Linia na piasku okładka

Linia na piasku |Recenzja

James Barr, Linia na piasku. Konflikt, który ukształtował Bliski Wschód

Co spowodowało, że Bliski Wschód spływa ludzką krwią już od ponad wieku? Czy wojen, powstań i zamachów terrorystycznych dałoby się uniknąć, gdyby zachodni politycy słuchali tego, czego chcą mieszkańcy tego regionu? Jak walki pomiędzy sojusznikami nasiliły wewnętrzne antagonizmy pomiędzy Arabami, Turkami, Kurdami, Ormianami czy Żydami? Na wszystkie te, i jeszcze inne pytania związane z tematyką Bliskiego Wschodu, opowiada książka Jamesa Barra – Linia na piasku. Konflikt, który ukształtował Bliski Wschód.

Od początku

Jest to jedna z najbardziej rzeczowych książek poruszających kwestię Bliskiego Wschodu, jaką czytałem. Autor stara się być bezstronny, nie zawsze mu to wychodzi, ale i tak czyta się świetnie. Nie ukrywa swojej sympatii dla mieszkańców opisywanego regionu, przy jednoczesnym potępieniu motywacji i czynów Europejczyków.

Jak się okazuje, mimo trwania Wielkiej Wojny, Wielka Brytania i Francja dalej rywalizowały o zdobycze kolonialne. Nie dość, że nie potrafili ze sobą współpracować (przez co wojna mogła zakończyć się wcześniej), to jeszcze dokładali wszelkich starań, aby „podłożyć świnię” sąsiadowi.

Cynizm, głupota i ogromna chęć zysku doprowadziły, nie tylko do rozgrabienia resztek imperium osmańskiego, ale i do zaognienia waśni wśród mieszkańców Bliskiego Wschodu. Politycy obu stron, szpiedzy i różnej maści szarlatani, dokładali wszelkich starań, aby to ich państwo wyciągnęło jak największe korzyści z podziału regionu.

Nie patrzono przy tym na wewnętrzne zróżnicowanie etniczne, na podziały kulturowe, religijne czy naleciałości historyczne. Chodziło o czysty zysk, niezależnie od ceny jaką przyjdzie innym za to zapłacić. Wszystkie granice kreślono od linijki…

„Linie na piasku” to świetny przykład mechanizmów opisujących drapieżność europejskiego imperializmu. Momentami tekst szokuje, i zdecydowanie odziera Francję i Wielką Brytanię z mitu „ucywilizowanych” kolonizatorów. Z pewnością nimi nie byli. Ale o tym przekonajcie się sami.

Odrobina historii

W czasie I wojny światowej, gdy Turcja przeszła na stronę państw centralnych, Wielka Brytania zaczęła przeciągać na swoją stronę lokalnych emirów i watażków arabskich. Hojnie rzucano obietnicami uzyskania niepodległości, co w społeczeństwach budzących się do „życia”, wywoływało silną motywację do działania. Dla przykładu niejaki Husajn Haszymida, szejk Al-Hidżazu rozpoczął otwarte powstanie przeciwko Turkom.

Jednak na przekór składanym obietnicom, w 1916 roku Wielka Brytania z Francją podpisały tajny układ Sykesa-Picota. Na jego mocy dokonano podziału stref wpływów na Bliskim Wschodzie. Podział ten zyskał moc prawną już po zakończeniu wojny, w czasie trwania konferencji w San Remo w 1920 roku. Wówczas uznano jedynie niepodległość ziem dzisiejszej Arabii Saudyjskiej i Jemenu. Pozostałe regiony – Cylicja, Syria, Liban, Palestyna, Irak i Jordania – zostały podzielone pomiędzy Francję i Wielką Brytanię.

W regionie panowały jednak nastroje niepodległościowe. Król Fajsal, syn Husajna z rodu Haszymidów, zgodził się na okupację przez Francuzów wybrzeża Syrii (koniec 1919 roku). Już jednak w marcu 1920 roku lokalne zgromadzenie ogłosiło niepodległość regionu wraz z Palestyną oraz autonomią Libanu. W odpowiedzi na to Rada Ligi Narodów zatwierdziła podział Bliskiego Wschodu, nadając te ziemie jako terytoria mandatowe, Wielkiej Brytanii i Francji.

Początek kłopotów – strona brytyjska

W momencie, gdy Brytyjczycy rozpoczęli swój zarząd nad Palestyną, wyraźnie wzrosło napięcie pomiędzy społecznością żydowską i arabską. Wynikało to z zapisu deklaracji Balfoura (z 1917 roku), w którym zapewniano Żydów o możliwości utworzenia niezależnego państwa żydowskiego. Władze mandatowe miały ponadto ułatwiać imigrację Żydów z Europy do Palestyny.

Początkowo, mimo elastycznej polityki Brytyjskiego Wysokiego Komisarza narodowości żydowskiej, Sir Herberta Samuela, który pełnił tę funkcję w latach 1920-1925, Brytyjczycy usiłowali nikogo nie dyskryminować. W wszelkiej maści instytucjach zasiadali nie tylko muzułmanie, ale i żydzi czy chrześcijanie. Jednak deklaracja Balfoura oraz brak zgody na utworzenie państw muzułmańskich, sprawiały, że rósł opór ze strony Arabów.

