Amerikanskij szpion. Największa kompromitacja KGB w historii | Recenzja

John Barron, Amerikanskij szpion

Gdyby bliżej przyjrzeć się historii „zimnej wojny” łatwo dostrzec, że przez cały okres tej rywalizacji o władzę nad światem, Stany Zjednoczone były zawsze o krok przed rywalem. W końcu, kiedy z pozoru potężny Związek Radziecki upadł kraj z gwiaździstym sztandarem stał się niekwestionowanym panem naszej planety. I nie jest żadną tajemnicą, że do tego wszystkiego przyczynił się genialny wywiad zagraniczny USA, który potrafił wyprowadzić w pole służby kontrwywiadowcze wroga. John Barron w „Amerikanskijm szpionie” opowiada nam o największym sukcesie FBI, będącym zarazem największą kompromitacją KGB.

 „Amerikanskij szpion” Johna Barrona jest opowieścią o grupie ludzi wywodzących się z najróżniejszych środowisk, których połączyła wspólna sprawa– operacja FBI pod kryptonimem „Solo”, która w sumie jest główną „bohaterką” tej książki, która praktycznie na każdej ze stron dostarcza dużej dawki adrenaliny. W publikacji można odnaleźć naprawdę wiele opisów, które może i miejscami nużą, ale na szczęście nie pozwalają zagubić się w gąszczu wątków na poruszenie, których decyduje się autor.  Okazuje się, bowiem, że każdy z nich, choć pozornie niepotrzebny, coś wnosi a po kilkunastu stronach pozwala nam zrozumieć, dlaczego historia potoczyła się tak a ni inaczej.  Ponadto w książce pociąga żywa akcja. Naprawdę żywa, czego osobiście nawet nie spodziewałem się po książce, która przecież nie należy do beletrystyki. A „Amerikanskijego szpiona” czyta się naprawdę jak powieść szpiegowską i to taką z wyższej półki. Po za tym na wyobraźnię ogromnie działa też fakt, że każde z wydarzeń, o których możemy tu przeczytać mało miejsce naprawdę. Żaden pisarz thrillerów szpiegowskich nie powstydziłby się takiego dzieła.

Bardzo do przekonania trafia też wizja głównych aktorów w spektaklu pod tytułem „Operacja ‘Solo’”. Morris i Jack Chilldsowie oraz prowadzący ich agenci federalni są przedstawieni niezwykle naturalnie. Jak ludzie z krwi i kości, którzy chorują, lubią wypić i mają swoje sympatie i antypatie oraz przywary. Ich losy, czasem troszkę zbeletryzowane, bo przecież autor nie dysponował stenogramami prywatnych rozmów dostojników ZSRR czy agentów FBI i CIA, naprawdę potrafią zrobić na czytelniku duże wrażenie. Właśnie w takich wypadkach wychodzi na jaw kunszt pisarski autora.

Lektura uświadomiła mi też, jak dużą rolę nie tylko w naszym życiu, ale i w wielkiej polityce odgrywa przypadek. Obie opisane w książce operacje wywiadowcze (amerykańska „Solo” i wspomniana niejako przy okazji, radziecka „Morat”) trwały latami tylko przez szczęśliwy splot okoliczności i genialną wprost grę wywiadowczą działacza komunistycznego, a jednocześnie chyba najlepszego amerykańskiego szpiega, wynoszącego informacje z Kremla– Morrisa Chilldsa. Czasem grę wywiadów i życie mógł on przegrać przez niewielkie potknięcie lub inną konfigurację okoliczności. A on po prostu miał szczęście.

Jak wspomniałem, treść książki, po za małymi wyjątkami, które potrafią znużyć, jest całkiem dobra. Pozycję czyta się szybko a czasem po prostu nie ma się ochoty jej odłożyć – właśnie tak, jak w przypadku najlepszych kryminałów i thrillerów. A klimat szpiegowski podkręca jeszcze dobrze według mnie, zaprojektowana okładka i ciekawy materiał graficzny, przygotowany przez wydawcę, wprost z epoki i Kremla!

Wydawnictwo: Bellona

Ocena recenzenta: 5/6

Dawid Siuta

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*