Jego życie to historia, która przecinała dwa kontynenty, wciąż niosąc odwagę, nieustępliwość i niezłomną wolę walki o wolność. Kazimierz Pułaski, przez jednych uwielbiany, przez innych kontrowersyjny, stał się symbolem niezłomnego ducha. Po przejściu przez karty historii Polski, trafił na amerykańską ziemię, gdzie zasłynął jako bohater wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych.
Urodził się 6 marca 1745 roku – 280 lat temu. W wieku 23 lat otrzymał stopień pułkownika, bo okazał się jednym z najlepszych dowódców konfederacji barskiej. Sławę przyniosła mu obrona Berdyczowa, ośrodka kultu maryjnego na Wołyniu, gdzie przez 17 dni w 1768 roku powstrzymywał szturmy Moskali. Dwa lata później bronił skutecznie Jasnej Góry. W 1769 roku przeprowadził udaną antyrosyjską kampanię na ziemiach litewskich.
Cieszył się uznaniem w kraju i za granicą, Obrano go marszałkiem ziemi łomżyńskiej. Czar prysł, kiedy oskarżono go o zamach na życie króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Skazany zaocznie w 1773 r. na śmierć – za próbę królobójstwa, musiał uciekać z Polski. We Francji trafił do więzienia za długi. Benjamin Franklin, rekrutujący we Francji zdolnych żołnierzy, wysłał Kazimierza Pułaskiego do Ameryki z listem polecającym.
Tak zaczęła się w amerykańska przygoda młodego emigranta. Pułaski na amerykańskiej ziemi postawił stopę 23 lipca 1777 roku w Marbelhead w stanie Massachusetts. W kieszeni miał listy polecające go generałowi Jerzemu Waszyngtonowi. Beniamin Franklin napisał między innymi: oficer słynny w całej Europie z odwagi i postępowania swego podczas obrony wolności kraju, przeciwko tęgim potęgom: Rosji, Austrii i Prus, może przydać się w naszej służbie.
Rekomendacje wystawił Pułaskiemu również Silas Deane, wybitny dyplomata amerykański, który dał mu również 480 liwrów na drogę – co w ówczesnej sytuacji materialnej polskiego szlachcica było królewskim darem.
Starania o wojskowy angaż
Zbuntowane kolonie już od dwóch lat prowadziły wojnę o wyzwolenie się spod brytyjskiego panowania. Wojna sprowadzała się do wielu potyczek i bitew, toczonych ze zmiennym szczęściem dla obu stron.
Generalnie Anglicy, posiłkowani przez armię najemną Hesji-Kassel pod dowództwem Wilhelma von Knyphausen oraz tzw. rojalistów (lub lojalistów – wiernych brytyjskiej koronie mieszkańców kolonii) mieli przewagę liczby żołnierzy, ich wyszkolenia oraz broni, wojska 13 kolonii miały przewagę znajomości terenu, świadomości walki o swoje interesy, posiadali też świetnych strzelców – mieszkańców pogranicza zaprawionych w walkach z Indianami oraz myśliwych.
Głównodowodzącym najważniejszych sił kolonistów tzw. armii kontynentalnej był Jerzy Waszyngton i do niego udał się Kazimierz Pułaski. Kwatera naczelnego wodza znajdowała się wówczas w Neshaming Falls w Bucks County w stanie Pensylwania. Musiał polski oficer zrobić dobre wrażenie na Waszyngtonie, bo ten w liście do Kongresu rekomendował przyjęcie pułkownika do armii amerykańskiej. W liście stwierdzał, że wiedza i doświadczenie Pułaskiego mogą być dla Amerykanów nadzwyczaj pożyteczne.
Pułaski również skierował do Kongresu list, w którym pisał m.in.: Przybyłem tu, aby poświęcić wszystko dla wolności Ameryki. Pragnę spędzić resztę życia w kraju naprawdę wolnym, a zanim osiądę jako obywatel, chcę walczyć o jego wolność (…) Główna rzecz, o którą proszę, jest to być w pobliżu nieprzyjaciela, abym mógł jak najrychlej znaleźć sposobność do zdobycia imienia dobrego oficera….
