na przykład 20 września 1923 roku w kopalni „Reden” w Dąbrowie Górniczej miała miejsce katastrofa. Rzeczona kopalnia miała niesprawną wentylację, wobec czego niewielki pożar w jednym z chodników, przerodził się w żywioł, który pochłonął życie 38 górników.

Akcja ratownicza była prowadzona nieprawidłowo. Pożar gaszono wodą, co tylko przyczyniło się do wydzielenia niebezpiecznych gazów, które w końcu eksplodowały. Dyrekcja zawiadomiona przez poprzednią zmianę o pożarze, dopuściła do zjazdu na dół kolejnych górników. Podczas prac strzałowych, doszło do wybuchu, który odciął drogę powrotną przebywającym tam ludziom…

Koniec końców akcja ratownicza wydobyła ciała 27 górników. Resztę ciał pozostawiono aż do zakończenia akcji gaśniczej w kopalni, kilka miesięcy później. Jednak w oficjalnych źródłach nie dowiedziono, co było przyczyną wybuchu.

W lipcu 1934 roku centralną Polskę nawiedziła powódź. W wyniku wylewu Wisły w jej środkowym biegu, zalaniu uległy tysiące domów. Blisko 60 000 ludzi straciło dach nad głową, a 100 osób poniosło śmierć. Straty materialne były ogromne, niemożliwe wtedy do oszacowania (pewnie i dziś byłyby z tym ogromne trudności). W tym samym roku, 2 października doszło do katastrofy kolejowej w Krzeszowicach koło Krakowa. Z jej wyniku życie straciło 11 osób…

Tego typu nieszczęść było znacznie więcej, ale o tym przekonajcie się sami. To tylko kilka z 22 przytoczonych przez Autora. Szczerze, jestem trochę zdziwiony wyborem tych akurat katastrof. I wiele bym dał, aby zrozumieć, dlaczego akurat one, a nie inne, czasem bardziej dramatyczne. Czyżby to była zapowiedź kolejnych książek?

Nie tylko treść

Książkę czyta się naprawdę szybko i sprawnie. Pierwsze dwa rozdziały się niejako szokiem kulturowym, gdy zetkniemy się z dosyć „archaicznymi” opisami ówczesnych zdarzeń. Muszę przyznać, że dotychczas sądziłem, że nasza współczesna prasa zajmuje się sensacją. Ale po fragmentach międzywojennej prasy, zamieszczonych w pracy „Katastrofy…” zmieniłem zdanie.

Pomijając fakt pewnego niezrozumiałego dla mnie toku wypowiedzi, gdzie „dziennikarz” staje się bohaterem zdarzenia, opisy są dosyć brutalne, dosadne, niemal malarsko okraszone. Dominują agresywne i dosadne komentarze z pierwszej ręki. A to wszystko udokumentowane jest przerażającymi zdjęciami z miejsc opisywanych zdarzeń. Niektóre opisy są dosyć niesmaczne, jak na nasze standardy, ale jak to mówią starsze osoby: „Takie kiedyś były czasy”. Przyznam, że jeszcze bardziej zraziłem się do tego okresu, który w moim odczuciu, mimo swej swoistej epickości, okazuje się czasem bardzo brutalnym, niemal drapieżnym.

Czy warto zajrzeć do tej książki?

Zdecydowanie tak. Po pierwsze – wzbogaca nasz obraz sytuacji społecznej i instytucjonalnej II Rzeczypospolitej. Dowiecie się z niej wielu ciekawych informacji, nie dostępnych gdzie indziej. Po drugie – Autor zamieścił w tekście naprawdę przejmujące opisy z epoki. Sądzę, że jak mało które inne źródło historyczne, naprowadzą was na mentalność ówczesnego społeczeństwa polskiego, jego kadr, czy to wojskowych, administracyjnych, dziennikarskich, na chłopach kończąc.

Swoją drogą to trochę przerażające, że tak wiele rzeczy tłumaczono Opatrznością Bożą, i że stan duchowny odgrywał tak wielką rolę w tamtejszym systemie „państwowym”. Dosłownie, gdzie nie spojrzeć, tam kapłan. Po trzecie – w tekście zamieszczone są zdjęcia, wprawdzie tylko część jest kolorowa lub z epoki, ale zdecydowanie pozwala sobie wyobrazić przebieg niektórych opisywanych zdarzeń.

Gdy już oswoiłem się ze stylem pisarskim przedwojennych dziennikarzy, książka nabrała dla mnie pewnego kolorytu, który pozwolił skupić się na tym, co czytam, a nie na tym, w jaki sposób się czyta te sprawozdania. Niemniej, cieszę się, że żyję w takim świecie, jaki jest teraz. Czasy 20-lecia międzywojennego zdecydowanie nie byłyby mi po drodze.

Wydawnictwo: Replika

Ocena recenzenta: 5/6

Ryszard Hałas

Comments are closed.