W centrum Świdnicy spod warstwy tynku wydobyto na światło dzienne relikty średniowiecznej kamienicy. – Takie obiekty można spotkać w Amsterdamie, Pradze, ale okazuje się, że też w Świdnicy – zachwyca się Dorota Wandrychowska, konserwator dzieł sztuki prowadząca nadzór konserwatorski nad pracami.
Takie okna ma Wawel, a wysokość budynku zostawia w tyle zamożne kamienice w czeskiej Pradze. Spod grubych warstw tynku kamienicy przy ul. Łukowej wyłania się niezwykła historia. – Skala i kompletność zachowanego wystroju sprzed bez mała 500 lat sprawia, że ta kamienica jest ogromnie cenna i nie mówimy tu o skali Dolnego Śląska, ale nawet Polski – konserwatorka nie kryje entuzjazmu.
Odkrycia dokonano przypadkiem. Świdnica od wielu lat realizuje długofalową akcję odnawiania zabytków. Władze miasta w tym roku wydały na nią 1,8 miliona złotych. Opłaciło się. Spod grubej warstwy tynku wydobyto na światło dzienne unikalne elementy, pochodzące ze średniowiecza. Fachowcy mówią o XIV-XV wieku. – Widać, że tutaj cywilizacja na wysokim poziomie rozwoju była już w średniowieczu – mówi Dorota Wandrychowska. – To świadczy o bogactwie tego miasta i jego mieszkańców.
Prawdziwe bogactwo
Z pewnością XV-wieczny właściciel kamienicy przy ul. Łukowej był bardzo bogaty. – O tym świadczą na przykład granitowe, masywne okna, do dziś ukryte w murach. Były wykute z olbrzymich bloków granitowych i nieznaną nam metodą wciągnięte na piętro – z zachwytem o odkrytych podczas remontu elewacji obiektach mówi konserwator. – Ale to nie wszystko. Są jeszcze niezwykle grube mury, budowane z wysokiej jakości cegły i wreszcie sama wysokość budynku. Takich kamienic nie miała nawet bogata Praga. Właściciel świdnickiej kamienicy był mieszczaninem, co pokazuje, jak zamożne było miasto, skoro mieszkaniec mógł się szczycić takim obiektem.
Prace na elewacjach były poprzedzone badaniami konserwatorskimi, one pierwsze zasygnalizowały, że obiekt kryje w sobie jakieś tajemnice. Wytyczne konserwatorskie zalecały dużą ostrożność przy usuwaniu tynków. Firma Jarosława Kowalczyka ze Strzegomia „Portal-renowacje” rzetelnie zastosowała się do tych zaleceń.
– Dzięki temu, że pracownicy bardzo ostrożnie skuwali wierzchnie warstwy, udało się nie zniszczyć średniowiecznych tynków. Okazało się, że pod spodem jest prawdziwe bogactwo. Niesłychanie interesujące są duże fragmenty murów pokryte fakturalnym tynkiem średniowiecznym. To bardzo rzadkie znalezisko. – To ciekawostka na dużą skalę. Rzadko się spotyka takie elementy zachowane na dużych powierzchniach na elewacjach zewnętrznych.
Zachwycają też odsłonięte monumentalne kamienne obramowania wokół okien na pierwszym piętrze. – To potężne ciosy kamienne – mówi konserwator. – Zastanawiające jest, w jaki sposób wciągnięto je w średniowieczu na taką wysokość.
Na elewacji bocznej widać też okna szczelinowe oraz prawie w pełni zachowany ostrołuczny kamienny portal bocznego wejścia. O ile tutaj zachował się charakter średniowieczny, o tyle od frontu kamienicy mamy do czynienia z wczesnym renesansem, który jest odsłaniany i opracowywany przez firmę Artis Konserwacja Zabytków. Widać na zachowanym cienkim tynku wyraźnie ręcznie malowane mocną intensywną czerwienią bonie, imitujące mur. – Są tu świetnie widoczne pasy, wytyczające prostokąty, co umownie nazwaliśmy boniami. Mają bardzo intensywny, czerwony kolor, a malowane były z dużą fantazją, bez zachowania rygorystycznej geometrii. Do tego dodać trzeba także piękne kamienne łuki nad wejściami. Na pewno mamy do czynienia z ogromnie cennym obiektem – dodaje Dorota Wandrychowska.
W obliczu tak bogatych i skomplikowanych znalezisk do współpracy został zaproszony dr Maciej Małachowicz, badacz architektury i specjalista z zakresu ochrony zabytków. Jest już pewne, że nie skończy się na zwykłym remoncie elewacji. – Oczywiście konieczna jest konserwacja odsłoniętych elementów, niełatwa kwestią pozostanie natomiast sprawa aranżacji. Na pewno prace nie będą tanie. Nie udźwigną ich sami mieszkańcy. Tutaj potrzebna będzie pomoc z zewnątrz. Jestem jednak przekonana, że ten obiekt zasługuje na szczególne traktowanie i wsparcie – mówi konserwator Wandrychowska.
Teraz specjaliści głowią się nad wyeksponowaniem znaleziska. Póki co Dorota Wandrychowska wraz z doktorem Maciejem Małachowiczem będą przygotowywać specjalną ekspertyzę. Będzie ona punktem wyjścia do dalszych prac.
Pod Złotym Gryfem i Janem Chrzcicielem
Kamienica, którą odkryto na rogu ulic Kotlarskiej i Łukowej należy do grupy najstarszej zabudowy Świdnicy. Kamienne piwnice pod nią datowane są na lata 1250-1300 i pierwotnie nad nimi wznosiła się drewniana konstrukcja szachulcowa, w późniejszych wiekach zmieniona na murowaną z cegły i kamienia. Nazwa kamienicy – Gospoda Pod Złotym Gryfem nawiązuje do legendy, według której w podziemiach tego domu miał grasować skrzydlaty potwór, pilnujący źródła znakomitej wody i straszący gości gospody. W mieście zapanowała wielka trwoga. Tak się złożyło, że w tym czasie w Gospodzie Pod Złotym Gryfem młodzieniec podczas gry w kości zabił dworzanina księcia Bolka I i za swój czyn został skazany na śmierć. Książę zadecydował jednak, że go ułaskawi pod jednym warunkiem – młodzieniec miał zabić gryfa. Sprytny młody człowiek założył błyszczącą zbroję i zszedł do piwnicy. Gdy gryf ujrzał w zbroi swoje odbicie, osłupiał, a ten moment wykorzystał młodzieniec, zadając mieczem śmiertelny cios. Na pamiątkę tej historii na rogu kamienicy umieszczono rzeźbiarską scenę walki młodzieńca z gryfem.
Pierwszym znanym właścicielem kamienicy był Hancko Lauterbach wzmiankowany w latach 1366-1382, rajca i ławnik miejski. W średniowieczu posesja, na której leży kamienica, otoczona była kamiennym murem. W późniejszych wiekach wzdłuż ulicy Łukowej dostawiono oficynę, która z czasem przekształciła się w odrębną kamienicę. Narożnik kamienicy obok sceny walki człowieka z gryfem zdobi także figura św. Jana Chrzciciela pod baldachimem.
Źródło: swidnica24.pl; wrocław.wyborcza.pl
Red. A. Grochowicz
Zdj. Łukasz Kufner – www.świdnica24.pl