Skrzydlata husaria | Recenzja

Ł. Sojka,  Skrzydlata husaria. Historia polskich lotników bombowych 

Polscy piloci niemal od samego początku polskiej myśli lotniczej i konstruktorskiej należeli do europejskiej, o ile nie światowej czołówki. Pasja do wzbijania się w przestworza była dla nich sensem życia, spełnionym dziecięcym marzeniem, życiową pasją, zawodem, któremu poświęcali wszystkie siły i energię. Kolejne pokolenia młodych ludzi z ogromnym podziwem i nieskrywanym szacunkiem chciało dołączyć do tego elitarnego grona tych, którzy mogą używać biało-czerwonej szachownicy, a piloci stawali się wzorami do naśladowania. Tak było w początkach Polski odrodzonej – tak jest i dzisiaj. Kto nie kojarzy takich nazwisk jak: Stefan Stec, Stefan Bastyr, Ludomir Rayski, Stanisław Skalski, czy współczesny nam Tadeusz Wrona. Skąd wziął się fenomen polskiego lotnictwa dowiemy się z książki Łukasza Sojki.

Omawiana pozycja na całe szczęście nie jest zwykłym, kronikarskim odtwarzaniem faktów historycznych odnoszących się do przeszłości polskiego lotnictwa od jego początków do współczesności. Jestem przekonany, że takich lektur na rynku jest już dość sporo i dość wyczerpująco przedstawiają one wskazaną tematykę. Gdyby więc i ta książka była kolejną z wielu tego typu nie byłoby w niej nic nowatorskiego, co wyróżniałoby ją na tle stosu jej podobnych. Jest jednak inaczej i to z kilku powodów.

Po pierwsze – bardzo dobra narracja. Kolejne rozdziały „Skrzydlatej husarii” przedstawiają najważniejsze etapy rozwoju polskiego lotnictwa (z dwoma moim zdaniem dużymi brakami, ale
o tym później). Lektura prowadzi czytelnika po kolei przez rok 1918 i problematyczne początki Polski i jej lotnictwa, udział kawalerii powietrznej w wojnie z bolszewikami, przewrót majowy, rozwój myśli konstruktorskiej i szkoleniowej z czasów 20-lecia międzywojennego, a w końcu także kampanię wrześniową z podniebnej perspektywy. Pomimo tego, że książka ma ponad 500 stron
w zasadzie nie nudzi. Opis jest żywy, wartki, plastyczny – w formie opowieści, bajki, historyjki
z zachowanymi proporcjami wstępu, rozwinięcia i zakończenia. Dzięki temu podczas lektury można zupełnie swobodnie poczuć świst powietrza, usłyszeć dźwięk silnika i spadających bomb. Dla mnie konwencja przypomina trochę opowieści do poduszki, ale jest bardzo przyjemna.

Nie można nie zwrócić uwagi na ogromną wiedzę autora. Widać, że nie męczy się on opowiadaniem i sprawia mu to ogromną przyjemność. Dodatkowym walorem są liczne zdjęcia, szkice, rysunki, dopasowane  do poszczególnych treści, co jeszcze skuteczniej wpływa na wyobraźnię czytelnika. Wyrazem biegłości autora w temacie „samolotowym” jest pojawienie się
w tekście poszczególnych części licznych anegdot, analogii, wspomnień, dygresji historycznych, przytaczania życiorysów. I choć czasem wydają się one nieco zbyt długie, to na pewno nie są wymuszone, albo sztuczne. Przeciwnie wynika to z płynności narracji i chęci podzielenia się nią
z odbiorcą. Nie jest to zła cecha, ale należałoby czasem zachować w niej umiar.

Ze swojej strony, jako żywo zainteresowany przeszłością Polski, serdecznie dziękuję autorowi za to, że w swojej książce w końcu  w przejrzysty sposób opisał dlaczego Józef Piłsudski nie darzył zbytnią estymą wojsk lotniczych i nie przykładał wysiłków do ich stałego rozwoju.
Wyrażam także uznanie, że przedstawił karierę generała Włodzimierza Zagórskiego, przedstawiając także kontrowersje z nim związane, nie atakował  Marszałka Śmigłego-Rydza, a wręcz przeciwnie szukał usprawiedliwienia dla jego kroków oraz wspomniał o oficerach-pilotach poległych w Katyniu – zainteresowanych, odsyłam do lektury.

