Pierwsza prawdziwa bomba atomowa

Pierwsza prawdziwa bomba atomowa: co odkryły odtajnione dokumenty?

Czy Trzecia Rzesza była w stanie zbudować broń atomową? Fragment książki Druga wojna światowa. Inna historia ujawnia zaskakujące fakty z odtajnionych dokumentów. Niemieccy naukowcy, pracując nad Uranprojektem, mieli skonstruować pierwsze bomby jądrowe – mniej potężne od tych zrzuconych na Hiroszimę i Nagasaki, ale stanowiące fundament technologii przejętej przez Projekt Manhattan.

Pierwsza prawdziwa bomba atomowa w dziejach

Twierdzenia historyków o domniemanej niezdolności Trzeciej Rzeszy do wypracowania broni jądrowej zawsze stały w wyraźnej sprzeczności ze wspaniałymi rezultatami, jakie Niemcy osiągali we wszystkich innych sektorach badań wojskowych. Tymczasem na chwilę obecną z informacji zawartych w odtajnionych dokumentach i relacjach, które dotychczas pozostawały nieznane, wynika, że niemieccy naukowcy zdołali skonstruować pierwsze bomby jądrowe. Były to bomby o ograniczonej sile, ich destruktywna moc tysiąckrotnie ustępowała ładunkom zrzuconym na Hiroszimę i Nagasaki, ale istnieją dowody na to, że Projekt Manhattan zakończył się sukcesem wyłącznie dzięki zdobyciu tajnej technologii Trzeciej Rzeszy.

Monumentalna praca badawcza wykonana przez historyka Rainera Karlascha niezbicie dowodzi prymatu Niemców w dziedzinie badań jądrowych. Bohaterem oficjalnej historii nazistowskiego programu atomowego zawsze był laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki, Werner Heisenberg, tymczasem prawdziwym mózgiem niemieckich badań nad atomem był Kurt Diebner.

W 1938 roku niemieccy fizycy jako pierwsi skutecznie rozszczepili jądro atomowe. Część z nich natychmiast dostrzegła w owym osiągnięciu potencjał, możliwość stworzenia nowej superbomby, która wykorzystywałaby energię atomową. Jednym z naukowców najbardziej zaangażowanych w wyścig, jakim stało się rozwijanie nowej technologii bojowej, był Paul Harteck, dyrektor Wydziału Chemicznego Uniwersytetu w Hamburgu, który pracował jako konsultant dla Heereswaffenamt (Wojskowa Agencja Zbrojeniowa, HWA). Zaledwie rok później grupa niemieckich fizyków utworzyła Uran- projekt (znany równie pod nazwą Uranverein), pierwszy niemiecki program nuklearny; jeszcze w kwietniu tego roku Harteck próbował zaangażować do tego projektu badawczego oficerów z Reichskriegministerium (Ministerstwo Wojny Rzeszy, RKM). W tym samym czasie inżynierowie elektrycy z Aeurgesellschaft w Berlinie byli już w posiadaniu znacznych ilości uranu, ponieważ dyrektor naukowy grupy, Nikolaus Riehl, zamierzał zastosować rozszczepialny materiał jako nowe źródło energii do wykorzystania cywilnego. Riehl od razu wziął się do dzieła w fabryce Auergesellschaft w Oranienburgu. Chciał stworzyć urządzenie do przechowywania i transformacji uranu.

Przeczytaj naszą recenzję książki Druga wojna światowa. Inna historia:

Początkowo cały cenny materiał rozszczepialny miał trafiać do „Uranmachine” (reaktora jądrowego) w KaiserVilhelm Institut für Physik (KWIP) oraz do Versuchsstelle, stacji badawczej HWA w Gottow nieopodal Berlina, ale rozwój konfliktu w kolejnych latach zmusił niemieckich naukowców do wykorzystywania wszystkich jego zapasów przy testach broni jądrowej.

Pierwsze zebranie Uranprojektu odbyło się 16 września 1939 roku, przewodniczył mu Kurt Diebner (konsultant HWA), a udział wzięli tak wybitni naukowcy, jak Walther Bothe, Siegfried Flügge, Hanse Geifer, Otto Han, Paul Harteck, Gerhard Hoffmann, Josef Mattauch i Georg Stetter. Podczas kolejnych zebrań do badań nad energią jądrową dołączali kolejni fizycy: słynny Werner Heisenberg, Klaus Clusius, Robert Döpel oraz Carl Friedrich von Weizsäcker.

