08 września 1944 Świętokrzyska Brygada Narodowych Sił Zbrojnych rozbiła w Rząbcu (a więc na terenach będących pod okupacją niemiecką) zgrupowanie AL i „partyzantów” (a właściwie spadochroniarzy) radzieckich. Jednym z celów Brygady było uratowanie przez egzekucją uwięzionych poprzedniego dnia przez komunistów dwunastu partyzantów NSZ. Podczas bitwy zginęło kilkudziesięciu Polaków. Była to jedna z nielicznych potyczek polsko-polskich mających miejsce podczas II Wojny Światowej, a jednocześnie jedna z pierwszych bitew trwającej w latach 1944 – 1948 wojny domowej.
Patrząc od strony czysto formalnej było to starcie bojówek partyjnych (NSZ uznając legalność rządu emigracyjnego nie podporządkował się jednak akcji scaleniowej i nie wszedł w skład AK) ze zdrajcami, którzy odmówiwszy uznania legalnemu rządowi od początku wojny ściśle współpracowali z jednym z okupantów, a właściwie bez reszty mu się podporządkowali realizując jego interesy kosztem interesów narodowych.
Niemniej sytuacja, w której Polacy strzelają do siebie nawzajem zamiast do prawdziwych wrogów, jest zawsze tragiczna. Tym bardziej, że chociaż dowódcy GL i AL niewątpliwie byli zdrajcami, to trudno określić tak wszystkich żołnierzy walczących w kierowanych przez partię komunistyczną oddziałach. W latach okupacji przynależność do oddziału partyzanckiego była zwykle motywowana chęcią walki z okupantem, a spory polityczne, w które uwikłane było kierownictwo formacji, traktowane były w najlepszym razie jako drugorzędne. Zresztą sam wybór konkretnej jednostki partyzanckiej wynikał bardzo często z przypadku a nie z wyboru ideologicznego. Młody chłopak szukający kontaktu z podziemiem szedł po prostu albo do tego oddziału, który akurat operował w jego okolicy, albo do tego, który zaproponował mu pierwszy emisariusz organizacji, z jakim się zetknął. Najlepszym tego dowodem jest fakt, że wielu „komunistów” schwytanych do niewoli pod Rząbcem wstąpiło natychmiast do Brygady NSZ.
Niewątpliwie pole bitwy pod Rząbcem jest świadkiem tragicznych wydarzeń, jakich wiele w naszej historii, nie tylko najnowszej. Wspomnienie o nich może (a nawet powinno) być jednak pretekstem i inspiracją do poważnych przemyśleń dotyczących relacji polsko-polskich. I choćby z tego powodu warte jest należytego upamiętnienia. Nie fałszując prawdy należy oddać należną sprawiedliwość obu stronom, co jest trudne, ale możliwe. Pamiętając o tym, podczas wakacyjnej włóczęgi odwiedziłem tę położoną niedaleko Włoszczowej wieś.
Pomnik znajduje się na skraju lasu, jest bardzo zadbany i świeżo odnowiony. Na tablicy jest napis:
„W tych lasach w dniu 8 IX 1944 r. oddziały Armii Ludowej i partyzantów radzieckich zostały podstępnie napadnięte przez wysługujących się hitlerowskiemu okupantowi zbirów NSZ-kich Bohuna”.
Poniżej znajduje się lista zabitych przez „zbrodniczą brygadę”
Jest to po prostu smutne z trzech powodów:
Po pierwsze, tekst ten jest zwykłym kłamstwem i fałszowaniem historii, jest więc zupełnie niezrozumiałe dlaczego Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa – ludzie biorący przecież pieniądze od naszego państwa za nadzór nad tego typu pomnikami – nie zajęła się tą sprawą przez ostatnie dwadzieścia pięć lat.
Po drugie, napis wyryty na pomniku jest klasycznym przykładem (mówiąc językiem politycznej poprawności) „mowy nienawiści”, czyli sytuacji, gdy „używa się języka w celu znieważenia, pomówienia lub rozbudzenia nienawiści wobec pewnej osoby, grupy osób”. Aż dziwne, że prokuratura nie wszczęła dotąd śledztwa. Autorzy pomnika szkalują pamięć nie tylko żołnierzy NSZ, ale również wszystkich zwalczających komunizm, a właściwie obrażając prawdę, obrażają wszystkich myślących ludzi.
Po trzecie, pomnik jest elementem walki o pamięć i wyrazem polityki historycznej prowadzonej w imieniu naszego państwa, będącej przecież przedłużeniem bieżącej polityki (ciekawe jak głosują ludzie wychowani w cieniu takiego pomnika?). Wyrazem tej walki jest kuriozalny apel przybity do krzyża umieszczonego w obrębie pomnika (ciekawy przykład niewłączania Kościoła w spory polityczne).
Stowarzyszenie spadkobierców kombatantów II wojny światowej proklamuje apel: „Niech święte miejsce dramatów narodowych jakim jest pomnik w Rzabcu uznać za pomnik pojednania narodowego Polaków wołamy o nie zemstę, lecz o pamięć i rozwagę aby zło nigdy więcej nie znalazło miejsca na ziemi Polski”.
Ze swojej strony dołożyłbym też apel o interpunkcje i gramatykę.
Bandyci, jak wynika z proklamacji, gotowi są przebaczyć swoim ofiarom. Pojednanie ma więc polegać na tym, że my was będziemy obrażać, a wy będziecie to cierpliwie i pokornie znosić, bo przecież trzeba prowadzić dialog.
Cóż, jak śpiewał Młynarski – „trudny dialog z kimś, kto wciąż ci sra na łeb.”
Stanisław Gałkowski