Obrona Lwowa w listopadzie 1918 roku. Pamiętnik lwowianki | Recenzja

Jadwiga Rutkowska, Obrona Lwowa w listopadzie 1918 roku. Pamiętnik lwowianki                                                                                           

Bieżący rok jest bogaty w ważne rocznice, także te związane z Kresami i Lwowem. Obchodziliśmy już 75-tą rocznicę tzw. zbrodni wołyńskiej, a także 250-lecie historycznie ją poprzedzającej rzezi humańskiej; cały rok jest poświęcony pamięci genialnego lwowianina, poety Zbigniewa Herberta ( w 20-tą rocznicę śmierci), ale najważniejsze rocznice obchodzimy w listopadzie. Mowa oczywiście o Stuleciu Odzyskania Niepodległości, które dla lwowian i kresowian przybiera przede wszystkim formę Stulecia Obrony Lwowa. Obchodom  tym znowu towarzyszą- jak w wypadku zbrodni wołyńskiej- kontrowersje polsko-ukraińskie, choć z pewnością nie tak ostre, jak to obserwowaliśmy w czerwcu i lipcu tego roku. Samo wszak pojęcie obrony Lwowa ma dla obu stron zgoła przeciwstawne znaczenie, a sąsiadujące ze sobą na Łyczakowie i Janowie dwa cmentarze  odzwierciedlają zupełnie inną rację stanu. Nabierają znowu znaczenia symbole takie jak owe dwa kamienne lwy uwięzione w drewnianych skrzyniach na Cmentarzu Obrońców Lwowa; to jednak sprawa do rozwiązania – jak wszystko na  to wskazuje- w dłuższej perspektywie czasowej. Dziś chciałbym nawiązać do tematyki wydawniczej, jak to bywa w wypadku rocznic wydarzeń historycznych  łączącej ze sobą cele poznawcze i wychowawcze z czystą komercją, czyli okazją do zarobienia na obchodzonej rocznicy pieniędzy- często niemałych.

Nurtu komercyjnego nie zamierzam w tym miejscu omawiać, choć oznaki jego wzmożenia zauważyłem  w księgarniach; nawiążę natomiast do przykładów udostępniania społeczeństwu rzetelnej wiedzy historycznej. Tak się dziwnie składa, że dużą rolę odgrywa tutaj Toruń, miasto kojarzone raczej z tradycją wileńską niż lwowską- dotyczy to zwłaszcza Uniwersytetu Mikołaja Kopernika (notabene tu właśnie studiował prawo wspomniany wyżej lwowianin, Zbigniew Herbert – zresztą uczczony pamiątkową tablicą na uniwersyteckim gmachu). Na UMK działa historyk-wybitny znawca walk polsko-ukraińskich, profesor Michał Klimecki. Jest on autorem książek popularyzujących tę tematykę, takich jak Wojna polsko-ukraińska. Lwów i  Galicja wschodnia 1918-1919 r. Pierwszy konflikt zbrojny odrodzonej Polski ,  czy też Lwów 1918-1919, wydawanych przez warszawskie wydawnictwo Bellona w dużych nakładach przez minione 20 lat. Autor na podstawie rzetelnych i wszechstronnych badań źródłowych przedstawia całość tematyki, zarówno militarnej jak i polityczno-społecznej; nie można tego powiedzieć o wcześniejszej pracy Macieja Kozłows-kiego Między Sanem a Zbruczem (Wydawnictwo Znak, Kraków 1990) podporządkowanej tezie mieszczącej się w szeroko rozumianej „doktrynie Giedroycia”. Poza tymi pracami naukowo tematem zajmował się w zasadzie jeszcze tylko prof. Lech Wyszczelski z Warszawy-Wojna o polskie Kresy 1918-1921. W walce o niepodległość i terytorium państwa. Wyd. Bellona, Warszawa 2013.

Rzetelne prace historyczne powinny opierać się na wiarygodnych i poddanych naukowej krytyce źródłach- ważnym ich rodzajem obok dokumentów są  wspomnienia i pamiętniki świadków wydarzeń. Często są one interesujące nie tylko dla samych badaczy, ale i osób zainteresowanych poznawaniem historii ze świadectw jej uczestników (czasem jeszcze żyjących, jak np. świadkowie rzezi wołyńskiej),  najczęściej już tylko utrwalonych w druku, a ostatnio coraz częściej w formie nagrań audio i wideo. Dotyczy to oczywiście także omawianej Obrony Lwowa, której wszyscy uczestnicy już odeszli (ostatnim był zmarły w wieku 104 lat w  Tychach w 2008 roku Aleksander Sałacki). Przykładem takiego świadectwa jest wydany przez Uniwersytet Mikołaja Kopernika Pamiętnik lwowianki 1914-1919, autorstwa Jadwigi Rutkowskiej (1902- 1974), w opracowaniu naukowym Wojciecha Polaka i Sylwii Galij-Skarbińskiej ( Toruń 2017).

Autorka pamiętnika, Jadwiga Rutkowska, dwunastoletnia wówczas lwowianka z urzędniczej rodziny, zaczyna swój opis wydarzeń w momencie wybuchu I wojny światowej słowami „Szkoły będą zamknięte, było pierwszą moją myślą”. Ale już następny wpis oddaje grozę wojny: „Brody się palą. 3000 wojska naszego zginęło w Serbii”. Taki też jest ten pamiętnik; obok wiadomości z frontów, tragedii i okrucieństw wojny pokazuje życie codzienne Lwowa w tym przełomowym dla niego okresie- do końca czerwca 1919 roku. Ojciec Jadwigi, Bolesław, a także starszy o 4 lata brat Stanisław już w sierpniu 1914 roku wstąpili do Legionów Polskich, służyli w II Brygadzie.

