Dziwne pytanie. Prawda? Takie trochę przewrotne, może podchwytliwe, na które odpowiedź powinna tak oczywista jak to, że 2 x 2 da nam 4. Pytanie dziwne, może trochę trudne, bo i trudną rzecz chciałem dziś poruszyć– czy zawsze, kiedy mówimy prawdę– w dowolnym temacie– będziemy mieć rację?
Odpoczywając od ocen formacji wojskowych Rzeczpospolitej Obojga Narodów i niemalże filozoficznych rozważań na temat tego czy były naszym przodkom potrzebne, postanowiłem, że dziś podzielę się z Wami sprawą o zgoła innym charakterze. I nie bez kozery pytanie z tytułu jest, jakie jest, bo szczególnie w sprawach związanych z historią i dyskusjach na różne związane z nią tematy, czasem powiedzenie prawdy to nie to samo, co posiadanie racji. Bo taka właśnie jest nasza, ludka świadomość historyczna.
Ale może warto zacząć od początku. Przecież nasze historyczne (właściwie wszelkie, ale tylko o historii dziś powiemy) sądy i opinie skądś się biorą. Prawda? A skąd? No oczywiste, że najpierw musi zaistnieć enigmatyczne coś, co nazywamy „wiedzą”, historyczną w tym wypadku. A właśnie z poziomem wiedzy historycznej wokół nas najlepiej nie jest. I przyzna to raczej każdy z Was drodzy czytelnicy. A ponieważ temat ten jest tematem, może nawet nie rzeką a oceanem, szerzej wspomnimy sobie o nim jeszcze innym razem. Dziś warto tylko zaznaczyć, że ciągle zamiast rzetelnej wiedzy historycznej wolimy karmić się mitami, legendami, oczywistymi przekłamaniami albo, co gorsza propagandą polityczną podczepioną do historii. I dlatego wiedza historyczna ogółu jest, jaka jest, czyli po prostu kiepska, żeby nie użyć dosadniejszego określenia. A z czego to wynika? Na to pytanie każdy z nas potrafi odpowiedzieć. Ze źródła, z jakiego się tymi informacjami karmimy. Bo czego słuchamy, co czytamy, tak też potem myślimy. Tak opiniujemy. A, że coraz częściej naszymi źródłami wiedzy historycznej jest Internet i telewizja. I nie ma w tym nic złego z pozoru. Bo przecież i tam z rzetelną wiedzą możemy się spotkać. Tylko, że coraz częściej „uczymy się” pseudohistorii ze źródeł tak słabych, tak kiepskich, że na ich określenie szkoda szukać przymiotnika. Bo przecież takich portali, jak ten, które stawiają merytorykę ponad wszystko inne, nawet popularność, jest już zaledwie garstka. Wszystkie inne, a w ślad za nimi kanały w serwisach video w pogoni za czytelnikiem/widzem i jego pieniędzmi dawno już zaniżyły poziom informacji do ledwie zauważalnego i szerzą mity, albo jawne przekłamania. Czym się karmimy, tak potem sadzimy.
A skoro tak nisko upadł poziom wiedzy historycznej w społeczeństwie, to, co powiedzieć o świadomości. Z nią nie może być lepiej, bo ona przecież z wiedzy się wywodzi. To straszne, ale wcale nie tak rzadko w miejscach, które na straży tej świadomości powinny stać, dopasowuje się pamięć zbiorową i świadomość historyczną do jakiejś ideologii, linii politycznej albo fake newsów historycznych, których pełno w sieci. I czym to potem skutkuje? No właśnie tym, że kiedy o historii próbujemy kulturalnie dyskutować po prostu się nie da. Bo można wtedy usłyszeć, że też daliśmy się nabrać, że wielcy z nas ignoranci, że powtarzamy kłamstwa od setek lat utrwalane w kronikach a potem podręcznikach historii. Ale my się nie poddajemy. Przytaczamy, może nawet pokazujemy argumenty, udowadniamy, że mamy rację, bo mówimy prawdę, prawdę historyczną, popartą archeologią, historiografią i latami badań. A wtedy okazuje się, że racji nie mamy. Bo? No właśnie, bo Wielka Lechia! Bo masoni rządzący światem! Bo spisek mocarstw! Bo starożytni kosmici! Bo… Moglibyśmy wymieniać do jutra! Okazuje się też, że nie mamy szans, bo cała nasza wiedza to kłamstwa kronikarzy, bo jakiś tam losowy użytkownik pewnego serwisu video (bez reklam) odnalazł na strychu u dziadka prastarą kronikę i z niej się wszystkiego dowiedział a siostry szwagra brata żony kuzyna sąsiad oglądał taki program w stacji telewizyjnej o nazwie na literę D (co nawet tym wskazuje, że ODKRYWA tajemnice wszelakie), co prawda po niemiecku, ale tam mówili, że to wszystko prawda.
No cóż. Na co studia historyczne, tysiące przeczytanych stron, czasem po łacinie, skoro wszystkie nowoczesne źródła video twierdzą inaczej? A z Wielką Lechią to już w ogóle, bo nawet książki o niej napisali! I co z tego, że staramy się znaleźć prawdę historyczną, nawet mamy na nią argumenty, skoro i tak nie będziemy mieć racji.
Taka już będzie ta nasza wiedza i świadomość historyczna póki nie zaczniemy być bardziej wybredni w doborze źródeł naszego poznania– poznania faktów, sądów i zależności. Wybierajmy tylko to, co najwartościowsze, czego poziom merytoryczny jeszcze jest widoczny. Bo na wszystko inne szkoda czasu. I nawet, jeśli nie będziemy mieć racji w dyskusjach ze zwolennikami teorii spiskowych i Wielkiej Lechii, to będziemy wiedzieć jak było naprawdę! A to przecież dużo ciekawsze niż jakakolwiek złudna rewelacja.
Dawid Siuta