Są kraje, w których potrafią kręcić filmy. Zwłaszcza wojenne. Do tych krajów z całą pewnością należy Federacja Rosyjska.
Z czystym sercem mogę stwierdzić, że kino radzieckie, a obecnie rosyjskie, plasuje się na pierwszym miejscu w całej światowej kinematografii. Niestety, na próżno szukać w polskich mediach publicznych (reklamowany jedynie przez AXN) zwiastunów najnowszego filmu Fiodora Bondarczuka pod tytułem „Stalingrad”. Jest to pierwszy od 2001 roku („Wróg u bram”) obraz bitwy pod Stalingradem. Tym razem mamy jednak do czynienia z historią opowiadaną przez rosyjskiego lekarza grupce Niemców uwiezionej pod gruzami rosyjskiego metra. Ów lekarz przedstawia im historię swojej matki przebywającej w Stalingradzie w latach 1941-1942.
Głównymi bohaterami jest mieszkanka stojącego przy przeprawie przez Wołgę domu Katia (Marina

Smolnikova), oraz pięciu żołnierzy, którzy jako niedobitki z różnych oddziałów muszą tegoż domu, a zarazem strzec jedynej drogi do przeprawy. Wśród żołnierzy znajduje się dowódca domu Gromow (grany przez Piotra Fyodorova). Bohater całej kampanii rosyjskiej, od czasów wkroczenia do Finlandii, do obrony Stalingradu; Aleksander Nikoforow (Aleksey Barabash), tenor sprzed wojny, który w 1939 zaciągnął się do Krasnejarmii i podczas walk na terenie Białorusi stał przeżył całkowitą przemianę, stając się zamkniętym w sobie, bezwzględnym brutalem; Wasilij Polyakov (Andrey Smoylakov), najstarszy z grupy, który w wyniku bombardowania Moskwy w 1941 roku utracił żonę i córkę; Michaił Chvanov (Dmitriy Lysenkov), snajper, dla którego wojna jest osobistą zemstą za śmierć siedmioletniego brata oraz Siergiej Astkhakov (Syergiej Bondarczuk), absolwent szkoły artylerii, którego oddział został rozbity przy pierwszym szturmie na miasto. Wśród przedstawicieli Wehrmachtu czołowym bohaterem jest kapitan Peter Kahn (Thomas Kretschmann – grał również w „Stalingradzie” z 1993 roku), potomek pruskich oficerów, którego zadaniem jest zdobycie nadwołżańskiego domu i wyprowadzenie armii dzięki przygotowanej przez Armię Czerwoną przeprawie.

Uwagę przykuwa przede wszystkim język, którym posługują się bohaterowie filmu. Podczas gdy żołnierze Wehrmachtu posługują się nienagannym niemieckim, czerwonoarmiejcy porozumiewają się tylko w języku rosyjskim, co jest niewątpliwym atutem filmu. Elementami godnymi uwagi jest również wierne odwzorowanie mundurów i uzbrojenia. Dodatkowo rzucają się w oczy spektakularne efekty pożarów, czy tzw. „slow motion” w chwilach walki wręcz. Sama walka także zasługuje na uwagę, przez wyjątkowy realizm i brutalizm, którego próżno szukać w innych filmach wojennych ostatniej dekady.
Najnowsza produkcja Bondarczuka, oparta na powieści Wasilija Grossmana „Życie i los”, jest produkcją obowiązkową, nie tylko dla miłośników kina rosyjskiego. Jest to film przedstawiający przede wszystkim relacje pomiędzy żołnierzami taktującymi wojnę jako osobistą zemstę, ale też pomiędzy oblężonymi okupantami i cywilami, wraz ze wszystkimi namiętnościami i okrucieństwami zachodzącymi między nimi. Jedynym, co prawda mało ważnym, elementem mało pasującym do całej produkcji jest poprzedzające film logo wytwórni Columbia, zamiast starego dobrego Mosfilmu…
premiera światowa: 10 października 2013
premiera polska: 29 listopada 2013
reżyser: Fiodor Bondarczuk
scenariusz: Ilia Tilkin, Siergiej Snezkin
czas: 2h 15m
Łukasz Nowok
Dimitrij Łysenko, Siergiej Bodnarczuk, Alieksiej Barabasz …… Jeśli już nie jest pisane grażdanką, to przynajmniej niech będzie zgodnie z zasadami ortografii polskiej która ze swojej natury lepiej oddaje rosyjską fonetykę. I wszystko na ten temat.