Ani kroku do tyłu. Wspomnienia żołnierzy walczących w batalionach karnych | Recenzja

Aritom Drabkin, Ani kroku do tyłu. Wspomnienia żołnierzy walczących w batalionach karnych

Słynny rozkaz numer 227 „Ani kroku wstecz” ludowego komisarza obrony Józefa Stalina z 28 lipca 1942 roku nakazywał stworzyć w Armii Czerwonej bataliony karne. W ich szeregach żołnierze, którzy popełnili różnego rodzaju wykroczenia, mieli „szansę” zrehabilitowania się w boju – odkupienia krwią swoich win, odzyskania dobrego imienia i powrotu do normalnej służby. Jak na praktyki stosowane w Armii Czerwonej, brzmiało to zachęcająco. Szybko okazało się jednak, że oddziały „sztrafników” (od sztrafnoj, czyli karny), jak nazywano ich żołnierzy, są mięsem armatnim rzucanym przeważnie w celu „rozpoznania bojem” lub „rozminowywania” pól minowych na nieprzyjacielskim przedpolu…

Co ciekawe – ów rozkaz – dał prawo, tzw. oddziałom zaporowym, możliwość rozstrzeliwania na miejscu złapanym żołnierzom, choć najczęściej zawracano ich z powrotem na pole walki. Żołnierze zdali sobie sprawę, że już nie ma gdzie się się cofać.

Aritom Drabkin postanowił rozliczyć się z wojenną przeszłością Rosjan – zebrał wspomnienia osiemnastu „sztrafników”, którym udało się przeżyć okrutny czas wojny. Natomiast wydawnictwo Oskar zdecydowało się na wydanie jego książki (oryginalny tytuł brzmi: Ja drałsia w sztrafbatach), której tytuł jest bardzo oczywisty do treści: Ani kroku do tyłu. Wspomnienia żołnierzy walczących w batalionach karnych. Choć obecnie na rynku jest wiele książek o podobnej tematyce, owa książka nie wnosi nic nowego w ponurą historię sołdatów – jest jednak bardzo ciekawa. Obecnie w literaturze historycznej zauważalny jest zwrot ku odkrywaniu prawdziwego obrazu lat wojennych i nawet rysuje się pewna konfrontacja starego opisu (tego, który szedł ramię w ramię z radziecką propagandą czasu wojny) z nowym. Autor odkrywa przed nami zakamarki radzieckiej duszy, pomaga zrozumieć fenomen walki na radzieckim froncie.

Żołnierzom walczącym za Mateczkę Rosję znana jest tylko jedna taktyka – napierać masą ciał. Ktoś w końcu zabije Niemca. I choć powoli, jednak nieuchronnie zawodowe dywizje niemieckie topnieją. Po trupach – do celu.

Żołnierze w karnych batalionach są gotowi na śmierć. Zawsze i wszędzie. Idąc w bój, nie krzyczeli: „Za Ojczyznę! Za Stalina!”. Tam słychać było tylko ochrypłe wycie i ordynarne przekleństwa, póki kule i odłamki nie zamknęły gardeł krzyczących. Nie w głowie był Stalin, kiedy przy nich stawała śmierć.

Najbardziej druzgocące dla mnie, były przewinienia, za które żołnierze trafiali do karnych jednostek. Jeden z sołdatów wspomina: „Szofer” dowoził prowiant i zabrał bochenek chleba i parę puszek tuszonki. Poczęstowawszy jednego żołnierza, najprawdopodobniej wygadał się o tym i ten go wydał. Oskarżono go o kradzież państwowego mienia. Skazano go na pięć lat z zamianą na trzy miesiące karnej kompanii. To oczywiście tylko jedna z niewielu przytoczonych historii. Aby poznać mroczniejsze sekrety – należy sięgnąć po książkę.

Plusem tych wszystkich relacji, jest niezwykły realizm wojny, która niszczy w człowieku odwieczne zasady moralności i sprawiedliwości. Jednak – jak wielu byłych żołnierzy przyznaje – trzeba pamiętać o tamtych dniach. Najlepszą pamięcią jest prawdziwa opowieść o wojnie, otwarcie archiwów, opublikowanie nazwisk tych, którzy byli odpowiedzialni za te podłości. Za chwilę nie będzie już wśród żywych świadków i czarne plamy przysłonią na zawsze prawdę.

Wojny zawsze zmieniały ludzi w nawóz, który użyźniał glebę przyszłości. Poległych zapominano, a niewygodne fakty wybielano. Rosyjska pamięć o doświadczeniu II wojny światowej w ostatnich latach została znacznie poszerzona, jednak nadal jest w dużym stopniu niepełna i nieprawdziwa. Warto przeczytać Ani kroku do tyłu. Polecam.

Ocena recenzenta: 5/6

Anita Świątkowska

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*