J. J. Moore, Zastrzelić, zadźgać i otruć, czyli historia morderstwa
Już od jakiegoś czasu nasila się moda na wydawanie w formie książkowej wszelakich syntez– popularnie nazywanych „historiami”. A to na rynku wydawniczym pojawia się historia dyplomacji, historia polskiego wywiadu, historia medycyny (czy którejś z jej specjalizacji) etc. Teraz nakładem krakowskiego Znaku Horyzont ukazuje się historia morderstwa o jakże wdzięcznym tytule „ Zastrzelić, zadźgać i otruć”.
Piękny tytuł. Prawda? Taki finezyjny. Idealnie dobrany. I bardzo dokładnie przetłumaczony z oryginału, bo taki właśnie dla swego dzieła wymyślił autor Jonathan J. Moore, który specjalizuje się w pracach na temat śmierci, zabójstw i narzędzi skracania życia ludzkiego. Tym razem polskie tłumaczenie jego pracy też wydało krakowskie wydawnictwo, które przy okazji wyrządziło książce mega krzywdę– wydało ją na kredowym papierze, w całości, co automatycznie powoduje, iż w moich oczach pozycja od razy traci, co najmniej jeden punkt na skali. Jednak akurat w przypadku tej pozycji, choć cierpiałem prawdziwe katusze w czasie lektury, jestem w stanie zrozumieć, dlaczego wydawcy użyli tego materiału. Niewątpliwie z uwagi na sporą, naprawdę dużą ilość rycin, fotografii i ilustracji. Pojawiają się właściwie a każdej stronie, co niewątpliwie całkiem pokaźnie urozmaica czytanie i po prostu je umila.
Książkę Moor’a po prostu bardzo lekko się czyta i w jakiś sposób sprawia przyjemność, mimo iż opisy niektórych morderstw, zamachów czy egzekucji może nie tyle „mrożą krew w żyłach”, bo aż tak źle nie jest, co są nazbyt szczegółowe i całkiem precyzyjne. W ten sposób czytelnik uzyskuje naprawdę szczegółowy obraz ostatniego dnia z życia Juliusza Cezara, J. F. Kennedyego, Johna Lennona czy Abrahama Lincolna. Z drugiej też strony dowiadujemy się jak mogłyby zmienić się losy świata gdyby niektóre zamachy się powiodły.
W „Zastrzelić, zadźgać i otruć” ujmuje mnie też generalne odejście autora do pisania o tak „ciężkich” sprawach. Styl narracji jest miły dla oka (?), ucha (?), czy może naszego umysłu, który z czarnych szlaczków składa sobie zdania i całą opowieść. W pisarstwie Moore’a jest też coś takiego, co czasem irytuje. Nie wiem może to właśnie to lekkie i płytkie podejście do spraw, które wymagałyby powagi? Bo o śmierci powinno się pisać tylko poważnie. Czy aby jednak zawsze jest to konieczne? Bo miejscami miałem wrażenie, że tej powagi w książce po prostu zabrakło. Mimo tego generalnie „Zastrzelić, zadźgać i otruć” należy ocenić całkiem pozytywnie. Zwłaszcza z uwagi na bogato ilustrowaną treść i przyjemny styl.
Wydawnictwo: Znak Horyzont
Ocena recenzenta: 4.5/6
Dawid Siuta