Dwie osoby ze zdolnościami i aspiracjami przywódczymi, posiadające silne, cechujące się skłonnością do autorytaryzmu charaktery, to niemal gotowy przepis na spór. Wyjątkiem od reguły nie są relacje Korfantego z Grażyńskim. Śląska „haja” pomiędzy politykami trwała od momentu ich pierwszego spotkania, a ostatnie jej akty rozegrały się już po śmierci jednego z nich.
Droga do sławy
Michał Grażyński nie pochodził ze Śląska. Urodził się w 1890 roku w Gdowie, w Małopolsce, pozostającej wtedy pod władzą Austro-Węgier. W dzieciństwie odznaczał się bystrością umysłu i gorliwością w nauce. Swoje naukowe ambicje postanowił realizować na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie rozpoczął studia historyczne. Ukończył je w 1914 roku.
Kilka miesięcy później wstąpił do organizacji Zarzewie, której celem było przygotowanie młodzieży do mającej nadejść walki o niepodległość. W organizacji Grażyński odpowiadał prawdopodobnie za kontakt z harcerstwem, z którym pozostał związany na długie lata.
Po wybuchu wielkiej wojny Grażyński został powołany do armii austro-węgierskiej, ale po kilku miesiącach, z powodu odniesionych ran, musiał udać się na leczenie do Krakowa, gdzie spędził resztę wojny. W 1918 roku wstąpił do Wojska Polskiego w stopniu kapitana, będąc już wtedy żarliwym zwolennikiem Józefa Piłsudskiego. Dwa lata później, z polecenia wywiadu wojskowego, udał się do Nowego Targu, gdzie jako jeden z obserwatorów miał czuwać nad plebiscytem w Spiszu i Orawie.
Jeszcze w tym samym roku Grażyński został oddelegowany na Śląsk, gdzie wziął udział w trwającym właśnie II powstaniu śląskim. Dzięki swojemu doświadczeniu i charakterowi scalił rozbitą na dwie frakcje Polską Organizację Wojskową, pozornie rozwiązując ją na Śląsku w ogóle i w jej miejsce powołując Centralę Wychowania Fizycznego, która, mimo mylącej nazwy, realizowała te same zadania co wcześniej POW. Taki zabieg, jak po latach przyznawał sam Grażyński, pozwolił uratować członków śląskiej POW przed dalszymi podziałami.
W przeciwieństwie do Grażyńskiego, urodzony w 1873 roku Wojciech Korfanty był rodowitym Ślązakiem. W jego rodzinnym domu, w Siemianowicach Śląskich posługiwano się śląską gwarą, kultywując jednocześnie polskie tradycje i wychowując dzieci w duchu katolickim.
W 1879 roku Korfanty ukończył szkołę ludową i rozpoczął naukę w gimnazjum, gdzie dał się poznać jako wprawny konspirator i polski patriota, zakładając tajne koło, którego działalność opierała się na propagowaniu polskiej literatury. Ta, jak na tamte czasy wywrotowa aktywność, nie pozostała niezauważona przez pruskich urzędników. Za wypowiedź krytykującą kanclerza Otto von Bismarcka Korfantego relegowano ze szkoły maturalnej. Dyrektor gimnazjum, argumentując wyrzucenie swojego ucznia ze szkoły, trafnie zauważył, że zrobił to prewencyjnie, ponieważ chłopak ma predyspozycje do stania się lokalnym przywódcą ludności polskiej.
Dzięki interwencji polskiego posła do Reichstagu udało się przywrócić Korfantego do szkoły, gdzie pozwolono mu przystąpić do matury, którą ostatecznie napisał w 1895 roku. Kontynuując edukację, Korfanty rozpoczął studia na Wydziale Filozoficznym we Wrocławiu, ale po kilkuletnich perypetiach związanych z problemami finansowymi wykształcenie wyższe ostatecznie zdobył w Berlinie, zostając absolwentem tamtejszego Wydziału Filozoficznego.
