Skansen powstał w 2015 roku i zawiera już 21 modeli 3D wraków odnalezionych na wodach Zatoki Gdańskiej. Badacze nie zwalniają tempa i do końca roku chcą dodać modele kolejnych 4 statków.
Do początku lipca chcemy zakończyć prace przy czterech wrakach z okresu od XVI do XVIII wieku, odnalezionych kilka lat temu niedaleko Westerplatte. Myślę, że do końca roku powinniśmy je pokazać w wirtualnym skansenie – powiedział dr Tomasz Bednarz, jeden z nurków.
Obecnie swoje wysiłki badacze skupiają na pozostałości statku handlowego z XVI wieku. Jeśli wszystko pójdzie z planem, to prace nad nim skończą już na dniach. To dość duży obiekt jak na ten akwen. Najpierw oczyścimy elementy konstrukcyjne tego wraku, pozostałości statku. Następnie sporządzimy dokumentację fotograficzną – skomentował dr Bednarz.
Wirtualny Skansen Wraków Zatoki Gdańskiej powstał w 2015 roku. Obecnie na jego stronie internetowej można znaleźć 21 trójwymiarowych modeli wraków. Skansen jest finansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku. Większość modeli przedstawia żaglowce, które zawijały do Gdańska w okresie od XV do XIX wieku. Każdy model na stronie internetowej jest dokładnie opisany i zlokalizowany na mapie. Najczęstszą przyczyną ich zatonięć były sztormy. W skansenie mamy stosunkowo dużą liczbę wraków statków, które były używane lokalnie – mniejszych jednostek płaskodennych, które tonęły na skutek zmiennych warunków pogodowych – wyjaśnił dr Bednarz. Dodał też, że Morze Bałtyckie nigdy nie było akwenem łatwym do żeglugi, więc tym cięższe było to w dawnym czasach. Większość wraków zachowała się jedynie częściowo, niekiedy modele na stronie przedstawiają tylko pozostałości jednostki, jak na przykład zarys kadłuba czy fragmenty wręg.
WSW może się też poszczycić modelem polskiego niszczyciela ORP Wicher, zatopionego przez Luftwaffe we wrześniu 1939 roku. Model 3D ORP Wicher jest jedynym, jaki wykonaliśmy w ramach WSW, modelem wraku metalowego – powiedział dr Bednarz. – Wrak znajduje się na stosunkowo niewielkiej głębokości, niedaleko miejsca, gdzie został zatopiony. To duży obiekt, znacznie większy od drewnianych żaglowców, które zazwyczaj dokumentujemy. Tamte mają około 20-25 metrów, Wicher ma ponad 80 m. W tym przypadku ilość danych diametralnie wzrosła, podobnie jak czas pracy. By zbudować model 3D tego okrętu, wykonaliśmy 33 tys. zdjęć.
Przed stworzeniem modelu 3D wrak należy oczyścić w możliwie największym stopniu. Zajmuje to kilka dni, zależnie od jego położenia i głębokości. Następnie nurkowie zaczynają proces podwodnego fotografowania tzw. metodą fotogrametryczną. Polega ona na rejestrowaniu obrazu w niewielkiej odległości od wraku. Uzyskany materiał jest montowany specjalnym programem w pracowni gdańskiego muzeum. Praca jest o tyle trudna, że wykonujemy ją w warunkach dla człowieka nienaturalnych – skomentował Zbigniew Jarocki, nurek WSW. Sprzęt, którego używamy, sporo waży. Nie jesteśmy zbyt mobilni pod wodą, poruszanie się w skafandrach nie jest łatwe. Pomaga nam technologia, choć np. praca z tzw. eżektorem, który sam w sobie jest ciężki, wymaga wysiłku. Na trudność pracy wpływa też głębokość, na jakiej spoczywa wrak – im głębiej pod powierzchnią tym jest to trudniejsze.
Trud nurków przynosi rezultaty. Kolekcja wirtualnych wraków jest cały czas uzupełniana o kolejne modele. Każdy z nich dostarcza nam informacji o tym, jak wyglądała dawniej żegluga, handel prowadzony przez Gdańsk, czy jak wyglądało codzienne życie marynarzy na statkach.
Źródła: wsw.nmm.pl, dziennikbaltycki.pl
Fot. wsw.nmm.pl
Bartłomiej Kmiecik