Muszę też pochwalić autora za to, że w rozdziałach nie stosował zbyt wielu przypisów
z prac naukowych i już wydanych pozycji. W końcu udało się dzięki temu stworzyć coś co nie odstrasza ilością wiedzy technicznej, czy inżynierskiej, a jest własną odtwórczą, autorską wizją
i koncepcją piszącego. Z naciskiem muszę tu, że jeśli chodzi o to, co powinno być przekazane apropo możliwości kolejnych maszyn, ich konstruktorów, rozmiarów, czy osiągów zostało przedstawione w wystarczającej formie, a więc takiej, która zmusza osoby zainteresowane do dalszych poszukiwań informacji na własną rękę. Wszystko to nie byłoby możliwe gdyby nie bardzo dobre przygotowanie autora, kwerenda źródłowa i liczne przeczytania wspomnienia, a przede wszystkim pasja do tego, o czym się pisze.

Dodatkowo recenzowana pozycja niejako „przy okazji” przedstawia szczególnie ważne postacie dla rozwoju ruchu lotniczego w Polsce i na świecie. Jest to o tyle istotne, że przecież gdyby nie poszczególne postaci – inżynierowie, technicy, a w końcu piloci polskie przestworza rozwijałyby się dużo, dużo wolniej. Nie można o tym zapominać. Trzeba też pamiętać o tym, jaki był
w tamtym czasie stosunek większości państw Zachodu do wskrzeszonej Polski. A poprzez  takie postacie jak Franciszek Żwirko i Stanisław Wigóra, polskie samoloty zostały spopularyzowane,
a oni sami byli tak znani, jak dzisiaj Robert Lewandowski. 

Książka ma jeszcze jeden walor, który warto zauważyć. Skrzydlata husaria” spokojnie mogłaby być lekturą uzupełniającą do podręcznika do historii w szkole podstawowej i liceum. Według mnie można ją spokojnie użyć do tego, aby zobrazować wiele zbyt trudnych do zrozumienia fragmentów polskiej przeszłości, a uczniowie nie powinni mieć problemu z przyswojeniem treści.

Co do mankamentów, to najistotniejsze są trzy kwestie. W oczy rzuca się brak dwóch rozdziałów. Jednego dotyczącego roli polskich lotników w bitwie o Anglię, utrzymanego tak jak pozostałe
w konwencji opowieści, a nie wykładu. Mogłoby to być doskonałe uzupełnienie „Dywizjonu 303”.
W końcu to powieść Arkadego Fiedlera kształtowała wyobrażenie wielu pokoleń o tym fragmencie drugiej wojny światowej, a poza tym to naprawdę kawał polskiej historii na froncie tego konfliktu. Można było skrócić bardzo długi rozdział o lotnikach w kampanii wrześniowej, który czasami i tak bardzo, bardzo odbiegał od tematu, właśnie, żeby o to opisać. Ten aspekt jest o tyle ważny,
że w mijającym roku obchodzimy 70. Lecie bitwy o Anglię. Szkoda, że tego zabrakło.

 Podobnie rzecz ma się z brakującym w mojej opinii rozdziałem o współczesnych dziejach polskiego lotnictwa. W końcu na naszym niebie latają F-16, „Sokoły”, „Herkulesy”, „Migi” – słowem jest w czym wybierać. A Polacy spod znaku biało-czerwonej szachownicy walczyli w Iraku, Afganistanie i wielu innych miejscach. Wielka szkoda, że o tym nie wspomniano. Wówczas praca miałaby jeszcze bardziej całościowy charakter.

Ostatnia uwaga będzie dotyczyć właśnie przeciągania wątków, licznych dygresji i długości poszczególnych części. Nie może być tak, że rozdział dotyczący września 1939 jest najdłuższy
w całej pracy, a pierwszy ma zaledwie 18 stron. Proporcje zdecydowanie nie zostały prawidłowo dobrane. Dodatkowo jeszcze niektóre poboczne opowieści zdają się nie mieć końca i dosłownie „żyć swoim życiem”, a co najistotniejsze-wyraźnie zaburzają tok narracji, a czasem nawet się powtarzają i stają się kłopotliwe.

Jednak generalnie „Skrzydlatą husarię” należy uznać, pod wieloma względami za pozycję nowatorską i jedną z lepszych na rynku, wśród tych o tematyce lotniczej, Z pełnym przekonaniem polecam tę pozycję dużym i małym czytelnikom. W mojej opinii spokojnie może po nią sięgnąć zarówno pasjonat lotnictwa, jak i ten, który dopiero zamierza „wgryźć” się w tę tematykę. Każdy
z nich (mimo pewnych niedociągnięć w treści książki) wyniesie z lektury dużo dobrego.

Wydawnictwo: Znak Horyzont

Ocena recenzenta: 4/6

Dominik Majczak

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*