Diebnera nominowano na stanowisko dyrektora programu atomowego; KWIP przeszedł pod zarząd HWA124, ale Diebner do końca wojny mocno dzierżył ster programu badawczego w kwestiach technicznych. Heisenberg zaś był coraz bardziej izolowany, wreszcie całkowicie przestano go informować o dokonywanych postępach.

Badania szły pełną parą i już na początku 1941 roku Carl Friedrich von Weizsäcker wystąpił o patent na ładunek jądrowy. Wypełniając wniosek patentowy zabezpieczający prawo do własności intelektualnej, Weizsäcker stwierdził:

Produkcję pierwiastka 94 [plutonu] w ilościach nadających się do praktycznego wykorzystania najlepiej przeprowadza się za pomocą maszyny uranowej [reaktora jądrowego]. Jest niezwykle korzystne – i to jest główna zaleta wynalazku – to, że produkowany w ten sposób pierwiastek 94 można łatwo oddzielić chemicznie od uranu.

Zaznaczał także możliwość użycia plutonu do budowy niezwykle potężnej bomby:

Biorąc pod uwagę stosunek energii do wagi, ten materiał wybuchowy byłby około 10 milionów razy silniejszy od innych [istniejących materiałów wybuchowych] i porównywalny tylko do czystego uranu 235.

Dalszy fragment zgłoszenia patentowego wykazuje, że militarne wykorzystanie nowej technologii zdaje się zgoła nieuniknione:

Proces eksplozywnej produkcji energii z rozszczepienia pierwiastka 94, gdzie pierwiastek 94 jest skupiony w ograniczonej przestrzeni, na przykład w bombie, w takiej ilości, że przeważająca większość neutronów produkowanych w trakcie rozszczepienia pobudza kolejne rozszczepienia (reakcja łańcuchowa) i pochłania całą substancję.

Taki sam wniosek patentowy złożono ponownie w listopadzie 1941 roku w imieniu KWIP, lecz tym razem z dokumentów – w celu zachowania w ścisłej tajemnicy możliwości militarnego wykorzystania technologii – usunięto wszelkie bezpośrednie odniesienia do broni nuklearnej.

W latach 1943–1944 zespół badawczy pod kierownictwem Diebnera pracujący w ośrodku w Gottow zdołał zbudować w pełni funkcjonalny reaktor, w którym zapoczątkowano pierwszą reakcję łańcuchową. Tymczasem wszelkie badania Heisenberga i jego próby osiągnięcia tego samego rezultatu zakończyły się kompletnym fiaskiem.

Początkowo to Hitler osobiście i z wielką determinacją hamował dążenia do zbudowania bomby atomowej, nie przepuszczał żadnej okazji, by publicznie ośmieszyć niemieckich fizyków poważnie zaangażowanych w program jądrowy. Jego niezrozumiała niechęć skłoniła Nikolausa Riehla (człowieka odpowiedzialnego za powojenny przełom w sowieckich badaniach nad energią atomową, uhonorowanego za to licznymi odznaczeniami, w tym Nagrodą Stalina i Nagrodą Lenina) do dania upustu frustracji wywołanej skąpym finansowaniem badań nad atomem: „Nie rozumiem, dlaczego nikt nie napisał do Bormanna lub do Hitlera listu i nie powiedział: «Możemy tu wyprodukować substancje wybuchowe o niszczycielskiej sile, proszę nam dać priorytet», tak jak to zrobił von Braun w swoim liście do Himmlera utrzymanym w takim właśnie tonie”.

Przez trzy długie lata (Uranprojekt czekał na jakieś znaczniejsze środki od 1940 roku) Führer odmawiał finansowania niezbędnego do szybkiego rozwoju broni nuklearnej i cały niemiecki wysiłek wojenny nastawił na wytwarzanie broni konwencjonalnej, która już w 1942 roku okazała się absolutnie niewystarczająca w starciu z siłami wroga, który dysponował przewagą liczebną ludzi i środków.

W związku z tym niemiecki program jądrowy mógł nabrać wiatru w żagle dopiero w 1943 roku, ale wtedy trudno już było wygrać wyścig z czasem. Hitler zupełnie zmienił zdanie na temat „bomby rozszczepieniowej”, gdy wojna dobiegała już kresu, ale jego zachowania aż do końca przeczyły deklaracjom, ponieważ o ile z jednej strony opowiadał się przeciwko jej użyciu, o tyle z drugiej nie stronił od apokaliptycznych teatralnych zapowiedzi użycia atomu: „Niech Bóg mi przebaczy to, co zrobię w ostatnich chwilach wojny”.

