Michał Murawski, Kompleks pałacu. Życie społeczne stalinowskiego wieżowca w kapitalistycznej Warszawie
Pałac Kultury i Nauki, to chyba najbardziej kontrowersyjny budynek w Polsce. Wzbudza potężne emocje od czasów swojej budowy, jednak apogeum sporu na jego temat przypada na okres po 1989 roku. Rozpoczęły się wówczas przemiany ustrojowe zmierzające do przejścia gospodarki polskiej od socjalizmu do kapitalizmu. Wielu ludzi zaczęło domagać się jego zburzenia, jako symbolu braku suwerenności i długoletniej okupacji sowieckiej po drugiej wojnie. Inni zaś widzą w nim wieżowiec, który na trwałe wpisał się w zabudowę Warszawy, stając się jej symbolem rozpoznawczym. Stąd jak trafnie wskazuje autor już w tytule – Warszawiacy, a wraz z nimi reszta Polski zdaję się dziś cierpieć na tzw. kompleks pałacu.
PKiN zdaniem autora jest dziś architektonicznym ucieleśnieniem „lewej strony historii” i mimo wielu chętnych do jego zniszczenia, czy też rozbiórki:
…jego monumentalna potęga każe sądzić, że niezależnie od tego, co przyniesie przyszłości, będzie on trwać.
Pałac zajmuje w psychice wielu Polaków tak ważne miejsce, iż przerobiono nawet jedną ze zwrotek hymnu, aby oddać do niego niechęć: Co nam obca przemoc dała, nocą rozbierzemy.
Trzeba pamiętać jednak, że po upływie tak wielu lat po zmianach ustrojowych w Polsce – PKiN nabrał również innego charakteru niż życzyliby sobie jego twórcy. Jego górująca sylwetka nie jest już osamotniona, a w tle majaczy widok wielu nowoczesnych wieżowców ze stali i szkła. Mimo owego kontrastu względem nowych budowli Pałac zaadaptował się do realiów „nowej” Polski.
W książce tej Pałac to budowla, która z jednej strony jest anachronizmem, skamieliną umarłego (czy też uśpionego) systemu własności, ideologii i estetyki, a z drugiej – dumnym gmachem zmiany, którego „siła architektoniczna” ucieleśnia potężne wyzwanie dla politycznej ekonomii prywatyzacji i przestrzennych wykluczeń postsocjalistycznego miasta.
Wiele na temat wyglądu i znaczenia PKiN mówi książka „Architektura zespołów śródmiejskich i problemy dziedzictwa” architekta Edmunda Goldzamta. Zawiera ona długi wywód na temat znaczenia Pałacu wobec pozostałej architektury miasta i jego zadania jako elementu socjalistycznego w przestrzeni miejskiej.
Jak twierdzi Goldzamt: „Nie ma miasta bez centrum. Samo pojęcie miasta zawiera w sobie fakt istnienia głównego ogniwa organizmu miejskiego – założenia lub układu założeń miejskich”. Innymi słowy, całość nie może być jednością, jeśli nie zawiera elementu dominującego (dominaty), która ją spaja. Zdaniem Goldzamta centra miejskie zawsze są „wyrazem urbanistyczno-architektonicznym panującego ustroju i ideologii […], pozostają one na wieki najpotężniejszym pomnikiem swej epoki, pomnikiem kultury narodowej”.
Michał Murawski w swej kompleksowej rozprawie obala mit związany z Pałacem, a który do dziś dzień często powtarzany jest przez polityków i historyków. Mowa tu oczywiście o historii, jakoby Bierut dostał w rozmowie ze Stalinem wybór. Co bardziej przyda się Warszawie: drapacz chmur – Pałac Kultury, czy też system metra. Bierut miał wybrać metro, na co następnego dnia Stalin nakazał rozpoczęcie budowy Pałacu…
Historia ta wzięła swą legendę z radzieckiej deklaracji (21 kwietnia 1945 roku), w której to rząd radziecki miał wziąć na siebie część wydatków związanych z odbudową stolicy. Polacy wysunęli wtedy szereg propozycji, jakie mieli sfinansować Sowieci. Miało to być: metro, osiedle mieszkaniowe, zespół budynków administracyjnych bądź kampus uniwersytecki. Żaden z tych projektów nie został przez Rosjan wsparty, a rozpoczęcie budowy Pałacu, połączono z ową deklaracją, stąd też do dziś krążąca wspomina legenda.
Pałac Kultury i Nauki górujący dziś nadal nad Warszawą, pozostaje budynkiem względem, którego trudno pozostać objętnym. Wypracowanie konsensusu między jego zwolennikami i przeciwnikami jest prawdopodobnie niemożliwe, ale każdy z nich powinien sięgnąć po książkę Michała Murawskiego, która zgłębia tajemnice Pałacu i jest z pewnością najpełniejszą pracą dotyczącą „daru narodu radzieckiego dla narodu polskiego”.
Ocena recenzenta: 6/6
Mariusz Sioch