Pułaski zaznaczył też, że chciałby podlegać służbowo jedynie Waszyngtonowi albo markizowi Lafayette (znał go jeszcze z Francji), a ponadto, że oczekuje nadania rangi, która odpowiadałaby roli, jaką odgrywał w Polsce, gdzie miał pod swoim dowództwem 18 tys. żołnierzy. Była to oczywiście duża przesada, która miała jednak wywrzeć odpowiednie wrażenie na członkach Kongresu – nie orientujących się w szczegółach sytuacji w Polsce, zarazem charakteryzująca samego Pułaskiego, którego zawsze cechował duży tupet, nomen omen przydatny u dowódcy kawalerii.
Podobnie jak w przypadku Tadeusza Kościuszki Kongres nie spieszył się z decyzją. Rozgorączkowany Pułaski wraca do obozu Waszyngtona, zabiega o dalsze poparcie amerykańskiego wodza.
Postuluje stworzenie silnej kawalerii, bez której jego zdaniem Amerykanom trudno będzie wygrać wojnę. Przekonuje Waszyngtona, który ponownie, 27 sierpnia 1777 roku pisze list adresowany do Johna Hancocka, przewodniczącego Kongresu. Poleca w nim pułkownika jako doświadczonego dowódcę kawalerii i podkreśla, że „hrabia” posiadał „niemałe stanowisko wojskowe w swym kraju”. To mocne wsparcie, chociaż nie wiążące dla Kongrsu.
Kazimierz Pułaski ratuje wojska Waszyngtona
Z listem Waszyngtona, Pułaski pojechał do Filadelfii, ale Kongres dalej nie spieszył się z podjęciem decyzji. Pułaski, zniecierpliwiony oczekiwaniem na oficjalną nominację, zgłosił się do wojska jako ochotnik i 11 września 1777 roku wziął udział w bitwie pod Brandywine.
25 sierpnia generał William Howe wylądował z 13 tysiącami żołnierzy na północnym końcu Zatoki Chesapeake, około 90 km na południowy zachód od Filadelfii – stolicy zbuntowanych stanów. Waszyngton dysponujący 11-tysięczną armią (8 000 żołnierzy, 3 000 milicji) zajął pozycje wzdłuż rzeki Brandywine, mniej więcej w połowie drogi między siłami gen. Howa a Filadelfią. Niestety, aby obstawić liczne brody i przeprawy na rzece, rozproszył swoje siły.
Brytyjczycy dobrze rozpoznali pozycje armii kontynentalnej i zastosowali manewr flankujący. Dywizja 5000 ludzi nieśpiesznie natarła na centrum wojsk kolonistów, a pozostałe jednostki pod wodzą samego Howa obeszły pozycje Waszyngtona i miały niespodziewanie uderzyć od tyłu na jego prawe skrzydło.
Trwający manewr Brytyjczyków zauważył Kazimierz Pułaski i uprzedził o nim Waszyngtona. Co więcej z przybocznych generała zebrał grupę jeźdźców i ruszył z nimi do szarży na wroga, zbierając po drodze kolejnych konnych. Profesor Longin Pastusiak w książce „Polacy w zaraniu Stanów Zjednoczonych” przytacza relację uczestnika tego ataku:
Pułaski krzyknąwszy głosem, który nas przeszedł do szpiku kości, wspiął konia ostrogami i rzucił się naprzód z takim strasznym i szalonym rozpędem, żeśmy go ledwo w pół minuty dogonili. Pędziliśmy prosto na las angielskich bagnetów. Lecieliśmy za nim z takim huraganem ognia i stali, że przebiliśmy na wskroś szeregi Anglików. Nieustraszona odwaga Pułaskiego ocaliła armię amerykańską w bitwie pod Brandywine od niechybnej zagłady.
Co prawda bitwa została przegrana, przyszły prezydent utracił przy tym ponad tysiąc żołnierzy i sporo dział, podczas gdy straty brytyjskie były o połowę mniejsze. Nie doszło jednak do całkowitej klęski, ani możliwego pojmania samego Waszyngtona.
