Elżbieta Sieradzińska, Wanda Rutkiewicz. Jeszcze tylko jeden szczyt
Legenda himalaizmu. Górom oddała całe swoje życie. Jej miastem był Wrocław – tam spędziła dzieciństwo i młodość, do Warszawy przeniosła się jako osoba dorosła. Znane i mniej znane, a nawet zupełnie dotychczas nieznane fakty z życia Wandy Rutkiewicz ujęła Elżbieta Sieradzińska w biografii tej niezwykłej kobiety.
Uparta. Oddana pasji. Z drugiej strony – wrażliwa na krzywdę innych. Trudno budowała związki – rozpadły się jej dwa małżeństwa, a ukochany – którego sama uważała za mężczyznę swojego życia – zginął w górach. Kobieta, którą podziwiano za życia, a można by nawet zaryzykować stwierdzenie, że już za życia była legendą, chociaż – przypuszczalnie – Ona sama by się za określeniem siebie jako ,,legendy za życia” bardzo wzbraniała, bowiem na kartach książki Elżbiety Sieradzińskiej został nakreślony portret skromnej osoby. Dziś – niezmiennie jest uwielbiana i podziwiana. Niedawno minęło ćwierćwiecze Jej tragicznej śmierci na Kaczendzondze.
To, co w książce aż razi to opisywanie śmierci ze szczegółami. Jak ktoś czyta o – przepraszam – pakowaniu rozkładających się zwłok do plecaka, to aż się słabo robi. Ja jestem w stanie zrozumieć, że autorce zależało na bardzo dokładnym opisaniu życia i dokonań najsłynniejszej polskiej himalaistki, ale tego opisy w stylu tego przywoływanego powyżej są… nie na miejscu. Poza jednym (powyższym) minusem uważam, że książka to naprawdę porządnie przygotowana biografia. Niestety, takich opisów jak ten wyżej przywołany – jest w książce kilka.
Miejscami bardzo irytująca jest oprawa graficzna – użyte zdjęcia są ciemne, niewyraźne, oczy bolą od patrzenia. A kiedy czyta się naprawdę ciekawy tekst – aż się chce przyjrzeć fotografii, dzięki której (być może) dowiemy się czegoś więcej o osobie, której on dotyczy (w przypadku tej jednej konkretnej książki – o Wandzie Rutkiewicz).
Książek o himalaizmie i himalaistkach powstało bardzo wiele. Ta jednak jest wyjątkowa pod tym względem, że autorka sięgnęła do źródeł dotąd niepublikowanych – między innymi do wspomnień Marii Błaszkiewicz, matki Wandy Rutkiewicz. Nie tylko. To chyba jedyna książka o Rutkiewicz, której autorka próbuje wyjaśnić, jak doszło do jej śmierci (mimo – znowuż – aż nadto szczegółowego opisu znalezionych zwłok).
Cztery. Taka jest ocena końcowa. Gdyby nie wspomniane opisy, ,,5” postawiłabym spokojnie. Mówi się, że przedobrzyć – też nie jest dobrze. Autorka – niestety – trochę przedobrzyła. To znaczy: przesadziła ze szczegółami.
Wydawnictwo: Znak
Ocena recenzenta: 5/6
Helena Sarna