„To, co się robi powinno sprawiać przyjemność, trzeba dać się ponieść fantazji, a niewątpliwie współpraca z Historykonem taką przyjemność mi sprawia”. Współpraca na łamach naszego Działu wydarzeń historycznych i kulturalnych to najprostsza droga, którą możesz wybrać. Nie pochłania dużo czasu, a pozwala szlifować swoje umiejętności dziennikarskie i każdego dnia poszerza Twoją wiedzę i świadomość historyczną. O pracy newsmana opowie Wam Błażej, który nie zawsze był fanem słowa pisanego.
Cóż, pisanie o sobie zawsze przychodziło mi z niemałym trudem, gdyż nigdy nie byłem osobą wylewną, a bardziej interesowały mnie rzeczy otaczające mnie, a ja byłem tylko szarą jednostką pośród masy. Ale czas raz przełamać swoją granicę nieśmiałości i opowiedzieć małą historię. O czym?
Cześć, miło mi Cię poznać, ja mam na imię Błażej i za 4 miesiące dopiero osiągnę próg pełnoletności. Podczas mojego krótkiego, ale jakże burzliwego życia zawsze byłem antyfanem słowa pisanego, wolałem filmy, muzykę ponieważ moje pokolenie często jest nazywane „pokoleniem mediów”. Ciężko przychodziło mi pisanie hm… co się pisało w podstawówce…? Listów, charakterystyk, a jak miałem napisać rozprawkę w gimnazjum, to byłem blady jak ściana przed przyjściem malarza. Zadowolenie ze swoich słów przelanych na „papier”, w tym przypadku papier w Wordzie, przyszło dopiero w liceum. Na nigdy wcześniej niespotykanym przeze mnie przedmiocie szkolnym, jakim były Warsztaty Dziennikarskie, nauczyłem się pisać wedle schematów newsa, napisać dobrze (a przynajmniej tak mi się wydaje) artykuł. I tak szlifowałem swój „talent” ponad rok wraz z moją Panią od języka polskiego (pozdrawiam serdecznie jeśli to Pani czyta). Pomagała mi zauważyć swoje błędy i często dodawała otuchy słowami „Świetny artykuł!” albo „Naprawdę coś takiego miało miejsce?!” czasami „No naprawdę wspaniale Ci to wyszło, gratuluję.” A najczęściej „Tu powinien być przecinek”. Pewnie większość się zastanawia po co tyle informacji tu zamieściłem… W zasadzie piszę o tym, jak zaczęła się moja przygoda z Historykonem, a to są nierozłączne elementy mojej dziennikarskiej kariery.
Pewnego wieczora przeglądałem tablicę na Facebooku i ujrzałem zdjęcie Dartha Vadera, który pokazuje niechlujnie palcem na coś z podpisem „Join us or die!”. Umierać bardzo nie lubię, a co więcej, wcześniej mi się to jeszcze nie przytrafiło, dlatego po krótkich konsultacjach z najważniejszą kobietą w moim życiu – Mamą, wysłałem maila, w którym opisałem siebie, moje zainteresowania historyczne, jakie mam doświadczenie. Znacznie krócej niż to, co właśnie czytasz. I dostałem odpowiedź. Przyjmą mnie! Wow! Naprawdę! W końcu dostałem pierwszego maila z linkami do newsów. Zabrałem się do tego, jak dzik do jeża i nie wychodziło mi to wcale… Ale powiem szczerze, że początkowy stres robienia wszystkiego w sztywnych granicach doskonałości to największy błąd pisania. To, co się robi powinno sprawiać przyjemność, trzeba dać się ponieść fantazji, a niewątpliwie współpraca z Historykonem taką przyjemność mi sprawia. Dowiaduję się na podstawie podsyłanych mi linków czegoś nowego o świecie. Wiedzieliście, że w okolicach Słupska są megalityczne grobowce? Ja też nie! Ty wiedziałeś? A… Jesteś ze Słupska? No i wszystko jasne. Ale jak to mówią ginekolodzy – odłóżmy jaja na bok. Idealnym dowodem na to, że trzeba robić to, co się lubi bez stresu jest właśnie to co przeczytałeś/aś. Miałem napisać coś o sobie, powiedzieć jak się zaczęła moja historia z portalem i jakie płyną z tego korzyści, ale nikt nie powiedział jak mam to zrobić! Ha! Czegoś brakuje? No właśnie, chyba nie! Chyba…
No ale już zupełnie na poważnie. Z całego serca zachęcam spróbowania swoich sił razem z nami. Pomimo początkowych porażek lub zwycięstw okupionych litrami potu w końcu dojdziecie do jakiegoś poziomu. Jest to zupełnie coś innego, niż pisanie… Co tam się pisało w podstawówce… Charakterystyki! Listu! Podczas pracy można dowiedzieć się czegoś nowego i czegoś interesującego bo zauważyłem, że tego czego się uczymy w szkole to jest jakieś 1% tego, czego można się dowiedzieć o świecie. Także rozwinąłem swój talent pisania czegokolwiek, co nie jest zlecone w szkole przez nauczycieli polskiego (pozdrawiam swoją Panią od polskiego!). Praca nie zajmuje dużo czasu, wręcz po jakimś czasie wchodzi się w automatykę: widzisz tekst i już masz wizję na niego we własnych słowach, w swojej własnej interpretacji, w swoim własnym zrozumieniu! A przede wszystkim chciałbym przywołać to, co napisałem na samym początku, trud pisania o sobie samym… Hmm, chyba obaliłem mit.
W już ostatnim akapicie, obiecuję… Już dam Wam spokój, ciekawe czy ktoś dotrwał… Serdecznie zapraszam do współpracy na portalu, rozwija to szereg umiejętności, ale także niesie za sobą wiele korzyści, nagrody książkowe za trud wniesiony w działalność na portalu (swoją drogą muszę kupić nową półkę na książki w Ikei). Ale można poznać siebie samego. Nie trzeba urodzić się z talentem do pisania i nie zawsze kochać to robić. Nawet nie trzeba znać wszystkich ważnych wydarzeń historycznych, a wręcz poznasz je wszystkie podczas pracy tutaj. Wydaje mi się, że styl w jakim to napisałem jest niekonwencjonalny, ale też ciekawy, a to była właśnie moja interpretacja tematu i zrozumienie polecenia.
Pisał i poleca – Błażej Filipiak, najmłodszy newsman w szeregach portalu Historykon.pl.