Paryż wyzwolony | Recenzja

A. Beevor, A. Cooper, Paryż wyzwolony

Francja i jej społeczeństwo podczas II wojny światowej to temat dość kontrowersyjny. Niestety, ciemne sprawki kolaboracji nie znikły wraz z wkroczeniem wojsk alianckich, w tym dywizji francuskich pod dowództwem gen. Charlesa de Gaulla. Jak zachowywali się Paryżanie wobec wyzwolicieli? Czy piętnowanie kobiet za „kolaborację horyzontalną” nie było społecznym pseudokatharsis? Jak wyglądała polityczna przepychanka tuż przed wybuchem nowej, tym razem „zimnej” wojny?

Anthony Beevor i Artemis Cooper postanowili przybliżyć czytelnikowi sytuację Paryża (także tego rozumianego jako ośrodek władz francuskich) w okresie od końca niemieckiej obecności w tym mieście do czasu zakończenia blokady Berlina i okrzepnięcia konfliktu, który przeszedł do historii jako zimna wojna. Książka zapowiadała się świetnie, jednak wyszła w niej nonszalancja historyków brytyjskich, bardzo widoczna w opracowaniach dotyczących tzw. „kontynentu”.

O ile można się zgodzić w ocenie francuskich rozliczeń z osobami, które współpracowały z Niemcami (były one powierzchowne, a piętnowanie kobiet, które utrzymywały kontakty seksualne z Niemcami były tylko wyładowaniem frustracji i „zaistnieniem” ruchu oporu), o tyle nie można zgodzić się na pewne uproszczenia. Opisując proces Roberta Brasillacha autorzy ani razu nie wspominają o możliwym powodzie tak szybkiego procesu zakończonego wykonaniem kary śmierci. Otóż Brasillach na zaproszenie Niemców odwiedził Katyń i opisał swoje przeżycia w eseju Widziałem doły Katynia. Być może to właśnie był, dosłownie i w przenośni, jego gwóźdź do trumny. Istnieje możliwość, że kara śmierci została wymuszona z powodów polityki i drażliwości „wujaszka Joe” w kwestii insynuowania sowieckiej odpowiedzialności za mord na polskich oficerach.

Wracając do kwestii „kolaborantek horyzontalnych” na stronie 107 autorzy niesłusznie przypisują stwierdzenie „moje serce zawsze było, jest i będzie francuskie tylko dupa jest międzynarodowa” anonimowej ofierze publicznego napiętnowania. Otóż ta kwestia została wypowiedziana przez słynną aktorkę Arletty podczas jej procesu. Dodatkowo wiele uproszczeń i niedociągnięć zawiera opis sprawy innej Francuzki utrzymującej kontakty seksualne z Niemcem, czyli Coco Chanel. Autorzy nie podają z całą pewnością, że von Dincklage był agentem niemieckim, a jest to przecież w chwili obecnej fakt, mający potwierdzenie w zachowanych materiałach archiwalnych.

Karygodnym wręcz niedociągnięciem jest zawarta na stronach 195-196 definicja więźnia-muzułmanina. Otóż według autorów „muzułmaństwo” – obserwowane wśród więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych – było świadomym zamknięcie się w sobie ofiary prześladowań. Z literatury wiadomo wszak, że muzułmanin był więźniem cierpiącym na daleko posunięte wyniszczenie organizmu głodem, który otępiały i całkowicie nieczuły na dotykające go szykany całą swoją energię wydatkował na poszukiwania jedzenia. Stoi więc to w rażącej sprzeczności z tym, co napisali autorzy. Chodziło im zapewne o stan „ketmana” (termin wprowadzony przez Antoniego Kępińskiego), który rzeczywiście polegał na świadomym znalezieniu we własnej psychice „zamku” czyli wspomnienia, które pozwalało znieść pobyt w obozie koncentracyjnym.

Jest także i kamyczek w polskim ogródku. Otóż, według Beevora i Cooper, Żydzi uciekali z Polski przed…. Marszałkiem Józefem Piłsudskim. Jest to bardzo ciekawa teza, bowiem stoi ona w rażącej sprzeczności z rzeczywistością II Rzeczypospolitej. Czy to nie narodowcy nazywali Piłsudskiego żydowskim obrońcą i protektorem. No, ale kto by tam wiedział, jak było naprawdę….

Jednak w tej beczce dziegciu znajdzie się i łyżka miodu. Należą do niej bardzo ciekawe opisy rozgrywek między gaullistami, a komunistami o władzę we Francji. Wszystko to okraszone przepychankami artystów i intelektualistów. Nie sposób pominąć także stosunku rządów Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych do francuskiej sceny politycznej.

Podsumowując książka nie zachwyca. Jest powierzchowna, na bardzo nierównym poziomie. Momentami bardzo ciekawa, jednak wykazująca dużą ignorancję jeśli chodzi o kontekst Europy Wschodniej. Mimo to warto po nią sięgnąć, choćby po to by zapoznać się z myślą kręgów artystycznych i intelektualnych Paryża.

Ocena recenzenta: 3/6

Daria Czarnecka

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*