O tym, że proces przeciwko Hubertowi Zafke (były esesman z Auschwitz-Birkenau) najprawdopodobniej się nie odbędzie, poinformował Sąd Krajowy w Neubrandenburgu. Decyzję podjęto po zapoznaniu się z opinią biegłych, którzy uznali oskarżonego za niezdolnego do udziału w rozprawach. Wiceszef Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego zarzucił Sądowi celowe uniemożliwienie tego procesu.
W połowie maja agencja dpa poinformowała o decyzji Sądu Krajowego w Neubrandenburgu w sprawie 96-letniego Huberta Zafke, byłego esesmana, sanitariusza w obozie Auschwitz-Birkenau: otóż powołana przez sąd grupa psychologów doszła do wniosku, że oskarżony nie jest w stanie skutecznie się bronić, a także składać oświadczeń i je przyjmować do wiadomości. Christoph Heubner (Wiceszef Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego) zarzucił sędziom celowe prowadzenie postępowania na korzyść oskarżonego: w swoim oświadczeniu podkreślił, że od początku Sąd Krajowy w Neubrandenburgu dokładał starań, aby nie doszło do tego procesu. Jego zdaniem sędziowie m.in. sprzeciwiali się temu, aby zbrodnie popełnione w obozie zostały prawnie rozliczone (w ten sposób przypominając „ponury relikt niemieckiego wymiaru sprawiedliwości z lat 50.”). Huberta Zafke oskarżono o współudział w zamordowaniu blisko 3681 osób podczas swojej służby w Auschwitz-Birkenau, którą sprawował przez miesiąc (od sierpnia 1944 r.)-według prokuratury zdawał sobie sprawę z tego, iż był to obóz zagłady i uczestniczył w mających tam miejsce zdarzeniach. Z powodu wieku oskarżonego początkowo nie wyrażono zgody na rozpoczęcie procesu-zmieniło się to dopiero po interwencji sądu wyższej instancji. Jednak ze względu na zakwestionowanie bezstronności części składu sędziowskiego proces przerwano jesienią 2016 r, a samo postępowanie miało się rozpocząć od nowa. Za swoją służbę w obozie i przynależność do SS Zafke został skazany przez polski sąd w 1948 r. na 3 lata więzienia, a po odbyciu kary zamieszkał w Meklemburgii w NRD.
Przez długi skazywanie byłych strażników obozów koncentracyjnych nie było możliwe: związane to było z orzeczeniem zachodnioniemieckiego Trybunału Federalnego z 1969 r., według którego należało udowodnić indywidualna winę oskarżonego podczas pomocy w morderstwach, aby można było go skazać. W większości przypadków procesy te nie doszły do skutku ze względu na brak świadków zbrodni. Przełomowym momentem w tej sprawie był proces Johna Demjaniuka, strażnika w obozie w Sobiborze: w 2011 r. został uznany przez sąd w Monachium, za winnego współuczestnictwa w zamordowaniu ponad 28 tys. więźniów (przy czym nie było dowodów na popełnienie konkretnych czynów). Jego skazanie umożliwiło przeprowadzanie procesów przeciwko wszystkim biorącym udział w zbrodniach bez względu na pełnienie przez nich funkcji w obozie.
Źródła: dzieje.pl; tvn24.pl
Agata Śródkowska