Nie miał w tej sprawie wątpliwości inny świadek tamtych wydarzeń Paul Bentalou, który kilkadziesiąt lat później stwierdził, że (…) bystry wzrok Pułaskiego dostrzegł rychło, że nieprzyjaciel tak manewruje, aby zająć drogę prowadzącą do Chester i przeciąć nam odwrót lub przynajmniej odciąć bagaże. Pospieszył więc do Waszyngtona i doniósł mu o tym, a zaraz został upoważniony do zebrania tylu rozproszonych żołnierzy, ilu znajdzie pod ręką, i uderzenia z nimi na nieprzyjaciela. Zostało to jak najpomyślniej wykonane. Skośnym uderzeniem na front i prawe skrzydło angielskie przeszkodził on zamiarom nieprzyjaciela i zasłonił nasze tabory i odwrót armii.
Nasz bohater za przytomność na polu bitwy i odwagę został doceniony oraz nagrodzony. Cztery dni po bitwie Kazimierz Pułaski otrzymał dowództwo lekkich dragonów i to w randze generała brygady. Przegrana bitwa zdecydowała jednak o losie Filadelfii – miasto zostało zdobyte 26 września 1777 roku.
Kazimierz Pułaski i kolejne boje
Teoretycznie Pułaski obejmował dowództwo nad czterema pułkami jazdy, w praktyce oddziały te były rozproszone po całej armii i wykorzystywane głównie do doraźnych, pomocniczych celów. Amerykańska kawaleria była w dramatycznym stanie – słabo wyszkolona, z brakami w wyposażeniu, dysponująca marnymi wierzchowcami. To raniło serce takiego urodzonego kawalerzysty jak Kazimierz Pułaski.
Kolejnym starciem w którym uczestniczył nasz „hrabia” była bitwa pod Germantown rozegrana 4 października 1777 roku, a jego oddział liczący około 200 dragonów ponownie zabezpieczał odwrót pokonanych sił amerykańskich. Walki pod Haddonfield (New Jersey), Warren Tavern, to kolejne przykłady walorów dowódczych Polaka. Słynny amerykański generał Anthony Wayne tak opisał udział Pułaskiego w bitwie pod Haddonfield: „Pułaski zachowywał się odważnie i doskonale wykorzystał swoją kawalerię. Bez jego udziału zwycięstwo w tej bitwie byłoby niemożliwe”. Później zaczęła się zima i walki zasadniczo ustały – wzajemne walki, bo armia kontynentalna potykała się teraz z chłodem, głodem i chorobami.
Pułaski źle znosił bezczynność. Starał się szkolić kawalerzystów, ale w istniejących warunkach nie było to specjalnie możliwe. Widząc błędy w organizacji, szkoleniu, wyposażeniu, a zwłaszcza niedocenianiu roli kawalerii w działaniach amerykańskiej armii, opracował plan reorganizacji jazdy. Ten utknął gdzieś w gąszczu kongresowej biurokracji, podobnie jak pomysł sworzenia i wyszkolenia oddziału lansjerów, dla których zaprojektował nawet nowy typ lancy dla jazdy, o krótkim drzewcu i uchwycie na nadgarstek.
Wkrótce Kazimierz Pułaski przedstawił Waszyngtonowi w Valley Forge, pomysł stworzenia odrębnej jednostki jazdy i piechoty, którą Polak miał wyszkolić i następnie dowodzić. Innowacyjność pomysłu polegała również na tym, że Pułaski chciał by część żołnierzy stanowili wzięci do niewoli Niemcy (świetnie wyszkoleni) z najemnego korpusu Hesji-Kassel. Naczelny wódz nie tylko poparł nowy projekt, lecz również skierował odpowiednie pismo polecające do Kongresu.
Legion Pułaskiego
Ostatecznie 28 marca 1778 roku amerykański Kongres zezwolił i przeznaczył fundusze na zaciąg 68 kawalerzystów uzbrojonych w lance i 200 piechurów. Na ekwipunek każdego legionisty wyasygnowano po 130 dolarów, a łączna kwota przyznanych Pułaskiemu środków wyniosła 50 tysięcy dolarów.
Energiczna akcja werbunkowa spowodowała, że Legion liczył już około 330 rekrutów pochodzących nie tylko z Ameryki, ale również z Niemiec, Francji, Irlandii i Polski, a gotowość bojową osiągnięto w sierpniu. Oddział Pułaskiego wysłano więc w okolice Egg Harbor na wybrzeżu New Jersey, celem ochrony miejscowego wybrzeża przed atakiem Anglików.