W kolejnych latach Korfanty sam był posłem do Reichstagu. Jednocześnie nigdy nie porzucił pracy u podstaw, polegającej na uświadamianiu narodowym Ślązaków, za co na pewien czas został osadzony w pruskim więzieniu.
W październiku 1918 roku, w czasie przemówienia w niemieckim parlamencie zażądał przyłączenia do Państwa Polskiego Górnego Śląska, części Pomorza i Wielkopolski. Po sukcesie powstania wielkopolskiego, w którym sam uczestniczył, udał się do rodzinnego Śląska, gdzie przyłączył się do trwającego właśnie II powstania śląskiego. Wtedy też pierwszy raz jego drogi skrzyżowały się z Grażyńskim.
Pierwsze spory
W przeddzień plebiscytu na Śląsk zaczęły napływać masy ludności, głównie niemieckiej. Było to spowodowane zasadami plebiscytowym, wedle których mogły w nim wziąć udział również osoby nie mieszkające na Śląsku, ale tutaj urodzone. Migracja ludzi, którzy przyjeżdżali na tereny plebiscytowe tylko po to, żeby oddać głoś „na Niemców” mogła pogrzebać sprawę polską. Te wydarzenia stały się tłem dla pierwszego sporu między Korfantym a Grażyńskim.
Grażyński, trafnie analizując sytuację i obawiając się ostatecznego wyniku plebiscytu, wysunął odważną propozycję przeprowadzenia zamachu terrorystycznego, który w swoim zamiarze miał zniechęcić Niemców do przyjeżdżania na Śląsk w celu wzięcia udziału w plebiscycie. Przeciwko temu z pełnym zdecydowaniem opowiedział się Korfanty, którego poparły władze cywilne w Warszawie. Problemem nie była jedynie niechęć Korfantego do powstania wywołanego przed plebiscytem i parcie na powstanie, jakie wykazywał Grażyński. Chodziło także o lekceważące podejście do CWF (czyli de facto POW), jakie według Grażyńskiego wykazywał Korfanty, tytułując tę organizację mianem „bojówki”.
Do kolejnego poróżnienia między działaczami doszło w przeddzień wybuchu powstania, a powodem był odmienny pogląd na walkę zbrojną. Korfanty za jej pomocą chciał jedynie zamanifestować brak zgody polskiej ludności na wyniki plebiscytu, licząc na przychylną reakcję Zachodu, natomiast Grażyński zamierzał po prostu wywalczyć zbrojnie obszar terytorialny dla Polski. Kompromisu rzekomo szukali w czasie rozmowy w cztery oczy, co miało mieć miejsce 1 maja 1921 roku w hotelu „Lomnitz”. Problem w tym, że nie mamy pewności, czy takie spotkanie w ogóle się odbyło. Grażyński twierdził, że tak, natomiast Korfanty wypierał się, argumentując, że nie miał wtedy czasu na bezsensowne rozhowory z Panem Borelowskim.
Nie możemy ostatecznie ustalić, czy rzeczywiście doszło do takiej rozmowy, natomiast faktem jest, że dzień po domniemanym spotkaniu rozpoczęło się III powstanie śląskie, które stało się kolejnym teatrem sporu Korfantego z Grażyńskim.
Tym razem problem był nieco bardziej złożony. Korfanty, zawiedziony postawą nielubianego wśród powstańców pułkownika Mielżyńskiego, doprowadził do jego odwołania z funkcji dowódcy. Na tym postanowili skorzystać zwolennicy Piłsudskiego wśród powstańców, którym przewodził Michał Grażyński. Zakomunikowali oni Korfantemu, że ich kandydatem na głównego dowódcę jest kapitan Karol Grzesik, notabene człowiek pozostający pod silnym wpływem Grażyńskiego. Korfanty nie mógł lekceważyć tak dużej grupy oficerów chcąc dać sobie czas, wyjechał więc na front. Dziś badacze nie są co do tego zgodni, ale nie wykluczają, że tym wyjazdem Korfanty uchronił się przed aresztowaniem, na które mogliby zdecydować się piłsudczycy, którzy podczas jego nieobecności obwołali głównym dowódcą kapitana. Grzesika. Taki pogląd prezentował zresztą sam Korfanty.