Nie pomogło nawet wydanie Białej Księgi. Była to deklaracja utrzymania równowagi pomiędzy Żydami a Arabami w Palestynie. Ponadto Brytyjczycy poparli młodego nacjonalistę Al-Hadżdż Amina al-Husajniego, który szybko stał się liderem arabskich Palestyńczyków.

Do końca lat 20. Anglicy pilnowali, aby żydowska emigracja do Palestyny nie była zbyt intensywna. Różnego rodzaju organizacje żydowskie skupiały się raczej na konsolidowaniu tego, co już było w ich posiadaniu i zaznaczaniu swojej politycznej obecności.

Jednak, gdy w 1929 roku Brytyjczycy wyrazili zgodę na powiększenie Agencji Żydowskiej, doszło do pierwszych walk. Incydent w Jerozolimie przyniósł śmierć ponad dwóm setkom ludzi, zarówno po stronie żydowskiej, jak i arabskiej. Zamieszki które wkrótce wybuchły, objęły całą Palestynę…

Sprawa Iraku wyglądała zdecydowanie trudniej. W 1921 roku Irak mandatowy został przekazany w zarząd królowi Fajsalowi, wygnanemu przez Francuzów z Syrii. Kraj był mocno podzielony, a lokalna społeczność kurdyjska, zamieszkująca północno-wschodnią połać kraju, dokładała starań, aby uzyskać niepodległość.

W 1919, 1922-1923 roku wybuchały powstania Kurdów, szybko tłumione przez Brytyjczyków. „Rdzenny” Irak też był mocno podzielony. Zamieszkiwały tutaj skonfliktowane społeczności – sunnicka, sprawująca rządy, oraz dominująca liczebnie – szyicka. Fajsal dwoił się i troił, aby zjednoczyć państwo. Po części mu się to udało – wziął w karby Kurdów i wędrownych Beduinów, uspokoił radykalnych mudżahedinów. W nagrodę otrzymał okręg Mosulu, który został włączony do Iraku. Później jednak nie było już tak kolorowo.

Strona francuska

Sprawa Transjordanii wygląda równie interesująco. Przy czym Francuzi, mniej sprawni administratorzy, bardziej barbarzyńcy niż kolonizatorzy, wszelkie kłopoty rozwiązywali przy użyciu siły. Ich krwiożerczość przeraża, a głupota polityczna – powala.

Dziw bierze, że ktoś taki stworzył tak ogromne imperium kolonialne. Aż paluszki mnie swędzą, aby opisać wam co wyczyniali w tym regionie, ale nie będę Wam spoilerował.

Linia na piasku – podsumowanie

Lektura „Linii na piasku” była intelektualną przygodą. Autor żywo pisze nie tylko o motywacjach politycznych, ale i o dalekosiężnych skutkach tychże. Sylwetki bohaterów książki, poczynając od Sykesa i Picota, mimo niewielkiej objętości, są zajmujące. Aż dziw bierze, że tacy „szarlatani” mieli tak ogromny wpływ na dzieje regionu i świata.

Na plus książki można zapisać wykorzystanie niedawno odtajnionych dokumentów francuskich i brytyjskich. Jak już pisałem nieco wcześniej, to świetna szkoła tego, w jaki sposób funkcjonowała dyplomacja oraz jakie mechanizmy kierowały światową polityką.

To swoista opowieść o spiskach, podchodach, intrygach, których naczelnymi bohaterami stali się najwięksi politycy świata – Winston Churchill czy Charles de Gaule. Od razu przestrzegam – nie powinniście się dziwić, że w świecie polityki brak pozytywnych bohaterów.

W książce zabrakło mi jednak fotografii, map czy wykresów, które mogłyby czytelnika dodatkowo poinformować i zainteresować. Poza okładką, książka jest zupełnie czarno-biała. W czasie lektury pojawiło się kilka kwestii, które z chęcią bym poznał. Niestety Autor nie umieścił przypisów, które mogłyby rzucić na te sprawy odrobinę światła. Żeby chociaż znalazły się w nich odnośniki do innych źródeł.

Książka ma 509 stron. Podzielona jest na pięć części, dających razem 30 rozdziałów. Książkę czyta się z zapartym tchem. To zdecydowanie pozycja skierowana dla każdego czytelnika, z delikatnym naciskiem na politologów. Autor świetnie dał nam pokaz mechanizmów, które napędzały imperialne machiny Wielkiej Brytanii i Francji.

Momentami ich drapieżność i bezwzględność powala. w pewnym momencie zacząłem się zastanawiać, czym właściwie oni chcieli się różnić od swych antagonistów z obu konfliktów światowych. No ale to tylko moje drobne przemyślenia. Ciekaw jestem, kto jeszcze, po lekturze tej pozycji, dojdzie do podobnych wniosków. Polecam.


Wydawnictwo Prześwity
Ocena recenzenta: 5/6
Ryszard Hałas


Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Prześwity.

Comments are closed.