Aleksandra Knapik, Rola polskich arystokratek w projektowaniu i zakładaniu ogrodów krajobrazowych w II połowie XVIII i I połowie XIX wieku
Czy ogrody mogą stanowić coś głębszego poza przekazem estetycznym, poza pewną dawką autoreklamy, próżności założyciela? Czy założenia ogrodowe mogą stanowić część polityki „nacisku” edukacyjnego na społeczeństwo? Dzięki lekturze książki Aleksandry Knapik Rola polskich arystokratek… okazuje się, że tak. Co ciekawe, to przesłanie jest dziełem niezwykłych kobiet, które w świecie zdominowanym przez mężczyzn, pełnych honoru, ale kiepskiej umysłowości, stanowiły śmietankę naszego społeczeństwa. Genialne, przebiegłe, bogate i wpływowe… Ale o tym musicie przekonać się sami.
Sens polityczny krajobrazu
Pierwsze ogrody krajobrazowe na ziemiach polskich miały się pojawić dopiero w okresie panowania Stanisława Augusta. Jak słusznie podkreślił Piwkowski, ogrody angielskie, jak i loże wolnomularskie, „stały się wśród polskich wyższych sfer społecznych i środowisk intelektualnych owego czasu przedmiotem mody, stanowiąc zarazem płaszczyznę ważnych kontaktów i powiązań towarzyskich oraz arenę wspólnego działania dla dobra społecznego”. Sztuka ogrodowa stała się także drugą obok kolekcjonerstwa dziedziną kultury artystycznej, w której utrwaliły się kierunki zainteresowań epoki (s. 51).
Własne strategie poszerzania wpływów politycznych rozwijały również polskie arystokratki, których ambicje polityczne mogły być urzeczywistniane wyłącznie przy boku mężczyzny polityka. Nowe wzorce zachowań, w których znaczącą rolę odgrywały zakulisowe rozrywki, pozwoliły im na umiejętne przeprowadzenie niejednej intrygi politycznej. Kobiety pozbawione publicznych stanowisk, przygotowując odpowiednią oprawę uroczystości w przestrzeni ogrodowej, mogły zyskiwać sobie nie tylko sojuszników, ale również przychylność opinii publicznej. Pejzażowa rewolucja powiązana ze świadomością polityczną mogła zatem zostać wykorzystana jako narzędzie oddziaływania na szersze kręgi społeczne (s. 56).
Nic dodać, nic ująć. To kwintesencja założeń, które Autorka daje nam na tacy już na samym początku swej pracy. Późniejsze rozdziały tylko umacniają tą tezę, przy okazji kreśląc sylwetki „najżywszych kobiecych” umysłów połowy XVIII i początku XIX stulecia.
I co dalej?
Książka Rola polskich arystokratek… liczy 633 strony, a podzielona jest na sześć rozdziałów. Pierwszy dotyczy ogólnych pojęć związanych z kulturą „ogrodową”, która stała się trendy w połowie XVIII wieku. Autorka opisuje nam style, które gościły na salonach – francuski (geometryczny, obecnie tracący na znaczeniu i zwyczajnie uważany za mało gustowny), angielski (pozostawiający roślinność jej odwiecznym prawom natury) oraz włoski (natura współgrająca z „antycznymi ruinami”, nawiązującymi do zabytków z czasów greckich i rzymskich).
Pozostałe opowiadają o naszych najważniejszych arystokratkach, które poprzez „politykę ogrodową”, kształtowały postawy patriotyczne oraz edukacyjne wśród szlachty, arystokracji oraz śmietanki towarzyskiej stolicy i Rzeczypospolitej. Do grona słynnych miłośniczek ogrodów zaliczano „koryfeuszki ówczesnej epoki”: Izabelę z Flemmingów Czartoryską, Helenę z Przeździeckich Radziwiłłową, Izabelę z Czartoryskich Lubomirską i Aleksandrę z Czartoryskich Ogińską. (s. 57)
Poza tą pierwszą bohaterką książki, z pozostałymi nie miałem dotychczas przyjemności się zaznajomić. Zresztą okres ostatniego króla i czasów po rozbiorowych nie bardzo mnie dotąd interesował. Zawsze wydawało mi się, że nasza arystokracja żyła w amoku dawnych czasów, tęskniąc za czymś, co sama zaprzepaściła. Ich żywot zdawał mi się trawiony próżnymi rozrywkami, których głównym celem było zatarcie niedawnych upokorzeń – najazdów, upadku państwowości polskiej i chęć bycia modnym.