Zdrada i dezercja pięciu żołnierzy legionu (w tym porucznika, wcześniej z armii heskiej), spowodowała, że Anglicy znający rozlokowanie oddziału przepuścili 15 października 1778 roku na wysuniętą placówkę nocny atak, w wyniku którego zginęło zakłutych bagnetami około 30 żołnierzy, w tym pułkownik de Bonze, zastępca Pułaskiego. Polski generał szybko przeprowadził kontratak, jednak Anglikom udało się wycofać na swoje statki.
Kilka dni później Anglicy zakończyli wyprawę i odpłynęli. Pułaski w swoich raportach stwierdził, że bitwę pod Little Egg Harbor wygrał, bo nieprzyjaciel uciekł, pozostawiając dużą ilość broni i wyposażenia. Anglikom zaś nie udało się zrealizować głównego celu wyprawy: zniszczenia amerykańskich kaprów i ich bazy wypadowej w zatoce Egg Harbor.
Innego zdania byli jednak kongremeni. Krytykowali Pułaskiego i postulowali nawet znieść niezależność jego oddziału. Generała mocno to dotknęło, tak bardzo, że w liście do amerykańskiego parlamentu pisał:
Z pewnością nie mieliście człowieka bardziej wam oddanego, a może i najzdolniejszego, w waszej służbie, wszystkie narzekania na cudzoziemców winny by ustać, bo inaczej ci cudzoziemcy porzucą waszą republikę.
Tymczasem złe nastawienie do Pułaskiego wynikało z zazdrości głównie francuskich oficerów, którzy uważali, że to im należały się najwyższe stanowiska w amerykańskiej kawalerii. Pod ich wpływem Kongres nie chciał zatwierdzić wydatków Legionu, oskarżając generała o malwersacje finansowe.
Nikt nie policzył jego własnych pieniędzy włożonych w organizację Legionu. Ponieważ nie uchylił czoła przed mocarzami Europy i tutaj tego nie uczyni – pisał Józef Baldeski do Kongresu. Zapewniał, że jeśli nawet okaże się, iż wystąpiły jakieś nieprawidłowości, generał gotów jest spłacić je z własnej kasy.
Osobiście wątpię, by generał miał na sumieniu celowe sprzeniewierzenie finansów oddziału. Raczej zaniedbał sprawdzania wszystkich rachunków, jakichś wydatków należycie nie udokumentował – był urodzonym wojownikiem a nie księgowym. Ostatecznie Kongres odstąpił od oskarżeń o malwersację, wyrażając jednak dezaprobatę wobec niegospodarności. Nie wiedział jednak jak spożytkować jego umiejętności wojskowe.
Początek końca
Zaproponowano mu rozprawienie się z Indianami, którzy atakowali amerykańskich białych osadników nad rzeką Delaware. Odmówił. Zniechęcony, kilkakrotnie prosił Waszyngtona o pozwolenie powrotu do Europy. „Mam nadzieję, że odprowadziwszy legię z powrotem na jej miejsce i doprowadziwszy ją do dobrego stanu otrzymam pozwolenie Twoje Generale, na wyjazd z Filadelfii” – pisał. Prośby te pozostawały bez odpowiedzi. Nagle pod koniec listopada 1778 r. otrzymał zgodę i słowa pożegnania. To otrzeźwiło Pułaskiego, pozostał w armii.
2 lutego 1779 r. otrzymał nowe rozkazy i został wysłany do wsparcia gen Benjamina Lincolna w Karolinie Południowej. Tam sytuacja była zaś trudna. Anglicy wkroczyli do stanu Georgia i umacniali się w jego stolicy Savannah. Zagrażali także Południowej Karolinie i tamtejszemu miastu Charleston. Pułaski podjął działania partyzanckie przeciw angielskim wojskom, szarpał mniejsze oddziały, przecinał szlaki zaopatrzeniowe. 10 maja Anglicy wycofali się do Savannah. Niestety w ciągłych walkach Pułaski stracił wielu ludzi – w czerwcu zostało mu pod komendą już tylko 180 żołnierzy.
Przybycie na początku września 1979 roku kolejnych posiłków francuskich skłoniło siły amerykańskie do podjęcia zdecydowanych działań zaczepnych. Celem połączonych wojsk stało się zdobyte przez Anglików rok wcześniej miasto Savannah. Było ono doskonale umocnione, otoczone z trzech stron systemem 13 fortów, a od północy osłaniane przez rzekę. Oblężenie zaczęło się 16 września. 9 października nastąpił zdecydowany szturm na jeden z fortów – Springhill. Niestety atak prowadzony w trudnym terenie, pod ostrzałem z armat, po kontrataku na bagnety doborowej szkockiej piechoty załamał się.
