Paweł Zych, Bestiariusz słowiański. Uniwersum
Czy można powiedzieć, że zainteresowanie słowiańską kulturą przeżywa swój renesans? Nie wiem tego na sto procent, ale można zauważyć, że w ostatnich latach na rynku wydawniczym pojawia się coraz więcej tytułów, których akcja i bohaterowie (zwłaszcza ci nadprzyrodzeni) w jakiś sposób nawiązują do naszych przedchrześcijańskich korzeni. W social mediach dla tego typu książek funkcjonuje określenie slavic book. Z pewnością Bestiariusz słowiański. Uniwersum Pawła Zycha należy do tej grupy.
Bestiariusz słowiański. Uniwersum to kolejna część serii Legendarz, ukazującej się nakładem Wydawnictwa BoSz. Autorzy zabierają w niej czytelników w świat znanych i zupełnie zapomnianych baśni, legend i ludowych podań.
Książka Pawła Zycha stanowi pewnego rodzaju przewodnik po postaciach i miejscach opisywanych we wcześniejszych częściach Legendarza. Jednocześnie można traktować ją jako osobną pozycję i bez przeszkód czytać bez znajomości poprzednich książek.
Wydanie
Posiadam w swoich zbiorach Bestiariusz słowiański. Część pierwsza i druga Wydawnictwa BoSz, więc wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Nie zmienia to jednak faktu, że wydanie jest po prostu piękne. Twarda, solidna oprawa, nieco większy format i masa postaci – to pierwsze, co zwraca uwagę czytelnika.
Tym, co – moim zdaniem – jest największym atutem Bestiariusza są ilustracje. Paweł Zych ma niesamowitą wyobraźnię. Mnogość postaci zaskakuje i, chociaż tego nie sprawdzałam, mogę zaryzykować stwierdzenie, że nie znajdziemy tutaj choćby dwóch „prawie identycznych” stworów. Nawet jeśli przedstawiana jest jakaś grupa, na przykład domowiki, każdy z nich jest indywidualnością.
Ilustracje w Bestiariuszu mają też swoisty klimat, który wpisuje się w estetykę całego Legendarza, a ta z pewnością jest charakterystyczna. Są trochę baśniowe, ale z drugiej strony odrobinę mroczne i pozbawione cukierkowości.
Przy tym wszystkim autorowi udało się osiągnąć efekt „swojskości”. Podróżując przez Uniwersum ma się wrażenie, że wszystkie zilustrowane miejsca i postaci (nawet te brzydkie mamuny i inne latańce) pochodzą z naszego słowiańsko-ludowego podwórka i są w jakiś sposób… bliskie?
Witajcie w naszej bajce
Bardzo spodobał mi się sposób zaprojektowania Uniwersum. Autor wyjaśnił swoje intencje i zamysł we Wstępie, dzięki czemu czytelnik wchodzi do Królestwa wyposażony we wskazówki, które ułatwiają odnalezienie się w tej nieprzewidywalnej krainie.
Samo Królestwo jest również ciekawą koncepcją. Możemy odnieść je do obszarów geograficznych, ale dzisiejsze i dawne granice państw nie są ważne. Istotna jest kultura i wierzenia, które przetrwały na przestrzeni setek lat. Warto jednak nadmienić – i mam nadzieję, że nie będzie to spoilerowanie – że nie znajdziemy tutaj przedchrześcijańskich plemion i oddawania czci słowiańskim bogom.
Autor przedstawił bardziej niekonwencjonalne podejście, w którym trafiamy do – mniej więcej – XIX wieku. Stąd słowiańskość w Bestiariuszu jest bardziej „ludowa” – trochę taka, jaką można znaleźć nawet dzisiaj na wielu wsiach. Dlatego w Uniwersum polne kapliczki istnieją obok pradawnych kurhanów i porzuconych chramów.
Poruszając się po Królestwie, nie odwiedzamy znanych z nazwy miast i wsi. Wędrujemy do miejsc, które towarzyszą każdej ludzkiej osadzie lub znajdują się w jej pobliżu. Poznajemy je jednak z perspektywy nadprzyrodzonej.
Dowiadujemy się między innymi, jaką funkcję dawniej pełniła kostnica i jakie monstrum można było tam spotkać, dlaczego nie wolno było pracować w polu w południe, co mogło się przydarzyć złym ludziom w głębi lasu oraz co, oprócz wiatru, hula na pustkowiach.
Wśród utopców, sekutnic i dzikich juhasów
Najciekawszą częścią Uniwersum był dla mnie rozdział Bohaterowie, złoczyńcy i magiczne artefakty. Tutaj poznajemy ludzi, którzy wskutek działania sił magicznych padają ofiarą klątwy lub nabywają nadprzyrodzonych zdolności. Jest to przegląd naprawdę barwnych, różnorodnych postaci.
Wiele z tych historii jest znanych lub przynajmniej znajomych. Poznajemy na przykład alternatywną, bardziej mroczną wersję baśni o Jasiu i Małgosi, znajdziemy również przerażającą Babę Jagę i zbója Madeja. Nie brak również mniej znanych legend, jak ta o narzeczonej zbójnika, parobku z piekła, czy tragarzu duchów. Wszystkie te opowieści są wciągające i pełne humoru.
Z Bestiariusza słowiańskiego. Uniwersum dowiadujemy się również, że ”nieludzkie” postaci rozumne mogą organizować się w społeczności, i to podzielone na stany, budować domostwa i tworzyć klany. Poznajemy ich dokładny wygląd, zwyczaje i środowisko, w którym żyją.
Bestiariusz słowiański. Uniwersum – podsumowanie
Świetnie bawiłam się przy lekturze Bestiariusza słowiańskiego. Uniwersum. Warto pamiętać, że nie należy go traktować jako „prawdy objawionej” na temat przedchrześcijańskich wierzeń, a raczej punkt wyjścia do własnych poszukiwań wiedzy w tym obszarze lub po prostu jako ciekawą rozrywkę.
Warto zwrócić uwagę na bibliografię, bo można znaleźć tam zarówno zbiory podań i legend, jak i opracowania ludowe na temat m.in. słowiańskiej demonologii. Pojawiają się tam nazwiska takie jak Pełka, Moszyński i Baranowski.
Przedstawione w Bestiariuszu opowieści również nie są jedynymi możliwymi wersjami. W oryginale mogą się różnić w zależności od regionu, ale w Bestiariuszu tworzą spójną, zajmującą całość.
Wydawnictwo: BoSz
Ocena recenzenta: 5/6
Aleksandra Bernatek-Krakowiak
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem BOSZ.