Otóż istniało prawo zwyczajowe, że jeśli obrońcy skapitulują przed ostatecznym szturmem to napastnicy darują im życie. W przeciwnym wypadku będą zdani na łaskę zdobywców. Filip celowo wykorzystał tę obietnicę daną kapitulującym mieszkańców, którzy poszli szukać schronienia w murach zamku. Spora liczba cywili (ok. 1200) powodowała szybsze zużywanie zapasów żywności, tak cennej dla utrzymania twierdzy. W grudniu Roger de Lacy zadecydował wygnać z zamku wszystkich mieszkańców, zatrzymując kilku zdolnych do walki. Uchodźcy byli wypuszczani małymi grupkami po kilkaset osób, które zmierzały w stronę francuskiego kordonu oblężniczego. Pierwsza grupa cywili została przepuszczona przez francuskich zbrojnych. Gdy wieść o wygnaniu okolicznej ludności z zamku dotarła do króla Francji, Filip wpadł w furię i rozkazał swoim sierżantom nie przepuszczać uciekinierów pod groźbą użycia broni. Za cywilami zatrzaśnięto też bramy zamku. Przez zimę kilkuset nędzników koczowało na przedpolu twierdzy, umierając z głodu. Francuzi liczyli, że garnizon spoglądając z góry na okrutny los wygnańców ulituje się i przyjmie ich z powrotem. Jednak załoga składająca się z doświadczonych i bezwzględnych zbrojnych pozostała nieugięta. Starcy, kobiety i dzieci umierali z głodu i zimna. Dochodziło też do aktów kanibalizmu. W końcu Filip II, w lutym zlitował się nad ich losem i kazał wypuścić, wcześniej zaopatrując w żywność. Przeżyła garstka wygłodniałych biedaków, która wkrótce pomarła w wyniku łapczywego zjedzenia posiłku przy skurczonym żołądku.
Tymczasem wojska francuskie przezimowały w obozie, przy umocnieniach zamku oczekując, że król Jan wkrótce wyruszy na odsiecz załodze Château Gaillard. Tak też angielski monarcha zapewniał dowódcę zamku. Dla Francuzów stało się jasne, że twierdzę można zdobyć tylko bezpośrednim atakiem. Rozpoczęto budowę machin miotających, próbowano też podchodzić w stronę dzieła zewnętrznego pod osłoną wineji.[11] Zbudowane katapulty, podprowadzone na wzniesione rampy ostrzeliwały główną wieżę narożną jednak z miernym skutkiem.
W lutym Filip rozkazał sprowadzić wyspecjalizowanych inżynierów i zbudować nowoczesną wówczas i potężną machinę miotającą zwaną trebuszem.[12] Następnie grupce napastników pod osłoną tarcz, przy deszczu bełtów i kamieni udało się wejść po drabinie do fosy i podejść pod podstawę wapiennej skarpy, którą zaczęto drążyć. Mimo deszczu pocisków miotanych przez obrońców i strat wśród oblegających zasypano również kamieniami i faszyną fosę, w pobliżu drążonego miejsca. Ostrzał narożnej wieży i kurtyny przy niej oraz wysadzenie podkopu[13] spowodowało zawalenie się wieży i fragmentu muru, przez co powstał tuż przy grobli dogodny do szturmu wyłom.[14] Gdy napastnicy wdarli się do środka, angielscy zbrojni podpalili znajdujące się tam zapasy i drewniane zabudowania, by osłonić swój odwrót do środkowej linii umocnień. Kiedy francuscy zbrojni opanowali barbakan, doszli do wniosku, że prace oblężnicze w celu zdobycia środkowego muru nie będą łatwe, gdyż z górujących nad dziełem zewnętrznym wież obrońcy prowadzili zaciekły ostrzał. Podprowadzenie machin miotających przez wyłom było ryzykowne, i czasochłonne mimo zburzenia części muru. Zresztą zdobyta kurtyna zewnętrzna zasłaniała mur i bramę średniego obwodu. Próby podprowadzenia wież oblężniczych i szturmu kończyły się niepowodzeniem oraz stratami w ludziach. Gdy Filip II zastanawiał się ze swoimi dowódcami, w jaki sposób pokonać kolejną barierę niezdobytego zamku, do króla przyszedł pewien sierżant, Piotr Bogis, który powiedział, że wie, w jaki sposób dostać się na drugą stronę wewnętrznych umocnień. Zamierzał stanąć na czele niewielkiej grupy uderzeniowej, która miała dotrzeć do muru od strony zachodniej i za pomocą liny wjeść do środka przez okna wbudowanej w kurtynę kaplicy, wzniesionej w zamku z rozkazu Jana bez Ziemi.[15] Było to przedsięwzięcie ryzykowne wymagające sprawności i brawurowej odwagi. Król rozkazał zrealizować fortel zaproponowany przez swego zbrojnego. W nocy grupa uderzeniowa wspięła się po stoku urwiska pod mur, po czym wspinając się pojedynczo przez okno kaplicy dostała się niepostrzeżenie do środka.[16] Zmęczeni i wycieńczeni szkorbutem obrońcy wpadli w panikę, gdy z kaplicy zaatakowali z okrzykiem bojowym ludzie Piotra Bogisa i w tym samym czasie Francuzi równocześnie poprowadzili pozorowany atak na bramę. Po krótkim starciu załoga przekonana o przytłaczającej liczebności intruzów wycofała się do wewnętrznego dziedzińca. Napastnicy otworzyli bramę i wpuścili do środka resztę wojsk.
Artykuł składa się z więcej niż jednej strony. Poniżej znajdziesz numerację stron.