Jednak Aleksandra Knapik już od początku daje nam do zrozumienia, że taki obraz jest ogromne wypaczony i niesprawiedliwy. Okazuje się bowiem, że działalność artystyczna na polu sztuki ogrodowej dla kobiet, które nie odgrywały istotnych ról politycznych, mogła stanowić rodzaj „armat ukrytych wśród klombów”. Kobiety w trudnych momentach historii stawały się złotymi orędowniczkami eksponowania uczuć i postaw patriotycznych – matki, żony, siostry pielęgnowały pamięć o przodkach, bohaterach i walczących o wolność. Celem pani na Puławach było uświadomienie rodakom wielkości ich własnej historii oraz podtrzymywanie pamięci o bohaterach narodowych. Helena Radziwiłłowa w arkadyjskim Domku Gotyckim urządziła „mieszkanie rycerza”, stanowiące prywatną świątynię chwały i odwagi jej syna, napoleońskiego generała, księcia Michała Gedeona. Zabieg ten był charakterystyczny również dla innych przedstawicieli arystokracji, którzy historię narodową postrzegali przez pryzmat historii rodowej (s. 60-70).
Tak więc, poprzez zakładanie ogrodów, a w dalszej kolejności, kultywowanie tradycji dworskich dostosowanych do aktualnych okoliczności było instrumentem nacisku oświeconych dam, które w ten sposób dokładały starań, aby polski duch nie zamarł. Izabela z Flemmingów Czartoryska nie tylko stała się jedną z prekursorek polskiego muzealnictwa, ale i „światowej” edukacji młodzieży pochodzącej z zamożnych rodów.
Choć sama nie posiadała formalnego wykształcenia, to w toku swych podróży, gdzie miała styczność z najświatlejszymi umysłami Europy, wyrobiła sobie niepodważalny smak, erudycję oraz światopogląd.
W książce znajdziecie mnóstwo rycin i reprodukcji, ale większość jest czarnobiała. Wielka to szkoda, bowiem feeria barw mogłaby bardziej oddać nastrój i wykwintność tworzonych arcydzieł ogrodniczych. Zastanawiam się czy to celowy zabieg, czy tylko w takich rysunkach zachowały się jedyne przedstawienia tych założeń.
Tak czy inaczej – i tak świetnie dają ogląd w to, jak wiele pracy, jaki ogrom uroku i wdzięku posiadały takie arystokratyczne ogrody. Jakże nasze współczesne wydają się być bezbarwne, kruche i zapuszczone. Jaka szkoda, że ogrody na – obecnie warszawskich – Powązkach nie dotrwały do naszych czasów.
W tekście zamieszczono również cały ogrom fragmentów listów, wspomnień najważniejszych postaci epoki, głównie polskiej, ale i zagranicznej. Są tu zapiski króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, znanych polskich literatów, artystów czy polityków. Jeśli chodzi o fragmenty „notatek gospodarskich”, to jest trochę gorzej. W tej kwestii jestem ignorantem, za co ogromnie przepraszam.
Rola polskich arystokratek… Post scriptum
Książkę Rola polskich arystokratek… czyta się ciekawie. Wbrew temu, co sugeruje tytuł, więcej tutaj mamy informacji odnośnie życia polskiej śmietanki towarzyskiej, niż o samych ogrodach. Te ostatnie są niejako tłem do działalności politycznej, kulturalnej i edukacyjnej wymienionych powyżej magnatek.
Dotychczas nie zastanawiałem się nad tym, czy ogród lub założenie parkowe może mieć jakieś głębsze przesłanie. Wydawało mi się, że pełniły one bardziej funkcję rozrywki, albo część reprezentacyjną stanu posiadania polskiej szlachty. Oczywiście pełniły tę rolę również, niczym współczesne reklamy, ale okazuje się, że miały też głębsze przesłanie.
I trzeba tutaj powtórzyć – jak człowiek mało wie, jak małą ma świadomość własnej przeszłości. Opisywane przez Autorkę bohaterki były kobietami nietuzinkowymi, które nie tylko czerpały z życia tyle ile się dało, ale i w swych przedsięwzięciach wybiegały w przyszłość. Jakże niezwykłym przeżyciem byłoby dla mnie móc je poznać osobiście.
Co więcej, przyznać muszę, że w porównaniu z ich wiedzą, doświadczeniem, przebiegłością i pomysłowością, czuję się jak przemądrzały gołodupiec. I wstyd mi za braki w wykształceniu czy znajomości dziejów naszego kraju, i głupio bo moja wyobraźnia okazała się ogromnie uboga.
Z tych oraz innych powodów polecam lekturę tej pozycji.
Wydawnictwo Księgarnia Akademicka
Ocena recenzenta: 5/6
Ryszard Hałas
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Księgarnia Akademicka.