Potop. Czas hańby i sławy 1655-1660, okładka

Potop. Czas hańby i sławy 1655-1660 |Recenzja

Sławomir Leśniewski, Potop. Czas hańby i sławy 1655-1660

Dlaczego „potop szwedzki” tak bardzo wpłynął na postrzeganie dziejów Rzeczypospolitej? Czy to wynik traumatycznych wydarzeń, które wpłynęły na ogólny obraz naszych dalszych losów historycznych? A może sentymentalizm, który został nam wszczepiony przez Henryka Sienkiewicza, który pisał ku „pokrzepieniu serc”? Pewnie i jedno i drugie. Niemniej należy zauważyć, że losy potopu to również czas wielkich postaci – zdrajców – Hieronima Radziejowskiego, Janusza Radziwiłła czy Krzysztofa Opalińskiego. To również czas wielkich bohaterów, ze Stefanem Czarneckim na czele. Wojna ta obfitowała również w wiele dramatycznych wydarzeń, jak obrona Jasnej Góry, która nie mając znaczenia militarnego, stała się podstawą mitu, który pozwolił przezwyciężyć wewnętrzne rozprzężenie państwa. O tych wszystkich blaskach i cieniach opowiada właśnie książka Stanisława Leśniewskiego, Potop. Czas hańby i sławy 1655-1660. I trzeba przyznać – napisana jest naprawdę świetnie.

Hieronim Radziejowski (1612-1667) „is coming”

To chyba jeden z najbardziej znanych polskich skandalistów epoki Wazów. Znany był ze swej brutalności wobec kobiet oraz z szybko zmieniających się poglądów politycznych. Już na przykład w 1646 roku, na sejmie obradowano o potencjalnej wojnie z Turcją. Choć początkowo Radziejowski wspierał stronę króla, w momencie, gdy okazało się, że strona szlachecka nie poprze tego planu, przeszedł do antykrólewskiej opozycji. I taka postawa miała stać się czymś częstym u tego szlachcica.

Wszystko zaczęło się od zdobycia poparcia na dworze króla Władysława IV i jego francuskiej małżonki, Ludwiki Marii. Po śmierci swego protektora, rozpoczął służbę na dworze Jana Kazimierza. Jednak już w 1651 roku został posądzony o kupno urzędu podkanclerzego koronnego.

Co ciekawe, podobne zarzuty stawiano wszystkim urzędnikom, będącym w stronnictwie królewskim. Radziejowski nie był zbyt oddanym poddanym króla, którego zaczął podejrzewać o romans ze swą nową, piękną żoną.

Spowodowało to, że postanowił „pożalić się” królowej. W listach do niej pisał o nieudolności polskiego władcy, oraz zarzucał mu romans ze swą żoną. Na jego nieszczęście, Jan Kazimierz przeczytał jeden z takich listów i postanowił rozprawić się z niesubordynowanym podkanclerzym. Co więcej, żona magnata postanowiła się z nim rozwieść, co stało się bezpośrednią przyczyną banicji Radziejowskiego.

W styczniu 1652 roku podkanclerzy próbował odbić podwarszawski pałac, który zajął jego szwagier. Co najgorsze, pałac znajdował się tuż obok rezydencji królewskiej. Sprawa wywołała powszechne oburzenie, a król postanowił skorzystać z okazji, aby odpłacić się Radziejewskiemu.

Sprawą zajął się sejm – chodziło o obrazę majestatu króla, co wedle naszego prawa, groziła śmierć. Radziejowski, nie mogąc wypowiedzieć się w tej sprawie, musiał zbiec. Przez jakiś czas tułał się po dworze wiedeńskim, szukając wsparcia dla sprawy pozbawienia tronu Wazy.

W 1655 roku Radziejowski został doradcą króla Karola X Gustawa, który zaatakował Rzeczpospolitą. Szybko jednak utracił i tę pozycję. Już rok później, został aresztowany za zdradę. Dzięki temu, po zakończeniu „potopu” Radziejowski został częściowo zrehabilitowany, i powrócił do królewskiej łaski.

Przyczyny potopu

Wzrastające rozprężenie Rzeczypospolitej było z bacznością obserwowane na dworach europejskich. Sytuację tę wzmocniło powstanie Chmielnickiego, z którym Rzeczpospolita nie potrafiła sobie poradzić. Ponadto zła polityka wewnętrzna króla Jana Kazimierza, wzmagała zamęt w kraju.

Idąc obraną ścieżką i nie licząc się z konsekwencjami, król starał się wzmocnić pozycję monarchy w kraju. W tym celu rozdawał różnego rodzaju urzędy, próbując stworzyć stronnictwo monarsze. Taka polityka mocno zraziła szlachtę, która widziała w tym próbę wprowadzenia absolutyzmu. Do opozycji przystąpiły najznaczniejsze rody magnackie – Opalińscy, Leszczyńscy, Lubomirscy i Radziwiłłowie.

Narastający chaos w Rzeczypospolitej był bacznie śledzony przez dwór w Sztokholmie, gdzie władzę przejął Karol X Gustaw (1654-1660). Od czasu wojny trzydziestoletniej celem szwedzkiej polityki było zdobycie panowania w basenie Morza Bałtyckiego – dominium Maris Baltici.

Jej przeciwnikiem w tym zamierzeniu były Dania, Rzeczpospolita oraz Moskwa. Co więcej, państwo szwedzkie, po reformach dokonanych przez Gustawa II Adolfa, nastawione było na prowadzenie wojen. Silna, dobrze zorganizowana armia potrzebowała środków na swoje utrzymanie. Państwo ponadto przeżywało kryzys gospodarczy. Dlatego, Karolowi potrzebna była nowa wojna, która pomogłaby rozwiązać te kłopoty.

