Najemnicy w nowożytności

Najemnicy w nowożytności

Służba dla obcego kraju, czyli losy żołnierzy „dzieci fortuny”. Wojska najemne i najemnicy w nowożytności

Najemnicy w nowożytności – jak wyglądały wojska najemne? Jak wyglądała umowa najemników? „Fortuna kołem się toczy” – kto z nas nie słyszał tego stwierdzenia? Człowiek w ciągu swego życia miewa raz lepsze, raz gorsze dni. Staramy się dopomóc szczęściu i na różne sposoby zmienić swój los. Tak jest teraz i tak było kiedyś. W dawnych wiekach służba wojskowa mogła przynieść sławę, pieniądze czy niezapomnianą przygodę. Niejednokrotnie bywało i tak, że żołnierz służył w obcym państwie czy nawet w ciągu swego życia za niejednego pana walczył. Wojska najemne, najemnicy kojarzą nam się różnie – zazwyczaj jako osoba, która za pieniądze gotowa jest nam pomóc, o ile ktoś nie da więcej. Historia wojskowości zna wiele przykładów wojsk najemnych – od starożytności po współczesność. Dlatego też skupimy się na wybranym odcinku historii. A mianowicie nowożytności.

Zmiany w wojskowości

Wojna pozostała, tylko środki się zmieniły. Tak można w wielkim skrócie opisać to, co działo się na ówczesnych polach bitew. Średniowieczne rycerstwo postanowiło zająć się gospodarką, a miejsce ustąpiono dzieciom wojny, czyli wojskom najemnym. Jest to stwierdzenie nader płytkie i dość powierzchowne, dlatego trzeba zacząć od tego, dlaczego doszło do pewnych zmian.

Pod koniec średniowiecza supremacja rycerstwa uległa zachwianiu. Coraz więcej do powiedzenia miała piechota, która, wykorzystując teren, warunki czy odpowiednią taktykę, była w stanie pokonać zastępy rycerskie. Renesansowi dowódcy czytali antycznych twórców – głównie rzymskich i greckich, starając się na nowo zaaplikować dawne rozwiązania taktyczne.

Inni łączyli ich doświadczenia z filozofią oraz religią. Stąd też mamy nowych teoretyków wojskowych piszących traktaty, a kolejne pokolenia dowódców starały się wprowadzić teorię w praktyce. Duże znaczenie miało wprowadzenie broni palnej oraz artylerii. Pomimo swojej początkowej niedoskonałości, okazało się, że to one będą wiodły prym, a czas skutecznych szarż rycerskich minie bezpowrotnie.

No prawie…

Żołnierze z XVII wieku. Rudolph Meyer, akwaforty datowane na okres 1615-1638. Źródło: Rijksmuseum.

Jeśli środki prowadzenia wojen się zmieniły, oczywistym jest, że architektura obronna musiała również ulec zmianie. Stare średniowieczne fortyfikacje nie dawały takiej ochrony jak niegdyś.

Poza tym, wprowadzenie chociażby artylerii do obrony twierdzy, wymagało pewnych modyfikacji.
Jeśli dane państwo, miasto lub osoba prywatna miała środki, to modernizowała bądź tworzyła nowe fortyfikacje. W tej sferze niezawodne były dwa ośrodki – Italia oraz Niderlandy.

Włosi zapoczątkowali pewne zmiany, które z czasem były kopiowane czy nawet modyfikowane, w zależności od państwa i jego sytuacji. Dlatego też przykładowo Holendrzy wypracowali tańszy sposób budowy twierdz, z wykorzystaniem ziemnych umocnień. Jest to powiązane z ich długotrwałą wojną o niepodległość.

Oblężenie Ostendy 1601-1604, Pieter Snayers. Domena publiczna.

Te dwie zmiany – w uzbrojeniu i budownictwie obronnym – sprawiły, że rosło zapotrzebowanie na odpowiednio wykwalifikowanego żołnierza. Czasy pospolitego ruszenia minęły – mogło ono co najwyżej wspomagać zawodowców. Jednakże na nich potrzebne były pieniądze. Władcy europejscy musieli kombinować, jak uzyskać odpowiednie fundusze, by opłacić wojsko. To z kolei prowadziło do różnych sytuacji.

