Bezlitosne. Najokrutniejsze kobiety dwudziestolecia międzywojennego | Recenzja

A. Haska, J. Stachowicz, Bezlitosne. Najokrutniejsze kobiety dwudziestolecia międzywojennego

Ciemna strona życia zawsze fascynowała ludzi. Niezależnie od epoki i kraju wzmianki o zdeprawowanych osobnikach znajdują szerokie grono czytelników. Bezlitosne to lektura dla każdego fana pitawali, ale to pitawal nie miejski, a damski. Autorzy zebrali przekazy o kobietach, które nie wahały się kraść, oszukiwać… to złe kobiety były.

Książkę można kupić tutaj – Bezlitosne. Najokrutniejsze kobiety dwudziestolecia międzywojennego

Dwoje kulturoznawców, Agnieszka Haska i Jerzy Stachowicz, przewertowali setki stron starych gazet, żeby wyłuskać relacje o zbrodniczych kobietach. Międzywojenna prasa codzienna lubowała się w opisach przestępstw – im więcej krwi, im bardziej zatrważająca zbrodnia, tym lepiej, tym bardziej soczysty artykuł mógł powstać. Bezlitosne to zbiór wszelkiej maści przypadków kobiet, które zeszły na złą drogę. Wszystko poprzedzone wstępem, pokazującym pokrótce jak zmieniała się rola i pozycja kobiety na przełomie XIX i XX wieku. A to przecież rzutowało na sposób patrzenia męskiej części społeczeństwa na kobiety.

Autorzy książki szeroko sięgnęli do prasy z epoki, by ukazać nie tylko te najbardziej znane kobiety, ale i te, o których nikt dzisiaj nie pamięta. Bezlitosne to nie tylko sprawa Rity Gorgonowej (o sprawie, której kilkanaście miesięcy temu media mówiły w kontekście ewentualnej weryfikacji procesu), Heleny Macoch – kobiety o lepkich rękach i kochliwym sercu, czy też Aleksandry Piotrowskiej vel Dybowskiej, damy-złodziejki, oskarżonej o morderstwo. Sprawy te były głośne, szczególnie rozpamiętywany proces Gorgonowej, ale to tylko czubek góry lodowej.

Większość książki to sprawy, o których mało ktoś dziś pamięta. No może pamiętają czytelnicy pitawali wydawanych lata temu. To właśnie takie historie, które pojawiały się na łamach prasy, by szybko zniknąć i ustąpić miejsca kolejnym krwistym opowieściom stanowią wartość Bezlitosnych. Autorzy podzielili historie przestępczyń na tematyczne rozdziały.

Mamy zbrodnie z miłości, kiedy zdesperowane kobiety walczyły o mężczyznę i ruch szedł kwas siarczany, popularne narzędzie wymierzania „sprawiedliwości” przez którąś ze stron. Gdy zazdrość była wielka, albo wybranek cenny czy też staropanieństwo zaglądało w oczy, metody nie grały roli. W warszawie dziewczyna tuczyła narzeczonego kradzionym, w gdzie indziej argumentem w czasie kłótni stał się wałek do ciasta, a i teściowa strzela z rewolweru do zięcia. Ale zbrodnie z miłości to też walka o powstanie uczucia, a tu już szło się po trupa(ch)… i niekoniecznie chodzi o zabicie kogokolwiek. Z zazdrości zabijały kobiety, ale i walczono też o kobietę; jedni używali rewolweru, inni zaś zbirów.

Jak pokazują autorzy, kobiety w XX-leciu parały się też wszelkiej maści oszustwami. Czy to na małą skalę, czy na dużą jak Maria Ciunkiewiczowa, żyjąca na szerokiej stopie i znana na salonach. Nie brakowało też oszustek matrymonialnych, ale czy to kogoś powinno dziwić? Czego mężczyzna nie zrobi dla wybranki serca? Groszem sypnie, w końcu ma gest. Z drugiej strony nie brakowało też drobnych kantów, ot choćby podrzucenie czegoś i donos, a nuż wpadnie do kieszeni nagroda. Ale czy na pewno? A co, kiedy oszustka trafi na oszusta?

W kolejnym rozdziale autorzy zestawili sprawy dotyczące służących, zarówno, gdy one były sprawczyniami, jak i ofiarami. To ciekawa część, ponieważ oprócz przestępstw, omówiona po krótce jest pozycja służących kobiet i dziewczyn, a to w pewien sposób wpływało na fakt, że zbrodni dokonywały, a jednocześnie same były łatwym celem dla oszustów mamiących je lepszym życiem. Młoda dziewczyna-służąca często stawała się celem złodziei, liczących na łatwe wejście do mieszkania. Tak było np. w przypadku mieszkania państwa Lewenfiszów. Inne służące potrafiły okradać swoich chlebodawców, albo ich po prostu szantażowały.

Podobnie rzecz się miała z prostytutkami, bohaterkami kolejnego rozdziału. Były złodziejkami, ale i padały ofiarami przestępstw. Takimi ofiarami były też dziewczyny, szukające pracy, a które zostały sprzedane do domów publicznych na całym świecie, choćby przez słynny gang Cwi Migdał. Ta grupa przestępcza stała się najbardziej znana, ale w jej cieniu działały samodzielnie kobiety zarabiające na życie złodziejstwem, przemytem, albo wyłudzeniami, nawet w stylu „na wnuczka”, „na krewnego”. Nic nowego pod słońcem. Domknięciem książki są historie kobiet-szpiegów i kobiet stojących po stronie prawa – w todze i w mundurze. Szkoda jednak, że policjantki potraktowane zostały zdawkowo, a mógłby to bardzo ciekawy szerszy rozdział, konfrontacja obu stron barykady.

Bezlitosne to ciekawa dla każdego wielbiciela pitawali, opowieści o przestępcach, w tym przypadku kobietach-złoczyńcach. Przestępczynie różniła skala, sposób i teren działania. Nie ma tu miejsca na skrupulatne wyjaśnianie i analizy każdej ze spraw, szczególnie tych wielkich i głośnych. Jeśli ktoś oczekuje takiej książki, to się zawiedzie. Jest za to syntetyczny, oparty głównie na prasie, przekrój społeczeństwa i przestępczości kobiet XX-lecia międzywojennego i częściowo okresu sprzed Wielkiej Wojny. Autorzy przytaczają przykłady kobiet, działających samodzielnie, w grupach i w duetach damsko-męskich.

Całość ubarwiona została reprodukcjami zdjęć, dokumentów i gazet z epoki. Nagłówków i opisów nie powstydziłyby się dzisiejsze tabloidy. Fotomontaży również – „Tajny detektyw”, pisząc o sprawie Gorgonowej, opublikował zdjęcie dłoni na tle will, w której dokonano morderstwa, z podpisem „Czy ta ręka zabiła?”. W książce znaleźć można więcej ciekawostek, a przy okazji zobaczyć, jak w XX-leciu dziennikarze przyciągali czytelnika żądnego sensacji – dzisiaj już nie pisze się tak artykułów.

Ocena recenzenta: 5/6

Robert Witak

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*