Podziemny kompleks Gusen

W grudniu 2013 roku grupa badaczy z Instytutu Geologii Uniwersytetu Wiedeńskiego wykryła wysoki poziom sztucznego promieniowania w podziemnych tunelach obozu pracy w Gusen w Austrii. Dalsze badania pozwoliły ustalić, że te iście dedalowe labirynty, dniami i nocami wykuwane w skałach przez dziesiątki tysięcy jeńców Trzeciej Rzeszy, wciąż kryją podziemne miasto, w którym naziści prowadzili eksperymenty z energią jądrową.

Stojący na czele akademickiej grupy badawczej profesor Franz Josef Maringer nie tylko wykluczył naturalne źródło tak wysokiego poziomu radiacji, ale też stwierdził, że jest to ważna poszlaka wskazująca na to, że w latach 1944 i 1945 Niemcy prowadzili tam eksperymenty z energią jądrową.

Dwa lata później reżyser Andreas Sulzer nakręcił film dokumentalny na podstawie źródeł z epoki, który rzucił światło na istotną rolę, jaką podziemne miasto Gusen odgrywało w niemieckich planach rozwoju tajnych typów broni. Dowody zebrane przez Sulzera świadczą o tym, że w gmatwaninie tuneli pracowało wielu naukowców, którym codziennie w wielkiej tajemnicy dostarczano tony różnych materiałów. Niektórzy byli więźniowie obozu w Gusen twierdzą wprost, że wiedzieli o prowadzonych pod powierzchnią ziemi eksperymentach nuklearnych.

Jednym z niewielu ludzi, którzy znali niemieckie plany atomowe, był Karl Emil Fiebinger. Wszystkie podziemne projekty Trzeciej Rzeszy noszą jego podpis. Nieprzypadkowo po wojnie w ramach operacji Paperclip rząd Stanów Zjednoczonych zwerbował Fiebingera do pracy przy amerykańskich silosach z wyrzutniami międzykontynentalnych pocisków balistycznych z głowicami jądrowymi.

Jednak sprawa podziemnego kompleksu jeszcze długo pozostanie tajemnicą, ponieważ po zakończeniu wojny większość korytarzy została wysadzona dynamitem i zalana betonem, a władze austriackie surowo zabroniły do nich wstępu. Dlatego współcześni fizycy i historycy nigdy nie mogli prowadzić bardziej szczegółowych badań na miejscu. Maringer wielokrotnie potwierdzał, że znalazł ślady nazistowskich eksperymentów nuklearnych, ale austriackie media nie chciały publikować jego odkryć badawczych.

Prawdziwa historia nazistowskich prób jądrowych

W 1944 roku klęska Niemiec w wojnie była już nieunikniona, ale Hitler wciąż utrzymywał, że budowa nowych, przerażająco potężnych rodzajów broni może mu przynieść zwycięstwo. Chcąc zweryfikować twierdzenia sojusznika, Benito Mussolini wysłał do Niemiec korespondenta wojennego Luigiego Romersę z misją sporządzenia raportu o tajnej broni. Po powrocie Romersa zreferował Duce, że widział wiele różnych rewolucyjnych technologii wojskowych, wśród nich zaś „bombę rozszczepieniową” (tak ówcześnie nazywano bomby atomowe) o niezwykle niszczycielskiej mocy.

Ponieważ jednak Niemcy przegrały wojnę, historycy uznali sensacyjne doniesienia Romersy za fortel propagandy wojskowej mający podnieść podupadające morale nazistowskich żołnierzy. Jednak nowsze badania przyniosły potwierdzenie słów wysłannika Mussoliniego.