Najemnicy w nowożytności – żołd i umowa o pracę

Najemnicy raczej nie mieli skrupułów i szli tam, gdzie mogli albo otrzymać swoją zapłatę, albo oferta była bardziej kusząca. Dlatego nie cieszyli się zbytnim zaufaniem. Nikogo też nie dziwił fakt, że potrafili zmieniać strony. Inną sprawą była karność żołnierzy – dotyczy to wszystkich typów i każdego kraju. Brak żołdu, słabe warunki obozowania czy też niepopularny dowódca mogły być powodem buntu żołnierzy, a takich mamy w historii wiele.

Dlatego też taki żołdak często sam dochodził swoich praw i zasłużonej (bądź nie) zapłaty. Samowola żołnierzy bywała zgubna, czego najczęściej doświadczała ludność cywilna i dobra, np. królewskie. Dowódcy tworzyli artykuły wojskowe mające na celu poprawę dyscypliny, jednak nie zawsze zdawały one egzamin.

Rozstrzelanie – Rycina nr 12. J. Callot, Okropności wojny, lata 1629-1633. Domena publiczna.

Ważnym aspektem była umowa między władcą a osobą prowadzącą zaciąg. Ta swoista „umowa o pracę” regulowała takie aspekty jak czas służby, wielkość oddziału czy płace. W zależności od kraju i okresu bywały różne sposoby na zdobycie rekruta – podstępem, siłą czy też faktycznie przybywał ochotnik. Wypłacane zaliczki szły na opłatę umundurowania i broni potrzebnej do walki.

Jednak czy faktycznie żołnierz otrzymywał tyle, ile miał wpisane w umowę? W dawnym wojsku istniało coś takiego jak ślepe porcje – podawano większy stan niż był faktycznie, przez co dowódca mógł dysponować dodatkowymi funduszami.

Co z nimi robił?

Bywało różnie – a to wziął wszystko dla siebie, a to podzielił między swoich oficerów, czasem fundusze te przydawały się do opłacenia żołnierzy, którzy chcieli odejść z powodu braku żołdu. Pamiętajmy, że wojna to dość drogi biznes, o czym przekonał się niejeden dowódca. Dla niektórych to był świetny sposób na zarobek.

Tu chyba najbardziej chwytliwym i znanym przykładem będzie Albrecht von Wallenstein. Wojna ma żywić się sama – to chyba już mówi wszystko. Wallenstein rozwinął system kontrybucji, według którego ludność ziem okupowanych ma utrzymywać wojsko. Ponadto, chętni do wstąpienia w szeregi jego armii mieli płace uzależnione od rodzaju broni i doświadczenia.

W realiach wojny trzydziestoletniej było to spore osiągnięcie, biorąc pod uwagę liczne grabieże czy przemarsze wojsk. W sumie to właśnie okres wojny trzydziestoletniej kończy tak naprawdę karierę wojsk najemnych jako głównej siły wojskowej państw europejskich. Coraz większe znaczenie zyskują wojska regularne, szkolone w kraju, wychowywane w duchu innych wartości. To one miały być oparciem dla władcy.

Źródła pamiętnikarskie, pozostawione przez dawnych żołnierzy, mogłyby robić za świetny scenariusz na film czy też serial. Jak na wstępie było wspomniane, wielu ludzi wyjeżdżało ze swych rodzinnych stron, szukając szczęścia na wojnie. Czy je odnalazło? Niektórzy czegoś się dorobili i zostawali w swoich nowych ojczyznach, inni wracali, większość jednak ginęła.

Ale co tak naprawdę wiemy o tych ludziach?

Najemnicy

Jedną z takich ciekawszych narodowości, która szukała lepszego losu jako najemni żołnierze, byli Szkoci. W XVII wieku trafiali do różnych państw – Rzeczpospolitej, Rosji, Szwecji, Danii czy Francji, czyli tam, gdzie było zapotrzebowanie na żołnierza. Pewną sympatią cieszyli się oni u szwedzkiego króla Gustawa II Adolfa.

W tym protestanckim kraju pojawiali się już na początku XVII wieku, a jednym z pierwszych był niejaki James Spens. Już w 1611 roku mamy do czynienia ze szkockim regimentem, a niejeden żołnierz szlifował swe umiejętności w czasie walk, np. w Inflantach. Wielu walczyło w czasie wojny trzydziestoletniej, chociażby podczas obrony Stralsundu w 1628 roku, o czym pisze Robert Monro.