Pułaski, który obserwował bitwę ze wzgórza, chciał zatrzymać uciekających piechurów, zostawił własnych podkomendnych i ruszył na linię walk. Tam dosięgła go kula z kolejnej salwy kartaczy. Wstępnie opatrzony, chirurg wyjął kulę z pachwiny, został przeniesiony na pokład brygu „Wasp”, którym miał zostać przetransportowany do pobliskiego Charlestonu. Podobno wdała się jednak gangrena i Kazimierz Pułaski zmarł na morzu.
Kula ubiła jego konia, gdy przesiadając się na innego (…) był jakby w powietrzu, został trafiony i w dwa dni potem, to jest 11 października 1779 roku skończył życie – napisał generał La Fayette. Miał 34 lata.
Zaszczyty po śmierci
Został pochowany na jednej z plantacji w Savannah. Po odnalezieniu jego szczątków w 2005 r. zorganizowano ponowny pochówek Pułaskiego.
Pierwszy gest uznania dla gen. Kazimierza Pułaskiego wykonał generał Waszyngton. Kiedy dotarła do niego wieść o bohaterskiej śmierci generała, wyznaczył wartom dzienne hasło „Pułaski”, a odzew „Polska”. Jednocześnie już 29 października Kongres postanowił wznieść pomnik polsko-amerykańskiemu bohaterowi. Pomnik powstał jednak w 1854 roku i to staraniem mieszańców stanu Georgia.
Pamięć o Pułaskim nie zginęła jednak w Ameryce Północnej wraz z upływem czasu. W 1867 r. na Kapitolu umieszczono popiersie Pułaskiego, a w 1910 r. prezydent William Taft odsłonił w Waszyngtonie konny pomnik polskiego bohatera, autorstwa Kazimierza Chodzińskiego. Od 1929 roku, 11 października decyzją Kongresu amerykańskiego obchodzi się w USA Dzień Pamięci Generała Pułaskiego – uznawanego za „Ojca kawalerii amerykańskiej”.
Z tej okazji w pierwszą niedzielę października w Nowym Jorku jest organizowana parada (Pulaski Day Parade). W niektórych stanach obchodzony jest również Dzień Kazimierza Pułaskiego – w okolicy urodzin Pułaskiego, w każdy pierwszy poniedziałek marca. W Stanach Zjednoczonych imieniem Pułaskiego nazwane są szkoły, ulice, mosty, parki, miasta oraz okręty wojenne. Pomniki generała wzniesiono m.in. w Bufallo, Baltimore i Stevens Point.
W 2009 roku na I Sesji 110 Kongresu Stanów Zjednoczonych Ameryki Izba Reprezentantów i Senat nadały Kazimierzowi Pułaskiemu pośmiertnie tytuł Honorowego Obywatela USA. Rezolucję podpisał prezydent Barack Obama.
Warto dodać, że w Polsce miała miejsce rehabilitacja Kazimierza Pułaskiego. Niestety już po jego śmierci i przeszła bez większego echa. Kasację wyroku z 1773 roku skazującego Pułaskiego na śmierć za próbę królobójstwa uzyskał jego brat Antonii w 1793 roku. W Polsce w 1961 roku utworzono w Warce Muzeum im. Kazimierza Pułaskiego. Co ciekawe, na terenie USA powstało ponad 100 pomników poświęconych Pułaskiemu oraz 10 pomników na terenie Polski.
Bibliografia:
- Ciepielowski J., Kazimierz Pułaski w walce o niepodległość Polski i Stanów Zjednoczonych, Londyn 1946.
- Drohojowski J., Polacy w Ameryce, Warszawa 1976
- Konopczyński W., Kazimierz Pułaski. Życiorys, Kraków 1931
- Król M., Chłopcy malowani. Najsłynniejsi polscy kawalerzyści, Wydawnictwo Fronda 2021.
- Pastusiak L., Polacy w zaraniu Stanów Zjednoczonych, Wiedza Powszechna 1992.
Ryszard Nowosadzki