Giles Whittell: Kobiety w kokpicie
Kobiety, stanowiące przeszło połowę obywateli państwa, od zawsze uczestniczyły w zbrojnych walkach z okupantem, nie szczędziły swoich sił również w walce o wolność swojego kraju. Jednak ich rola jest bardzo często pomijana, lub marginalnie zaznaczana. Książka autorstwa Gilesa Whittella – Kobiety w kokpicie – jest opowieścią o niezwykłych kobietach, cichych bohaterkach, które na zapleczu powietrznego frontu odegrały ogromną rolę w zmaganiach z niemiecką Luftwaffe. Nie brały udziału w walkach, ich służba nigdy nie należała do łatwych. Każdego dnia musiały udowadniać, że podołają powierzonym obowiązkom, choć znaczna część społeczeństwa była przeciwna ich nowemu zajęciu – pilotażowi.
Nie ma chyba osoby, która by nie słyszała o Royal Air Force[1], jednak mało jest osób, potrafiących rozszyfrować skrót ATA i pokrótce opowiedzieć jej historię.
Air Transport Auxiliary (ATA) – była to brytyjska służba pomocnicza w ramach RAFu w czasie II wojny światowej, zajmująca się transportowaniem nowych, naprawionych i uszkodzonych samolotów pomiędzy fabrykami, zakładami naprawczymi, lotniskami bojowymi i złomowiskami na terenie Wielkiej Brytanii (choć też zdarzały się loty poza obszar Wielkiej Brytanii). Do obowiązków ATA należało także transportowanie pilotów i obsługi technicznej (tzw. służba taksówkarska) oraz transport medyczny. Kobiety w kokpicie jest książką w zupełności poświęconą tym niezwykłym bohaterkom.
Takie opowieści stanowią część większej historii jedynego w swoim rodzaju grona kobiet uzależnionych od latania – młodych, pełnych nadziei i szaleńczo odważnych – które przybyły do Anglii z pięciu kontynentów, aby w trakcie wojny dostarczać samoloty w szeregach Air Transport Auxiliary – jako jedyne podczas wojny latały w wojskach lotniczych zachodnich aliantów (…). Jeśli kobiety musiały, latały samolotami torpedowymi. Jeśli przetrwały dość długo, latały Lancasterami. Ale zależało im głównie na pilotowaniu ówczesnych latających bolidów – Hurricane’a, Mosquita i maszyny, którą zdaniem wielu lotniczek ATA stworzyło specjalnie dla nich: Spitfire’a[2].
Początkowo ATA miało się zajmować transportem poczty i zaopatrzenia medycznego. Od 1 maja 1940 rozpoczęto transportowanie wszystkich samolotów wojskowych z fabryk do jednostek technicznych w celu zamontowania broni i akcesoriów niezbędnych w walce; następnie ATA przejęło wszystkie zadania i obowiązki dotyczące transportu powietrznego, co odciążyło pilotów bojowych.
Rekrutowano pilotów, którzy nie nadawali się do służby w RAF z powodu wieku czy warunków fizycznych (np. choroba, kalectwo), a także pilotów pochodzących z krajów neutralnych oraz kobiety (pilotki). W kobiecej sekcji ATA, pod przewodnictwem Pauline Gower, służyło ponad 160 kobiet, które były ochotniczkami nie tylko z Wielkiej Brytanii, krajów brytyjskiej Wspólnoty Narodów (Kanady, Nowej Zelandii, Południowej Afryki), Stanów Zjednoczonych, Holandii, ale także z Polski (por. Jadwiga Piłsudska, kpt. Stefania Wojtulanis i kpt. Anna Leska), a jedna przyleciała nawet z Chile.
Oczywiście służba kobiet jako pilotów w szeregach ATA spotkała się także z krytyką. Wszak te młode dziewczyny, pochodzące z bogatych rodzin, którym znudziły się figle i zabawy – zabierały pracę mężczyznom. Nazywano je „przepłacanymi gwiazdeczkami”, marnymi naśladowczyniami prawdziwych tytanów lotnictwa; pisano o nich artykuły, w których jasno dawano do zrozumienia, że nie miały nawet dość inteligencji, żeby wyszorować podłogę, a miały pilotować bombowce! Jednak o ich prawdziwej historii, walce o uznanie, spektakularnych akcjach, niebezpiecznych lotach i licznych katastrofach – czytelnik dowiaduje się z lektury książki.
Na uwagę zasługuje również fakt, że wspomniano także o historii polskich pilotek. Jadwiga Piłsudska, Stefania Wojtulanis i Anna Leska – trwale wpisały się w historię ATA. Choćby dla samego życiorysu tych kobiet, owa lektura jest godna uwagi.
Niektóre kobiety służące w ATA do tego stopnia nie podporządkowały się konwencjom, że latanie w czasie wojny uznawały za coś oczywistego. Wiedziały, że mają „szczęście”. Wiedziały, że tysiące dziewczyn oddałoby wszystko, co mają, aby chociaż móc zapisać się na kurs pilotażu[3]. Były to kobiety wyjątkowe, a to co robiły – niezwykłe. Pilotki latały bez względu na pogodę i warunki atmosferyczne. Transportowały różne rodzaje samolotów (m.in. także dwusilnikowe bombowce) z fabryk na lotniska bojowe w całej Wielkiej Brytanii oraz uszkodzone samoloty do remontu (niektóre były w tak złym stanie technicznym, że dostawały pozwolenie tylko na jeden lot – do składu naprawczego lub na złomowisko). Pilotkom nie wolno było: używać radia (aby nie blokować komunikacji operacyjnej), używać oznaczonych map (aby wyeliminować możliwość zdobycia tych map przez wroga), wykonywać akrobacji powietrznych (aby zminimalizować ryzyko katastrofy), używać uzbrojenia, latać nad określonymi terenami (aby uniknąć zapór balonowych), latania w chmurach (aby uniknąć zestrzelenia przez własną obronę przeciwlotniczą), itp.
Ogromnym plusem dla publikacji jest również zgromadzony materiał ikonograficzny – zdjęcia roześmianych dziewczyn w wojskowych mundurach, stojących przy swoich latających maszynach. Na końcu książki – specjalnie dla pasjonatów (ale nie tylko) wojskowego sprzętu – zamieszczony jest słowniczek samolotów (dokładnie 14), krótki opis wraz ze zdjęciem.
Wydawnictwo Wiatr od Morza, na którego czele stoi Michał Alenowicz – stanęło na wysokości zadania, wydając ten niezwykły reportaż historyczny, poświęcony lotniczkom służącym w Wielkiej Brytanii podczas II wojny światowej. W skali od 1 do 6 – z czystym sumieniem – książkę Gilesa Whittella oceniam na 5 z plusem. Zachęcam do czytania!
Ocena recenzenta: 5/6
Anita Świątkowska
[1] Royal Air Force – w skrócie RAF; siły lotnicze Wielkiej Brytanii powstałe w 1918 roku.
[2] G. Whittell, Kobiety w kokpicie, Gdańsk 2014, s. 16.
[3] Tamże, s. 324.
Mała uwaga: radzę poprawić imię i nazwisko autora w leadzie. Po pierwsze nazwisko powinno być zapisane przez dwa „t” i dwa „l”
(błąd jest także w ostatnim akapicie). Po drugie nieodmieniona forma
imienia i nazwiska wskazuje na to, że Giles Whittell jest kobietą 🙂