Scena rodzajowa z wojny trzydziestoletniej. Nieznany niderlandzki malarz. Źródło:www.hampel-auctions.com [Data dostępu: 2022-02-09]

W czasie wojny z Polską francuski dyplomata Karol Ogier opisał obóz wojsk szwedzkich, w tym Szkotów:

Gdy tak dalej wędrowałem dostrzegłem też Szkotów. Wyglądali najmizerniej, ich szałasy nieumiejętnie poukładane z gałązek drzew nie chroniły ani przed słońcem, ani przed deszczem. Leżą oni tam zupełnie niezorganizowani, tak, że przypomina to bardziej cmentarz, aniżeli obóz. Mają duże czerwone chorągwie, w rogu których widnieje na niebieskim tle biały krzyż św. Andrzeja. Niektórzy z nich są katolikami i tych widzieliśmy w niedziele na mszy, ale, jak mi się zdaje, nie mają w obozie żadnego duchownego.[1]

Inni po pewnym czasie wracali do swej ojczyzny, gdyż w tym okresie nasilał się konflikt między królem angielskim a opozycją. Stąd też znany dowódca szwedzki, Szkot, Aleksander Leslie, jeszcze
w 1638 roku wrócił do swojej ojczyzny i stanął na czele buntowników. Szkoci w armii szwedzkiej, zwłaszcza w latach 30., osiągali wysokie stanowiska wojskowe. Ich zaangażowanie, zmysł strategiczny i talenty im w tym pomagały.

Przykładowo Jacob Mac Dougall był generalnym dowódcą na Śląsku. Patrick Ruthven był komendantem Ulm, a także głównodowodzącym na terenie Szwabii. Alexander Leslie czy Robert Douglas także zaszli wysoko. Jako najemnicy często zdobywali doświadczenie, które wykorzystywali w późniejszych konfliktach (Leslie w Szkocji, Ruthven po stronie rojalistów angielskich w czasie wojny domowej).

Szkoci. Źródło: E. Wagner, Ars Bella Gerendi. Aus dem soldatenleben im dreissig jӓhrigen krieg, Praha 1980, s. 112.

Ale nie tylko u Szwedów mamy szkockich żołnierzy. W Rzeczpospolitej również znajdowali swój nowy dom. Pierwsze wzmianki o przybyszach z odległej krainy mówią nam o kilku Szkotach przybyłych do Polski w XV wieku, aby pobierać nauki w Krakowie.

Najemni Szkoci w Rzeczypospolitej

Jednak prawdziwa fala imigracyjna przypadła na XVI i XVII wiek. Znany podróżnik epoki nowożytnej, William Lithgow, pisał wręcz o Polsce jako Matce lub Mamce młodych ludzi i młodzieniaszków ze Szkocji[2].

Związane to było głównie z prosperity zbożowym, które doprowadziło Rzeczpospolitą do szczytu swojej potęgi. Szkoci, wabieni rosnącą zamożnością naszego państwa, masowo osiedlali się praktycznie we wszystkich prowincjach. Oczywiście w niektórych regionach było ich znacząco więcej, co związane było z rozwijającym się w owym czasie ruchem reformacyjnym.

Z resztą, cała Rzeczpospolita w XVI/XVII wieku uchodziła za państwo tolerancji religijnej, stając się ojczyzną dla przybyszów z wielu stron świata.

Akcję osiedleńczą Szkotów prowadziły przede wszystkim najważniejsze rody magnackie. Ceniono ich za kunszt kupiecki, rzemieślniczy, tkacki, ale przede wszystkim za znajomość wojennego rzemiosła.
Warto wspomnieć o tym, że Szkoci zajmowali często eksponowane stanowiska, jak chociażby William Bruce – wykładowca Akademii Zamojskiej, czy Alexander Chalmers – czterokrotny burmistrz Warszawy.

W województwie sandomierskim Szkoci mieszkali między innymi w Sandomierzu, Chmielniku, Chęcinach, Pińczowie, Radomiu, Opatowie, Iłży i Szydłowcu. W początkach XVII wieku spotyka się ich także w Kielcach. Początki ich obecności w siłach zbrojnych sięgają czasów Batorego.

