Zaleszczyki były przed wojną zwane – „Polską Riwierą” lub „Polskim Merano”. W tym niewielkim miasteczku, położonym w zakolu Dniestru na granicy z Rumunią znajdował się przedwojenny polski biegun ciepła. Średnia temperatura latem wynosiła tam 25-30 °C, a w słońcu dochodziła czasem do 55-58 °C.

Zaleszczyki stały się popularnym miejscem do wypoczynku dopiero w drugiej połowie lat dwudziestych. Sezon rozpoczynał się w maju i trwał aż do połowy października, co było ewenementem na skalę kraju. Adiutant Józefa Piłsudskiego – Mieczysław Lepecki pisał, że:
„Gdy brzeg morski opróżnia się zupełnie, gdy we wszystkich innych miejscowościach klimatycznych hula po pustych pensjonatach zimny wiatr, tutaj panuje jeszcze ożywiony ruch.„
Za taki stan rzeczy odpowiadał fakt, że w Zaleszczykach panowały warunki klimatyczne charakterystyczne dla obszarów położonych o 25 stopni na południe (a więc w rejonie północnej Afryki). W prospekcie z końca lat trzydziestych wyjaśniano, że taki klimat spowodowało:
„Nachylenie terenu do południa, miejscową refleksją promieni, niezwykłą ciszą powietrza, jego czystością i przejrzystością.„
Niska, roczna suma opadów (560 mm) obliczona przez przedwojennych meteorologów potwierdzała, że w Zaleszczykach panowały iście tropikalne warunki.
O urokach Zaleszczyk wspominała Maria Dąbrowska w swoim „Dzienniku”. 26 września 1937 r. zapisała w nim wrażenia z wakacji:
„Pobyt w Zaleszczykach okazał się istnym wprost cudem. Cały czas letnia pogoda, upały, błogie powietrze, moc winogron i przepysznych owoców wszelkiego rodzaju – po prostu raj ziemski, zalany słońcem. Plażowaliśmy po cztery godziny dziennie, a ja co dzień prawie kąpałam się w Dniestrze. Wróciliśmy stamtąd 22 września opaleni i pełni radości, że jest w Polsce taki zakątek południa„.

W takich warunkach wyjątkowo dobrze udawała się uprawa owoców. Zaleszczyki słynęły z sadów i winnic. W miasteczku i okolicach uprawiano: morele, brzoskwinie, winogrona, jabłka, gruszki i melony. Jedną z atrakcji turystycznych, rozpoczynającą się w połowie września, stanowił zbiór owoców połączony z szeregiem zabaw i zawodów sportowych. Zwiedzano wówczas wystawy owoców i kwiatów, oglądano zmagania kajakarzy na Dniestrze i wyścigi konne. W miejscowych restauracjach – u Mentzlowej czy Szpunarskiego – oferowano promocje i zawsze był tam komplet gości. Szpunarski serwował swoim klientom doskonałe obiady za złotówkę (równowartość około 10 dzisiejszych złotych), a także owocowe wina z własnej wytwórni.

W latach trzydziestych na brzegu Dniestru utworzono dwie plaże nazywane „Słoneczną” i „Cienistą”. Obie opisywał reporter „Asa”: „Słoneczna rzucona wysoko na rozpalonych skałach nie bardzo nadaje się do kąpieli. Dno rzeki tu kamieniste, brzeg wysoki, nie ma piasku i uciążliwe zejście do wody. Natomiast urządzona jest pięknie, posiada liczne kosze, leżaki, piękną restaurację i muzykę. Tu przychodzą głównie ci co chcą się opalać, ewentualnie schodzą do rzeki, biorą kajak i płyną w złocistą dal. Po drugiej stronie Zaleszczyk leży plaża cienista. Ta posiada wspaniałe gęsto zadrzewione aleje i ogromną zalaną słońcem plażę z białym piaskiem nad samym brzegiem Dniestru. Ta plaża to raj pływaków i dzieci. Gwarno tutaj od samego rana. Woda Dniestru ciepła, o ósmej rano 21-22 stopnie, a w południe ponad 35 stopni.”
Plażę słoneczną częściowo wykuto w skale, jednak nie tylko to czyniło ją wyjątkową. Otóż pod koniec lat trzydziestych zrealizowano odważny, jak na tamte czasy, plan – wytyczono pierwszy, starannie wydzielony spośród reszty, sektor dla naturystów! Nie był to pomysł podyktowany prostą potrzebą opalania się nago, a względami leczniczymi, jako że do kąpieli słonecznych zachęcano osoby chore na nerki. Choroby nerek nie należały do jedynych dolegliwości z jakimi przyjeżdżano do Zaleszczyk na kurację. W książce: „Po słońce do Zaleszczyk”, polecano tę miejscowość przede wszystkim dzieciom. Wskazaniami były: „Słaby rozwój i wzrost dzieci, krzywica, skaza wysiękowa i neuroartretyczna, stan grasiczno-limfatyczny, gruźlica kostno-stawowa i gruczołowa, osłabienie i okresy rekonwalescencji”.
