Ostatni weekend listopada przywitał członków Stowarzyszenia Edukacji i Odtwórstwa Historycznego AUREA TEMPORA minusowymi temperaturami. W Grzybowie było naprawdę zimno, jednak mimo to Rezerwat Archeologiczny Gród w Grzybowie znów tętnił życiem. A wszystko to również dzięki portalowi Historykon.pl, który dzielnie promował wydarzenie w mediach.
Do Rezerwatu Archeologicznego Gród w Grzybowie autorzy projektu „Zimowisko 1014-1015. W mroźnej zawiei” – Marta Bucka i dr Marcin Danielewski – zawitali dopiero w sobotę rano. Niestety, praca i obowiązki uwiązały ich w poznańskim grodzie i nic nie dało się zrobić, aby już w piątek znaleźć się na grzybowskiej ziemi. Na szczęście pracownicy Rezerwatu spisali się na medal przygotowując produkty żywnościowe niezbędne do realizacji tematu spotkania: „W kręgu jadła i stołu”. W chatach znalazły się: orzechy laskowe, śliwy, soczewica, ciecierzyca, suszone grzyby, brukiew, rzepa, pstrągi oraz różne rodzaje zbóż. Dodatkowo na miejscu czekał spory zapas drewna, a do chat przetransportowano ciężkie żarna.
Już na dobry początek spotkania odtwórcy doświadczyli tego jak ważna jest obserwacja przyrody, a zwłaszcza kierunków świata, z których wieje wiatr. Ten ostatni z jednej strony przydał się przy rozpalaniu ognisk. Natomiast, z drugiej sprawił, że na nic zdało się oblepianie gliną mniejszej z chat znajdujących się na terenie zagrody, uszczelnianie wełną owczą przestrzeni między dachem a ścianami, sprzątanie wnętrza domostwa i jego urządzanie. Wszystko przez palenisko, które zbudowano przy wschodniej ścianie chaty. Albowiem wiatr, jak na złość wiał od wschodu. W związku tym po rozpaleniu ognia w chacie, zrobiła się swoista wędzarnia. Skutkiem czego należało przenieść się do większej z chat, której uszczelnienie pozostawia nadal wiele do życzenia. Nauka dla odtwórcy jest z tego jedna: należy obserwować przyrodę i siły natury na miejscu, w Grzybowie. Budując palenisko po wschodniej stronie ściany (mniejsza z chat ma oddymiacze na wschodniej i zachodniej połaci dachu), panowało przekonanie, że palenisko we wschodniej części domostwa to świetny pomysł. Nic bardziej mylnego. Przez cały weekend wiatr wiał od wschodu, zawiewając zza wysokiego wału grodowego. Okazało się, że chcąc zbudować palenisko należy cały rok, a zwłaszcza jesienią i zimą, obserwować jak zachowuje się w danym miejscu wiatr. Kto wie, może to jest wyjaśnienie tak różnego rozmieszczenia palenisk w domostwach słowiańskich. Może to nie kwestie kultowe czy religijne decydowały o umiejscowieniu palenisk w chatach, a jedynie zwykła proza życia. Nasi przodkowie też raczej nie chcieli wędzić się we własnych domostwach. Niewykluczone, że rozmieszczali oni paleniska na podstawie obserwacji czynionych w danym miejscu. Trzeba zauważyć, że niestety mała chata oddymiacze po stronie wschodniej i zachodniej, co nie jest chyba udanym rozwiązaniem. Znacznie lepiej prezentuje się pod tym względem duże domostwo, gdzie oddymiacze są po stronie północnej i południowej. Po przejściu do tej właśnie chaty i rozpaleniu tam ognia, dym przestał doskwierać, gdyż swobodnie uchodził na zewnątrz. Okazało się, że obserwacje odtwórcy poczynione wiosną, latem czy wczesną jesienią nie muszą sprawdzić się w warunkach dużego, chłodu, wiatru i zbliżającej się zimy.
Wraz z przenosinami do dużej chaty pojawili się pierwsi turyści. Co ciekawe ci od samego rana odwiedzali zagrodę spędzając czas na rozmowach. Szczególnie cieszył fakt, że turyści zachowywali się zupełnie inaczej niż latem. Przede wszystkim chłód zmuszał każdą osobę, aby weszła do chaty i przy ogniu ogrzała swoje ciało. To wywoływało kolejne reakcje. Siedzieć w ciszy byłoby jakoś dziwnie. W związku z tym zupełnie naturalnie wywiązywała się dyskusja dotycząca odtwórstwa i czasów wczesnego średniowiecza. W weekend Rezerwat odwiedzali ludzie, którzy chcieli zobaczyć jak żyjemy późną jesienią, jakie mamy stroje, jak radzimy sobie z mrozem i jaką wiedzą możemy się z nimi podzielić. Szczególnie cieszył widok osób, które parają się odtwórstwem, a specjalnie przyjechały żeby pogadać, podzielić się wrażeniami i pochwalić autorów projektu oraz jego realizację. Warto dodać, że prezentowane produkty, wędzenie ryb oraz opowieści o tym, co jedli ludzie w okresie wczesnego średniowiecza, cieszyły się dużym zainteresowaniem. Spore zaciekawienie wśród odwiedzających Rezerwat wywołała też XV Runda Korespondencyjnego Turnieju Łuczniczego. Ta dodatkowa atrakcja, która miała miejsce w niedzielę była interesującym zwieńczeniem historycznego weekendu w Grzybowie.
Na koniec wszystkim, którzy usiedli na drewnianej ławie przy grzybowskim ognisku, chcieli pogadać i wspólnie ogrzać zmarznięte członki, serdecznie dziękujemy, zapraszając po więcej już za miesiąc.
Marcin Danielewski