Wiemy o ich udziale w oblężeniu Pskowa. Później już regularnie pojawiali się w cudzoziemskich regimentach jako oficerowie. Tu przykładem może być towarzysz Hektora Kamienieckiego – Michała Wołodyjowskiego, niejaki major Hejking. Czasem Szkoci tworzyli osobne formacje – artyleryjskie, pikinierskie czy muszkieterów. Taki właśnie oddział posiadał m.in. Janusz Radziwiłł. Wprawdzie nie zachowały się żadne istotne źródła opisujące jego wygląd, barwę i uzbrojenie, możemy jednak przypuszczać, że nie różnił się on istotnie od innych szkockich oddziałów w tamtym okresie.

Nosili się zapewne „po zachodniemu”, dodatkowo akcentując swoje pochodzenie symboliczną kratą czy beretem. Pewien obraz dają nam zachowane ryciny z epoki, w tym ta przedstawiająca Szkotów pod Szczecinem w 1631 roku. Widać na nich charakterystyczny pled, długą wełnianą tkaninę w kratę, beret (bonet) i buty przypominające obuwie naszych górali. Uzbrojenie stanowiły przede wszystkim: muszkiety, piki, rzadziej łuki. Broń u boku to najczęściej pałasz lub obosieczny miecz szkocki.

O ich obecności w naszym kraju możemy wyczytać również w dzienniku podróży Karola Ogiera – młodego podróżnika, członka francuskiej misji dyplomatycznej, która miała pomóc w polsko-szwedzkich rokowaniach w Sztumskiej Wsi. Przy lekturze jego dziennika można natknąć się na ciekawe informacje. Ogier opisuje jednego ze Szkotów jako tego, który bardziej sobie ceni pieniądze niż religię.

Dlatego też dla dobrego i pewnego żołdu gotów jest służyć Szwedom, Polakom, a nawet Rosjanom. Jednak ciekawsza historia przydarzyła się młodemu Francuzowi później. W pewnej miejscowości
w Prusach spotyka Szkota, który przybył przed 30 laty do Rzeczpospolitej. Żył tu jako sprzedawca różnych towarów – pieprzu, smoły, masła itp. W młodości, za króla Henryka IV, służył w wojsku francuskim.

Podobno jego brat miał do tej pory służyć w owej armii. Główny poseł francuski zapytał Szkota o nazwisko (Hailbron), a gdy usłyszał odpowiedź, rozkazał swojej świcie, mówiącej po niemiecku, wypytać go o szczegóły. I faktycznie okazał się on bratem pułkownika Hailbrona, który dowodził francuskiemu wojsku. Syn starego Szkota otrzymał złoty dukat od posła francuskiego. To samo uczynił poseł angielski. Widok bosego chłopaka, jedynie w samej koszuli, wskazywał na niedolę przybyszy z Wysp Brytyjskich.

Inni najemnicy

Do innych najemników można zaliczyć Niemców, chyba najbardziej rozpowszechnionej nacji
w żołnierskim zawodzie. Z ich usług często korzystali Szwedzi, Hiszpanie, Holendrzy czy chociażby Polacy. Potrafili być bitni, ale mieli swoje minusy. Przykładowo obawiano się z ich strony dezercji, w przypadku gdyby doszło do walki z pobratymcami.

Najbardziej znani byli z jednostek landsknechtów, które stanowiły wzór dla ówczesnych wojsk XVI-wiecznej Europy pod względem organizacyjnym, chociaż niekoniecznie dyscypliny. Jednak również ich czas kiedyś przeminął, podobnie jak niegdyś sławnych Szwajcarów lub Włochów.

Markietanka z pomocnikiem. Virgillus Solis. Źródło: British Museum.

U Szwedów wiele jednostek było pochodzenia niemieckiego, zwłaszcza w okresie wojny trzydziestoletniej. Natomiast w hiszpańskich wojskach Niemcy byli jedną z wielu narodowości tworzących chociażby Armię Flandrii. Obok rodowitych Hiszpanów walczyli również Włosi, Burgundczycy, Walonowie czy szeroko pojęci mieszkańcy Wysp Brytyjskich.