Obwołanie Grzesika dowódcą było dla Korfantego realnym zagrożeniem utraty władzy i niebezpieczeństwem zapanowania anarchii. Jego reakcja musiała być więc ostra i natychmiastowa. Z pomocą wiernego sobie oddziału frontowego dyktator udał się do miejsca stacjonowania piłsudczyków i nakazał aresztowanie wywrotowców. Grażyński i Grzesik uniknęli aresztowania, ale po kilku godzinach sami zgłosili się do Korfantego.
Buntownikom zorganizowano proces, który jednak z powodu interwencji kolegów aresztowanych oficerów nie został dokończony. Korfantemu zresztą nie było na rękę skazywać niepokornych żołnierzy, gdyż, jak sam mówił: Po co nam robić niepotrzebnych męczenników. Już nie są niebezpieczni. Niech idą, skąd przyszli.
Przedstawiciel władzy i opozycjonista
Po powstaniu relacje Korfantego z Grażyńskim wygasły na niemalże pięć lat. Korfanty realizował się w polityce, będąc jednym z liderów chadecji, a Grażyński spełniał się w nauce, wykładając na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Wszystko zmieniło się po przewrocie majowym. Dzierżąca władzę sanacja widziała w Korfantym przeciwnika i aktywnie go zwalczała. Natomiast Grażyński był reprezentantem nowego porządku, za co uhonorowano go stanowiskiem wojewody śląskiego. W ten sposób Michał Grażyński otrzymał szansę odwetu na Korfantym, którą starał się wykorzystać. Kontrolowana przez niego policja przyglądała się biernie, kiedy bojówki Związku Powstańców Śląskich rozbijały wiece chadecji, nie dając Korfantemu dojść do słowa. Ataki na byłego komisarza prowadzono także za pomocą słowa pisanego – sanacyjne gazety regularnie szkalowały Korfantego.
Kolejnym akcentem ofensywy sanacji reprezentowanej przez Grażyńskiego przeciwko Korfantemu było oskarżenie go o defraudację dwóch milionów złotych pochodzących ze skarbu państwa i działanie na pożytek obcego kraju. Sprawa ostatecznie trafiła przed Sąd Marszałkowski, którego wyrok nie zadowolił żadnej ze stron. Co prawda zwolniono Korfantego z absurdalnego oskarżenia o defraudację pieniędzy, ale stwierdzono, że jego działania jako przewodniczącego rady nadzorczej Banku Śląskiego nie zawsze licowały z literą prawa. Sanacji nie udało się skompromitować Korfantego, jemu natomiast nie powiodła się w pełnym stopniu linia obrony, jaką wybrał.
Jedynym polem, na którym Korfanty mógł odgrywać się Grażyńskiemu był Sejm Śląski, w którym chadecja i jej koalicjanci wciąż mieli przewagę nad sanacją. Kolejnym aktem konfliktu miały być zbliżające się wybory, przewidziane na 1928 rok.
Tym razem jako pierwszy działa wytoczył Korfanty, który raz po raz atakował Grażyńskiego w swoich przemówieniach sejmowych. Zarzucał mu agitację polityczną i nakłanianie dzieci do składania hołdów wojewodzie, co nie przystoi człowiekowi na jego stanowisku.
Nie obyło się także bez inwektyw wyjątkowo niskich lotów – kiedy w kronice filmowej Korfanty zobaczył Grażyńskiego w stroju harcerskim (charakterystyczne krótkie spodenki), ponoć zaśmiewał się do łez i wszystkim znajomym polecał seans zapewniając, że podobnie śmiesznej postaci dotąd nie widzieli. Grażyński nie pozostawał dłużny, eliminując zwolenników Korfantego z urzędów państwowych.