W tym celu zastanawiał się nad dwoma możliwościami – Moskwa lub Warszawa. Za tą drugą przemawiał interes ekonomiczny – przez polskie porty nad Bałtykiem przechodziła 1/3 wszystkich towarów, którymi handlowano w regionie. Moskwa zaś była biedna i pogrążona w chaosie. Jednak w 1654 roku Rosjanie zaatakowali Rzeczpospolitą i w szybkim tempie zaczęli zagrażać szwedzkim posiadłościom w Inflantach.

Król szwedzki zastanawiał się, czy aby nie zawrzeć z kuzynem sojuszu skierowanego przeciwko Rosjanom. Jednak Jan Kazimierz dokładał wszelkich starań, aby rozjuszyć Szwedów. Przede wszystkim blokował wszelkie rokowania, usilnie domagając się rekompensaty za swoje prawa do szwedzkiej korony. Rozmowy przeciągały się, bowiem król zakazał podejmowania jakichkolwiek decyzji.

W takiej sytuacji Karol Gustaw zdecydował się na wojnę z Rzeczpospolitą. Na jego dworze gościł bowiem były podkanclerzy Hieronim Radziejowski, który zbiegł z ojczyzny pod zarzutem obrazy majestatu. Były urzędnik, długo przebywający na polskim dworze królewskim, świetnie orientował się w sprawach wewnętrznych Polski.

Doskonale wiedział o opozycji antykrólewskiej, miał ogromne znajomości i nieprzebraną chęć odgryzienia się Janowi Kazimierzowi. Ponadto magnat wysądował, że spora część szlachty, z hetmanem wielkim litewskim Januszem Radziwiłłem, są w stanie zaakceptować Szweda na polskim tronie.

Początek wojny

Szwedzi uderzyli z dwóch kierunków – od strony Pomorza Przedniego oraz z Inflant. W sile 40 000 żołnierzy, szybko zajęli Wielkopolskę oraz Litwę. Szlachta wielkopolsko pod Ujściem poddała się Karolowi Gustawowi bez walki. Wielką rolę w tym odegrali Krzysztof Opaliński oraz Andrzej Karol Grudziński. Hetman wielki koronny Janusz Radziwiłł w Kiejdanach oddał Litwę Szwedom. Równało się to zerwaniu unii polsko-litewskiej.

Jan Kazimierz zmuszony był cofać się na południe. Jednak już we wrześniu 1655 roku podjęto decyzję o opuszczeniu Rzeczypospolitej. Zbiegły monarcha schronił się na Śląsku. Państwo pozbawione swojego króla, padło łupem najeźdźców. W październiku poddał się Kraków, a armia hetmana Stanisława Rewera Potockiego poddała się na Lubelszczyźnie.

Karol Gustaw planował tylko zajęcie ziem nadbałtyckich – Prus Królewskich, a może i Kurlandii ze Żmudzią. Dzięki tak szybkim sukcesom, zaczął się nawet zastanawiać nad zdobyciem polskiej korony. Miasta Prus Królewskich poddały się bez walki, ale Gdańsk nie zamierzał się poddać. Szwedzi podjęli próbę blokady morskiej, ale spotkało się to z kontratakiem Holendrów, którzy byli zainteresowani prowadzeniem handlu z tym miastem.

Karol Gustaw zawarł za to porozumienie z elektorem brandenburskim i księciem pruskim. Fryderyk Wilhelm w zamian za uznanie szwedzkiej zwierzchności, został „obdarowany” nadaniem z Warmii. Wszystko sprowadzało się do jednego wniosku – Rzeczpospolita musi upaść. A jak się stało, każdy wie.

Potop. Czas hańby i sławy 1655-1660 – „Potop” napisany na nowo

Lektura książki Sławomira Leśniewskiego była naprawdę wciągająca. Napisana jest odrobinę na wzór powieści sensacyjnej. Prosty język wciąga już od pierwszych stron. Autor zamieścił w niej naprawdę sporo porządnych fragmentów wypowiedzi ludzi z epoki. Niektóre były dla mnie czymś nowym – nie spotkałem się z nimi w innych tego typu publikacjach. W tekście nie znajdziecie przypisów. Wszystko pięknie wyłuszczone jest w tekście.

Potop. Czas hańby i sławy 1655-1660 składa się z dwudziestu kilku rozdziałów, zsumowanych w dwie części. Całość zamyka się na 415 stronach. W książce znajdziecie sporo zdjęć i reprodukcji – szkoda tylko, że są one czarnobiałe. Przyznam, że byłem tym faktem zaskoczony, bowiem na okładce widnieje przepiękna, kolorowa grafika.

Dla kogo jest skierowana książka Potop. Czas hańby i sławy 1655-1660? Śmiem twierdzić, że do wszystkich. Nie ma w niej jakiejś zbędnej naukowej gadaniny – wszystko jest proste, klarowne i „jadalne”.

Tą pozycją nie da się znudzić. Jak już wcześniej pisałem – jest ona pisana niemal jak powieść, co tylko nadaje „smaku” tej lekturze. Dowiecie się z niej wiele istotnych informacji, które w innych książkach są pomijane, albo zbyt rozwlekle podane.

Podsumowując – czytało się świetnie. I znowu poczułem się dumny, że mój kraj ma tak skomplikowaną historię. Być może jedną z ciekawszych na tej planecie.


Wydawnictwo Literackie
Ocena recenzenta: 5/6
Ryszard Hałas


Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Literackim.

Comments are closed.