Krwawy dar Stalina. Powrót Pomorza Zachodniego do Polski okładka

Krwawy dar Stalina |Recenzja

Marek Koprowski, Krwawy dar Stalina. Powrót Pomorza Zachodniego do Polski

Intrygujący tytuł, znany autor i ciekawa tematyka. Czy trudno domyślić się wyniku takiego połączenia. Z pozoru nie. Będąc w księgarni można z chęcią sięgnąć po taką książkę. Jeśli na dodatek jej treść z założenia jest bliska moim zainteresowaniom (a w moim przypadku tak było), to tym lepiej. Zasadnicze pytanie brzmi czy warto? Co autor miał na myśli nazywając Pomorze krwawym darem Stalina?

Na początek należy czytelnikom uściślić, że w książce znajdziemy znacznie więcej informacji niż te, które sugerować może tytuł i okładka. Parafrazując słynne porzekadło, można w tym przypadku stwierdzić, że nie okładka zdobi książkę.

Autor

Czytelnikom interesującym się problematyką rzezi wołyńskiej jest dobrze znany. Marek Koprowski jest autorem licznych pracy poświęconych tematyce ludobójstwa na Wołyniu, tak zwanych „żołnierzy wyklętych” czy szerzej – dziejów polskich Kresów Wschodnich.

Jest autorem kilkudziesięciu publikacji ocenianych najczęściej jako popularyzujące wiedzę historyczną.  

Zawartość i wydanie

Książka ogółem dotyczy dziejów szeroko rozumianego Pomorza. Autor swoje rozważania zaczyna od średniowiecza, wiodąc narrację śladem podbojów czynionych przez Piastów. Dalej opisuje burzliwe losy regionu i jego mieszkańców w zmieniających się okolicznościach dziejowych.

Tytułowy wątek krwawego daru zaczyna się mniej więcej w połowie książki. Przyjmując, że jest ona wstępem do jej zasadniczej treści, można dojść do wniosku, że tytuł jest trochę nieadekwatny. Do  oceny jeszcze wrócimy.

Tytuł i lektura sugerują, że w koncepcji autora Pomorze ma się jawić jako obszar okupiony krwią polskich żołnierzy, ale i w szerszym ujęciu – polskiego społeczeństwa, które poniosło niemałe przecież wyrzeczenia i ofiary. Czy to w dobie zaboru pruskiego, czy też okupacji hitlerowskiej.

Całość narracji podzielona jest na czternaście rozdziałów. Jak nadmieniłem wcześniej, meritum sugerowane barwnie w tytule książki, zaczyna się mniej więcej w rozdziale ósmym, względnie dziewiątym – traktującym o walkach o Wał Pomorski.

W książce można znaleźć niemało ilustracji – czarnobiałych lub kolorowych, w zależności od czasu wykonania fotografii. Oprócz fotografii znajdziemy także np. plakaty. Widać wyraźnie dbałość autora o ten aspekt publikacji.

Praca posiada aparat krytyczny, choć od razu należy zaznaczyć, że dość skromny, jak na tak szeroką tematykę poruszaną na łamach kolejnych rozdziałów.

Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Replika, w miękkiej oprawie. Co do jakości wydania nie mam żadnych zastrzeżeń. Zarówno wkładka zdjęciowa, czcionka jak i papier są przystępne.

Krwawy dar Stalina – ocena

Rzadko zdarza mi się mieć tyle rozterek z oceną książki. Od konstrukcji tytułu, poprzez kwestię źródeł, na narracji kończąc.

Jako, że poruszaną przez autora tematyką zajmuję się naukowo, nie chcę być zanadto surowy i niesprawiedliwie ocenić pracę autora. Dlatego przyjmę założenie, że jest to książka popularnonaukowa.

W takim ujęciu należy się mu kilka miłych słów. Książkę czyta się po prostu dobrze. Narracja jest prowadzona płynnie i nie brakuje w niej ciekawostek. Autor bardzo zręcznie porusza wile wątków jednocześnie nie zasypując czytelnika ogromem szczegółów.

Jednak to w nich tkwi diabeł i można odnieść wrażenie, że warstwa analityczna jest dość kiepska. I tu się kłania kwestia źródeł. Autor powołuje się na wartościowe prace naukowe i publikowane wspomnienia. Przywoływana jest na przykład znakomita praca dra Tomasza Glinieckiego. Za ciekawe uznaję też powołanie się na opinię profesora Józefa Borzyszkowskiego, którego opinia wiele wnosi do dyskusji o żołnierzach wyklętych na Pomorzu i jest bardzo rozsądna.

W innym przypadku przytacza słynną w polskiej historiografii zbrodnię wojenną z Podgajów. Choć nie wniknął w szczegóły jej przyczyn – a szkoda. Podobnych sytuacji można wskazać jeszcze kilka.

W powyższych kwestiach upatruję pewnego mankamentu. Z jednej strony odnoszę wrażenie, że autor ciekawie, choć mało twórczo, prowadzi dialog z czytelnikiem. W moim odczuciu pełni raczej rolę pośrednika dialogu z innymi autorami.

Przyjmując jednak założenie, że intencją autora jest popularyzacja historii Pomorza poprzez tę publikację, mogę go usprawiedliwić. Z tak ujętej roli wywiązał się naprawdę dobrze.

Wspomniałem wcześniej o tytule. Faktycznie, może lekko wprowadzać w błąd. Jednak autor uczciwie wyjaśnia we wstępie co czytelnik może w tej książce znaleźć i co rozumie pod prezentowanymi w niej pojęciami. Zatem nie tyle jest to błąd w konstrukcji tytułu, co raczej zabieg marketingowy.

Podsumowując można powiedzieć, że to ciekawa i wartościowa książka popularnonaukowa. Na półce wytrawnego historyka może nie będzie najcenniejszą pozycją, ale dla pasjonatów dziejów polski czy regionalistów, to naprawdę ciekawa propozycja.


Wydawnictwo Replika
Ocena recenzenta: 4/6
Maciej Kościuszko


Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Replika.

Comments are closed.