Ignacy Karpowicz, Ludzie z nieba
Rodzina Żwirków mieszka w Bieniakoniach na południe od Wilna. Rodzeństwa jest ośmioro: bliźnięta Franciszek i Kora, Hiacynta, Kalina, Róża, Dalia, Ruta i Hortensja. Kora w duszy nudzi się siostrami i tęskni za Franciszkiem, który wyjechał kontynuować naukę. Są jeszcze towarzysze bieżeństwa, rozpłynięcie się w drugim człowieku, pranki i Matka Twarzy. To wszystko, a nawet więcej, można znaleźć na kartach nowej powieści Ignacego Karpowicza Ludzie z nieba.
Pilot Franciszek Żwirko i inżynier Stanisław Wigura byli w okresie Międzywojnia bohaterami całej Polski. Ich wyczyny na samolotach RWD z zapartym tchem śledzili wszyscy. Dla uczczenia ich zwycięstwu na Challenge 1932 (startowali wtedy na RWD-6) Święto Lotnictwa Polskiego obchodzone jest 28 sierpnia. Jednak ich radość po tym wyczynie nie trwała długo. Obaj zginęli 11 września 1932 r. w wypadku lotniczym w lesie pod Cierniskiem Górnym. Dzisiaj to miejsce nazywane jest Żwirowiskiem.
Ile Żwirki we Franciszku, Korze i Stanisławie?
Jeśli szukacie beletryzowanej biografii Żwirki i Wigury to zdecydowanie odłóżcie recenzowaną pozycję. Dla Karpowicza historyczne postacie i fikcyjna Kora są tylko śladem, echem, które wybrzmiewa z tej somnambulicznej opowieści. Jest w niej wszystko i nic, jest realnie, jest krwisto i mięsnie, ale też magicznie i ulotnie.
Są zabawy słowem, ale również świadomością i tożsamością. Jest lud Saamów, któremu spadają z nieba ludzie, z których jedno okaże się kolejną Matką Twarzy. Są bieżeńcy i żołnierz z zakrwawionym czołem, który nie wiem kim jest. Mówi o sobie Franciszek Żwirko i jest nim i nie jest równocześnie. Jest Fiauronia, która będzie strzec pamięci o „panu żołnierskim”, a tak naprawdę o własnej projekcji.
Doświadczenia, wizje i marzenia nie mają tutaj czasu, przestrzeni i płci. Bohaterowie rozpływają się w sobie, przenikają się. Są nie realnym Franciszkiem Żwirką, Stanisławem Wigurą, dołączoną na potrzeby powieści fikcyjną Korą. Są Ludźmi z nieba.
Są tymi, którzy spadają na znak Bogów, Czasu, Siły, Pędu Marzeń – jakkolwiek byśmy tego nienazwanego nie określili. Tworzą, przyjmują, czynią i ustanawiają. Dążą do światła błąkając się w ciemności. A między tym jest zwykła cielesność: rozbite czoło, dwa trupy po katastrofie lotniczej. A także… pranki.
Trening uważności
Przepyszne cicer cum caule, które serwuje Karpowicz, to zanurzenie w płynny świat z zatartymi granicami. To także trening uważności czytelniczej i umiejętności zespolenia się z frazą. Autor potrafi kilkukrotnie w jednym zdaniu zmienić osobę, która je wypowiada, co może być nużące, ale jednocześnie fascynujące. Choć takie eksperymenty mogą być męczące na dłuższą metę, warto się przełamać i odkrywać nowe perspektywy w literackiej grze autora.
Sceny oraz wątki zapętlają się, meandrują odrzucając znaną i pluszową dla czytelnika linearność. Nie ma tu jednak motywu, który nie byłby ważny lub nie powtórzył się w dalszej części opowieści. Nawet jeśli można pomyśleć, że jakaś postać lub wydarzenie wprowadzone są zupełnie przypadkowo i są istotne tylko w danym szczególe, to przy uważnej lekturze można się zaskoczyć.
Karpowicz posługuje się przepięknym językiem, a także umie eksperymentować z konstrukcją fabuły. Wielokrotnie łamie utarte schematy podając oczywistość na zupełnie inny sposób. Historyczna prawda to dla niego tylko rama. Żwirko, Wigura, bieżeńcy, Wielka Wojna, samoloty RWD, zwycięstwa i katastrofa – to wszystko wypełniono zupełnie nowym farszem skupiającym się na metafizyce, wizjach i marzeniach. Nawet Wigura jest tutaj nowym Ordonem (choć ciekawi mnie czy będzie nim do końca).
Czy warto?
Ludzie z nieba Ignacego Karpowicza to lektura wymagająca od czytelnika, ale dająca również ogromne pole do zabawy intelektualnej. Dekonstruując klasyczną formę i używając autentycznych postaci jedynie jako zwiewnej osnowy zachowuje się jak powieściowy Franciszek. Robi czytelnikowi pranka. Warto podjąć tę grę.
A, i jeśli kilkukrotnie przyśniecie przy lekturze to nic złego. Nie świadczy to źle ani o Was, ani o autorze. Wszak treningi męczą. Nawet te czytelnicze.
Wydawnictwo Literackie
Ocena recenzenta: 6/6
Daria Czarnecka
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Literackim.