Niemcy bywali również u nas czy jeszcze dalej – w Rosji, o czym mamy informacje. Zresztą pod tym hasłem kryło się wiele narodowości z zachodu Europy, w tym np. Francuzi. O ich obecności wspomina jedno ze źródeł:

Pod kapitanem francuzkim, który się zwał Jakób Margeret, miał stu łuczników, uzbrojonych w partyzany i bogato ubranych w aksamit i złotogłów. Pod Anglikiem imieniem Maciej Knowtson miał stu halabardników, takoż podobnie poza Szkotem, zwanym Albert Fancie, miał stu innych ubranych w sukno brunatne, z szerokiemi lampasami aksamitnemi, a od święta w czerwony aksamit. Łucznicy brali po większej części rocznej płacy rubli 70, prócz tego dochody z ziem niektórych na utrzymanie. Halabardnicy prócz dochodów z ziem przeznaczonych dla siebie, mieli rocznie 40 rubli i dwie barwy zupełne. Nadto jeszcze był postanowił trzymać na żołdzie stu muszkietników, zamiar ten poszedł jednak w odwlokę[3].

Przynosili oni na wschodni skraj kontynentu nowinki w zakresie prowadzenia wojen, stając się wzorem do pewnych zmian w rodzimej sztuce wojennej. Dzięki odpowiedniej postawie i zaangażowaniu mogli zrobić karierę. Bywało i tak, że władcy państewek niemieckich „wypożyczali” swoich żołnierzy innym państwom. W tej materii najbardziej przodowali Hesejczycy (mieszkańcy Hesji-Kassel), chociaż bardziej widoczne było to w XVIII wieku.

Do kręgu niemieckiego zaliczyć można też Szwajcarów, znanych ze swojej bitności jeszcze w średniowieczu. Do XVIII wieku Francuzi chętnie korzystali z ich usług, widząc w nich dobrych specjalistów. Zresztą cudzoziemcy cieszyli się dużą popularnością, pomimo kluczowych zmian zachodzących we francuskim wojsku.

Szwajcarski chorąży. Virgillus Solis, połowa XVI wieku. Źródło: Rijksmuseum

Poruszony przeze mnie temat jest naprawdę obszerny. W tym jakże krótkim rysie chciałem naświetlić pewne informacje, mniej bądź bardziej znane. Wojsko najemne jest na tyle specyficzne, że z jednej strony mamy zawodowców, całkiem niezłych w swoim fachu, z innej jednak są oni bardziej podatni na pewne pokusy, na rabunki.

Dowódcy wojskowi, zawierając kontrakty z władcami, nieraz mogli zdecydować się na zmianę stron. Jednocześnie każde państwo starało się wykorzystać ich doświadczenie do budowy własnego wojska, będącego posłusznym wobec suwerena.

Okres nowożytny to także czas, gdy w jednej armii mogli służyć przedstawiciele wielu narodów. Wśród nich mamy kilka, które pojawiają się na całym kontynencie europejskim. Prym wiedli Niemcy,
a za nimi Szkoci. Oprócz nich mamy również Włochów, Polaków, Węgrów, Francuzów czy Anglików. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie opisałem tutaj chociażby włoskich kondotierów.

Wielu odznaczyło się sławą w swoim regionie, inni stawali się władcami, np. Sforzowie w Mediolanie.
Zarys posiadają również treści zaczerpnięte prosto ze źródeł – jednak postanowiłem ograniczyć je do minimum, a skupić się na opisie ogólnym.

Sebastian Konopka


Bibliografia:

Berg J., Lagercrantz B., Scots In Sweden, w: https://www.electricscotland.com/history/sweden/index.htm [Data dostępu: 2022-02-09].

Biernacki W., Heiligerlee 1568. Dzień, w którym narodził się naród, Zabrze-Tarnowskie Góry 2017.

Black J., War in the early modern world 1450-1815, London-New York 2005.

Chartrand R., Louis XIV’sArmy, London 1988.

Duffy C., Wojna oblężnicza 1660-1789. Twierdze w epoce Vaubana i Fryderyka Wielkiego, Oświęcim 2017

Fallon J. A., Scottish mercenaries in the service of Denmark and Sweden 1626-1632, Glasgow 1972.

Faszcza D., Faszcza M. N., Dyscyplina w armiach europejskich od antyku do 1914 roku, Oświęcim 2018.

Gloger Z., Encyklopedia staropolska, Warszawa 1900-1903.

Gładysz A., „Niemcy” – Uczestnicy wojny moskiewskiej w relacjach wyższych dowódców polskich (1609-.1612), „Teka Komisji Historycznej”, t. IX, 2009.

