Różnice pomiędzy społeczeństwami Północy i Południa były bardzo wyraźne. Były one przede wszystkim widoczne w przypadku elit oraz siły roboczej. Elitę na Południu stanowili przede wszystkim rozproszeni, bogaci właściciele stosunkowo nielicznych wielkich plantacji (spis ludności z 1860 roku wymienia jedynie 11 posiadających więcej niż 500 niewolników), podczas gdy na Północy elity przemysłowe i finansowe niejednokrotnie skupiały się wokół Waszyngtonu w celach lobbingowych. Tania siła robocza była tworzona odpowiednio przez niewolników na Południu (choć w przemyśle pracowali też biali robotnicy) oraz imigrantów z Europy na Północy. Na tym diametralne różnice się kończyły. Mieszkańcy miast parający się handlem i rzemiosłem, tak samo jak liczni drobni rolnicy rodem z jeffersonowskiego ideału samodzielnego farmera posiadającego rodzinne gospodarstwo, wyglądali podobnie w obu regionach. Ci ostatni byli najliczniejszą grupą Południowców. Warto zaznaczyć, że w stanach niewolniczych żyli także wolni czarni, których według spisu ludności z 1860 roku było 262 000 (ponad połowa całkowitej liczby wolnych czarnych w USA), a w niektórych stanach wolnych murzynów było więcej niż niewolników.
Ekspansja na Zachód
Bardzo ważną kwestią, obok społeczeństwa i geografii, jest fakt ekspansji na Zachód. W dyskusji o wojnie secesyjnej często się o nim zapomina, mimo że kolonizowane tereny były jednym z głównych punktów zapalnych między oboma regionami USA. Problem zaczął narastać po wojnie z Meksykiem, w wyniku której do USA zostały przyłączone znaczne terytoria na zachodzie. Wtedy też ostatecznie upolityczniona została kwestia niewolnictwa. W wyniku klauzuli Wilmota poruszona została kwestia tego, kto powinien określić, czy nowo przyłączony Teksas ma być stanem niewolniczym. Poprawka mówiąca, że nowy stan ma być przyłączony jako stan, w którym zakazane jest niewolnictwo, choć nigdy nie weszła w życie, pokazała kierunek polityczny, według którego to Kongres, a nie nowe stany, miał decydować o prawach, jakie w nich zostaną przyjęte. Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta wraz postępowaniem ekspansji oraz wybuchem tzw. gorączki złota w Kalifornii. Z poglądem o władzy Kongresu ścierał się pogląd o tzw. suwerenności ludu (popular sovereignty), według którego to terytoria (obszary administracyjne mające stać się stanami) same miały oddolnie decydować o prawach, w tym także o legalności niewolnictwa. Duża część Południowców opowiadała się za tym drugim rozwiązaniem, choć niektórzy woleli rozszerzenia kompromisu Missouri, według którego na południe od linii równoleżnika 36o30’ wszystkie stany aż do wybrzeży Pacyfiku miały być niewolnicze. Ostatecznie zaostrzająca się sytuacja znalazła na pewien czas ujście w kompromisie roku 1850. Po wielu burzliwych dyskusjach, politycznych roszadach oraz charyzmatycznych przemowach udało się tymczasowo zażegnać konflikt. Podstawowym błędem kompromisu było niejasne określenie stosunku do zasady suwerenności ludu. Mimo tego, że Oregon i Kalifornia same oddolnie stwierdziły, że nie będą stanami niewolniczymi, to nie stworzyły one precedensu, który stałby się podstawą konkretnego prawa.
W kolejnych latach rozmyta zasada suwerenności ludu zrodziła wiele problemów. W jej wyniku jedno z nowych terytoriów, Kansas, stało się areną wojny partyzanckiej pomiędzy radykalnymi abolicjonistami oraz zwolennikami powstania nowego stanu niewolniczego. Jedni i drudzy przybywali tam w dużych grupach głównie po to, by ci drudzy nie mogli przejąć władzy. Ofiarami walczących padały niejednokrotnie bezbronne rodziny, które były atakowane w ramach zemsty. Przodował w tym niezrównoważony emocjonalnie abolicjonista John Brown, który wraz ze swoimi synami nie wahał się zmuszać krewnych mordowanych osób do oglądania kaźni. Do końca 1856 roku w wyniku lokalnego konfliktu zginęło ok. 200 osób, a straty materialne oszacowane zostały na 2 miliony dolarów. Ostatecznie po dużym politycznym zamieszaniu zdecydowano się odrzucić proniewolniczą konstytucję i pozostać terytorium, a nie stanem, do momentu gdy zostanie osiągnięta liczba 90 000 mieszkańców.
Jednakże nie była to jedyna i główna kwestia – Południe miało także inne, poważniejsze problemy z Północą niż kwestia terytoriów, będąca niczym innym jak skórą, którą próbowano dzielić na nieupolowanym jeszcze niedźwiedziu.