Zresztą tylko szaleniec mógłby wymyślić tak niesłychane teorie i umieścić je w oficjalnym raporcie zamówionym przez Duce w najbardziej dramatycznym okresie wojny. Nikt w takiej sytuacji nie ośmieliłby się opowiadać Mussoliniemu bajeczek, bo mógłby przypłacić to życiem. Podczas swojej wyprawy do Niemiec Romersa odwiedził zespół badawczy Kurta Diebnera, a to, co później opisał, dokładnie odpowiada opisom przeprowadzania prób atomowych: „W nocy z 11 na 12 października w towarzystwie dwóch oficerów ruszyłem na Rugię, na północ od Berlina. (…) Na Rugii był ośrodek badawczy u wybrzeży Bałtyku, gdzie prowadzono testy nowych typów broni. (…) Przez metalowy właz weszliśmy do pancernej wieży artyleryjskiej”. Jeden z towarzyszących mu oficerów poinformował go, że będzie mógł zobaczyć próbę nowej „bomby rozszczepieniowej”, ładunku wykorzystującego technologię nuklearną, który podczas eksplozji uwalniał groźne promieniowanie.

Romersa opowiadał, że był wielce podekscytowany i co rusz zerkał na zegarek w niecierpliwym oczekiwaniu na początek eksperymentu, który miał się zacząć o godzinie 12. Schron ze zbrojonego betonu, z którego miał obserwować efekty detonacji, znajdował się nieopodal lasku, kilka kilometrów od strefy wybuchu. Gęsty szpaler drzew zasłaniał mu widok i nie pozwalał przyglądać się przygotowaniom do odpalenia bomby. Ponieważ sprawa nie dotyczyła konwencjonalnego ładunku, Romersie przykazano pozostać w bunkrze jeszcze po niszczycielskiej eksplozji, aby uniknąć śmiertelnego radioaktywnego skażenia. „Z powodu promieniowania”, powiedział jeden z oficerów, będziemy musieli zostać w środku aż do wieczora. Zasięg rażenia tej bomby znacznie przekracza ten konwencjonalnych ładunków. W promieniu kilku kilometrów następuje totalne zniszczenie.

Ze szczegółowego raportu Romersy jasno wynika, że niemieccy oficerowie z wyspy Rugii dobrze już znali szkodliwe efekty bomby rozszczepieniowej. Nie mógł to zatem być pierwszy przeprowadzany przez nich test.

Tuż przed wybiciem oczekiwanej godziny z zamontowanego pod sufitem głośnika rozległ się komunikat – ostrzeżenie dla Romersy i personelu o zbliżającej się eksplozji bomby rozszczepieniowej. Romersa tak opisał w raporcie dla Mussoliniego to, co nastąpiło później:

Nagły łoskot wstrząsnął ścianami schronu, później nastąpił oślepiający błysk, pole przykryła gęsta pokrywa pyłu. Przez szkło w szczelinach obserwowaliśmy zbliżającą się zbitą chmurę. Chmura połknęła nas. (…) Głęboka, przerażająca cisza wywoływała wrażenie oderwania od świata. (…) Jeden z oficerów, pułkownik z Heereswaffenamt, służby odpowiadającej za zbrojenia, przerwał milczenie, powiedział: „Za sześć, siedem miesięcy będziemy dysponować pierwszymi seryjnie produkowanymi bombami, które wykorzystamy zgodnie ze szczegółowo opracowanym planem kontrataku”. Około szesnastej z mgły wyłoniło się kilka cieni, które kierowały się ku naszemu bunkrowi. To byli żołnierze, mieli na sobie ciekawe skafandry. Weszli do bunkra, pospiesznie zamykając za sobą drzwi.

„Alles kaput”, powiedział jeden z nich, zdjąwszy kaptur. My też dostaliśmy coś w rodzaju białawego płaszcza z czegoś w rodzaju włókniny. Nie wiem, co to było, może azbest. Włożyliśmy wysokie buty z tego samego materiału i wyszliśmy gęsiego za żołnierzami. Im dalej, tym bardziej ziemia wydawała się potargana. Z drzew zostały tylko łyse pnie i gałęzie. Domki, które widziałem kilka godzin wcześniej, zniknęły, zmieniły się w kupki zwęglonych kamieni. Potknąłem się o truchło spalonej kozy. Im bliżej podchodziliśmy do epicentrum eksplozji, tym tragiczniejsze były zniszczenia.


Fragment pochodzi z książki Druga wojna światowa. Inna historia Wydawnictwa RM, z rozdziału rozdziału VI „Dunkierka była świadomą decyzją Hitlera”, s. 220-224.

Fot. Niemiecki eksperymentalny stos jądrowy w Haigerloch (reaktor badawczy Haigerloch) demontowany przez amerykańskich i brytyjskich żołnierzy oraz inne osoby w kwietniu 1945 roku, autor zdjęcia: Malcolm Thurgood

Comments are closed.