Kiersnowski A., Historia rozwoju artylerii, Oświęcim 2010.

Lynn J. A., Wojny Ludwika XIV 1667-1714, Oświęcim 2017.

Mackiewicz M., Radziwiłłowski Szkot w: Księga Kresów Wschodnich, nr 20, czerwiec 2010.

Marchocki M. Ś., Historia Moskiewskiej Wojny Prawdziwa Przez Mię Mikołaja Ścibora z Marchocic Marchockiego pisana, w: Moskwa w rękach Polaków. Pamiętniki dowódców i oficerów garnizonu polskiego w Moskwie w latach 1610-1612, red. M. Kubala, T. Ściężor, Kryspinów 1995.

Margeret J., Sostajanie Rossijskoj impierii i wielikogo kniażestwa Moskowii. Rossija naczała XVIIw. Zapiski kapitana Marżereta, wyd. J.A. Limonow, Moskwa 1982.

Miścicki W., Najemnicy w armiach XVII stulecia i ich rola w procesach kształtowania narodów Europy, w: Wielogłos 2 (20), 2014.

Monro R., Monro his Expedition with the Worthy Scots Regiment Called Mac-Keyes, London 1637.

Ogier K., Dziennik podróży do Polski 1635-1636, opr. Z Gołaszewski, Gdańsk 2010.

Parker G., Globalny kryzys. Wojna, zmiany klimatyczne i katastrofa w XVII wieku, Oświęcim 2019.

Picouet P., The Armies of Philip IV of Spain 1621-1665, Dorchester 2019.

Roussel W., Wiadomość o krwawej a strasznej rzezi w mieście Moskwie, i okropny a żałosny koniec Dymitra, wielkiego księcia i cara moskiewskiego, przez Hollendra, naonczas w Moskwie bawiącego, w języku angielskim napisana i wydana w Londynie roku 1607. A teraz na język polski przełożona i pomnożona dodatkami wyjętemi ze zbiorów kórnickich, Poznań 1858.

Sikorski J., Zarys historii wojskowości powszechnej do końca wieku XIX, Warszawa 1972.

Skowron R., Pax i Mars. Polsko-hiszpańskie relacje polityczne w latach 1632-1648, Kraków 2013.

Skworoda P. S., Wojny w XVII-wiecznej Europie. Zarys problematyki, Zabrze-Tarnowskie Góry 2014.

Swart E., From „Landsknecht” to „Soldier”: The Low German Foot Soldiers of the Low Countries in the Second Half of the Sixteenth Century, in: IRSH 51 (2006).

Swart E., Qualifications, knowledge and courage: Dutch military engineers, c. 1550-c. 1660, in: Bruce P. Lenman ed., Military engineers and the development of the Early-Modern European state, Dundee 2013.

Wilson P. H., Wojna trzydziestoletnia 1618-1648. Tragedia Europy, Oświęcim 2017.

Wimmer J., Historia piechoty polskiej do roku 1864, Warszawa 1978.

Wyczański A., Historia Powszechna. Wiek XVI, Warszawa 1983.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Armia_najemna_Hesji-Kassel[Data dostępu: 2022-02-09].

http://www.polskieradio.pl/…/351488,Polak-Szkot-dwa…[Data dostępu: 2022-02-09].

http://www.tartansauthority.com/global-scots/poland/scots-in-poland-1576-1793/?fbclid=IwAR0aJFriHyw27cDEJWK8i3GCn29W7mvHBdGsRhSLgmch5aFBlUxgEfzzIuc[Data dostępu: 2022-02-09]

Przypisy:


[1] C. Ogier, Dziennik podróży do Polski 1635-1636, oprac. Z. Gołaszewski, Gdańsk 2017, s. 91.

[2] http://www.tartansauthority.com/global-scots/poland/scots-in-poland-1576-1793/?fbclid=IwAR0aJFriHyw27cDEJWK8i3GCn29W7mvHBdGsRhSLgmch5aFBlUxgEfzzIuc [Data dostępu: 2022-02-09].

[3] W. Roussel, Wiadomości o krwawej i straszliwej rzezi w mieście Moskiwe i okropny a żałosny koniec Dymitra…, Poznań 1858, s. 5.

Comments are closed.