Bolesław zmarł w Krakowie w 1916 roku, natomiast Stanisław uczestniczył między innymi w słynnym przejściu frontu pod Rarańczą, służył w dywizji gen. Żeligowskiego, kończąc swój szlak bojowy w walce z Ukraińcami 19 lipca 1919 roku. Całe późniejsze życie związał z wojskiem aż do wyjścia z Oflagu i powrotu do Polski w 1946 roku. Zmarł w Warszawie w wieku 91 lat doczekując kresu komunistycznej Polski – 28 października 1989 roku. Wojenne losy i opowieści ojca i brata stanowią dużą część pamiętnika; sama autorka przebywała wówczas we Lwowie (przez pewien czas w Zakopanem), była uczennicą słynnego Gimnazjum Żeńskiego Olgi Filippi, które ukończyła w 1920 roku, wstępując jako sanitariuszka do służby w Wojsku Polskim podczas wojny polsko-bolszewickiej. Następnie całe życie zawodowe poświęciła konserwacji dzieł sztuki- głównie malowideł kościelnych- we Lwowie, a po 1939 roku w Krakowie, gdzie zmarła w 1978 roku.

  Młoda, szesnastoletnia dziewczyna (taką była w 1918 roku) odbierała czas wojny przede wszystkim jako udręczenie, wynikające głównie z braków w aprowizacji i innych potrzebach życia codziennego.W trudnej sytuacji i ona zarobkowała, udzielając lekcji niemieckiego młodszej uczennicy. Wojna bezpośrednio dotknęła ją i jej matkę w listopadzie, kiedy to Ukraińcy zajęli część miasta, w której obie mieszkały. Pojawiają się wówczas takie zdania : „Kule latają po Lwowie jak ptaki i upatrują ofiary nie tylko w walczących, ale w osobach cywilnych. Dużo osób poniosło śmierć, wiele jest rannych. Po południu nie mogłam pójść na lekcje, gdyż zbyt było niebezpiecznie. Ku wieczorowi pukanina się wzmogła. Kule bzykają w powietrzu…” (4 listopada)

„Po wieczoru prawie widać łuny pożarów. Nie można się dowiedzieć, gdzie się pali ani co się pali, gdyż gazety oprócz ruskiego Diła nie wychodzą od  kilku dni. Dzisiejszej nocy prawie cudem uniknęłam śmierci lub zranienia…(kula karabinowa wpadła przez szybę do pokoju-9 listopada)

Dotychczasowe trudności aprowizacyjne jeszcze się wzmogły. „…Jemy jedno jajko wraz z mamą na połowę.Bez mleka obchodzimy się zupełnie… Teraz po południu, korzystając ze śniegu, wzięłyśmy sanki, by pojechać po kartofle. Ale pięćdziesiąt kilo to nie żarty ciągnąć po roztopionym śniegu, prawie błocie…” (21 listopada)

Pojawiają się także refleksje ogólniejszej natury: „Żal nam ogromnie tej garstki polskiej młodzieży, która na darmo krew przelewa. Dziwię się też, że chociaż to trwa już dwa tygodnie, nikt nie przychodzi nam z pomocą… …Inna rzecz,że Polacy zawsze byli i są mężni, toteż zajęli nadspodziewanie tych kilka punktów w mieście, lecz było do przewidzenia, że bez posiłków nie zdołają utrzymać się dłużej na stanowisku…” (16 listopada)

Nadszedł jednak dzień zwycięstwa, 22 listopada. Autorka pisze, co potwierdzają i inni, choćby poetka Maryla Wolska w pięknym wierszu Rocznica, że była wówczas we Lwowie słoneczna, zimowa pogoda. „Radość szalona ! Nie wiem, czy w słowie tem mieści się całe uczucie, jakiego doznają Polacy…Ludzie opadli tak chłopaka sprzedającego gazety, że niemal go nie przewrócili…”

Pojawiają się jednak i smutne obserwacje, jak choćby widok Poczty Głównej, gdzie toczyły się zacięte walki… „Budynek jest w okropny sposób zniszczony, szyby powybijane, …jedno skrzydło spalone sterczy, jak szkielet bez dachu.” Autorka oczywiście jako uczennica w walkach udziału nie brała, ale brał go jej kuzyn Janek, którego podziwiała, gdy pojawił się „…w za wielkich butach, ale dzielny i czujący się prawdziwym Polakiem”.

Redaktorzy wydania zadbali o opatrzenie pamiętnika obszernym wstępem historycznym i przypisami, zestawionymi z tekstem pokazującym ówczesne wydarzenia z punktu widzenia jednostkowych losów lwowskiej uczennicy i jej rodziny. Pozwala to  czytelnikowi na uzyskanie wszechstronnego obrazu Lwowa i nie tylko Lwowa w latach poprzedzających odzyskanie niepodległości i bezpośrednio po nim. Dochodzi do tego obszerny wybór bardzo ciekawych, archiwalnych fotografii dotyczących walk legionowych, dawnego Lwowa, a także losów rodziny Autorki. Wydanie książki przez tak poważną instytucję, jak Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika gwarantuje jej poziom merytoryczny, nie odbierając przy tym przystępności dla młodzieży, której należałoby w pierwszej kolejności tę książkę – zwłaszcza w obliczu obchodzonej właśnie Setnej Rocznicy Obrony Lwowa – polecić

Antoni Wilgusiewicz

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*