Szansa na pojednanie pojawiła się po powrocie Korfantego z więzienia w Brześciu, gdzie został umieszczony na polecenie władzy sanacyjnej. Zabiegi hierarchów kościelnych dały nadzieję na wspólne obchody dziesiątej rocznicy wybuchu III powstania śląskiego, w których mieliby brać udział tak Korfanty, jak i Grażyński.
Do takich obchodów nigdy nie doszło, zamiast tego spór odżył na nowo, czego powodem były wspomnienia Grażyńskiego, które ukazały się w 1931 roku i w których wojewoda umniejszał rolę Korfantego, przypisując sobie decyzję o wybuchu powstania. Rozzłoszczony Korfanty na łamach „Polonii”, swojego organu prasowego, nazwał Grażyńskiego fryzjerem historii.
Ostatnim akordem konfliktu była śmierć Korfantego w sierpniu 1939 roku. Mający już swoje lata Korfanty nie wytrzymał kolejnego pobytu w więzieniu i niedługo po jego opuszczeniu zmarł. Grażyński nie pojawił się na pogrzebie, nie złożył także kondolencji, a władze państwowe nie pomogły w organizacji ostatniego pożegnania.
Korfantego i Grażyńskiego historia oceniła chwalebnie, mimo że obie postacie są tak różne, jak tylko różne być mogą. Ich życiorysy są przykładem tego, że jeden cel może mieć co najmniej dwie drogi do realizacji. Dziś możemy jedynie przypuszczać, co udałoby się osiągnąć dla Śląska, gdyby między Grażyńskim a Korfantym, zamiast wzajemnej niechęci, nawiązała się jakakolwiek nić porozumienia.
Przemysław Baron
Bibliografia:
- Chmielowski Mieczysław: O powstaniach śląskich, „Spk w Kanadzie”, 1968, nr. 4
- Grażyński Michał: Walka o Śląsk – fragmenty wspomnień. Sierpień 1920 – czerwiec 1921, Katowice 1931
- Korfanty Wojciech: Marzenia i zdarzenia, oprac. Wacław Zieliński, Katowice 1984
- Kwiatek Aleksander: Listy Wojciecha Korfantego do redaktora Stanisława Szopieckiego (13.11.1938 – 6.2.1939), „Studia Śląskie”, 1979
- Landau Zbigniew: Skrzeszewska Bronisława, Wojciech Korfanty przed Sądem Marszałkowskim, Katowice 1964
- Łączewski Jan: Michał Grażyński (1890-1965). Sylwetka Polityczna, Częstochowa 2000
- Sprawozdania stenograficzne Sejmu Śląskiego 1922-1935
Gorol nigdy nie zrozumie Ślązaka,a Korfanty zdradził swój naród próbując go nieskutecznie polonizować za co mu typowo po Polsku podziękowano.
Korfanty, był zarówno wielkim Polakiem jak i wielkim Ślązakiem. Natomiast Grażyński to głupek i miernota przysłana przez Piłsudskiego i jego sanacyjną klike na Śląsk po wojskowym puczu w 1926 roku i przejeciu władzy przez sanacyjną bande. To nie komuniści wymyślili hasło – bierny, mierny ale wierny, tylko socjaliści z sanacji, którzy swoimi pociotkami z I Brygady oraz przede wszystkim IV Brygady jak szarańcza obsiedli wszystkie stanowiska w Polsce, nawet te najmarniejsze jak sołtysa. Wszedzie musiał być na stanowisku wyznawca, Komedianta Piłsudskiego. Buraki z zaboru Rosyjskiego i Litwini z Wilna uważali sie za najmądrzejszych, chociaż byli zwykłą banda tumanów. Tak traktowano nie tylko Korfantego, ale też Witosa, gen. Rozwadowskiego, Hallera, Dowbora- Muśnickiego, Sikorskiego i wielu innych Polskich patriotów.