Poszukiwania zbrodniarzy hitlerowskich okładka

Poszukiwania zbrodniarzy hitlerowskich |Recenzja

Anna Ratke-Majewska, Poszukiwania zbrodniarzy hitlerowskich przez władze Rzeczypospolitej Polskiej i Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej w Ameryce Łacińskiej po 1945 roku. Dokumenty dyplomatyczne

Książka Poszukiwania zbrodniarzy hitlerowskich… jest zbiorem dokumentów, jak sugeruje tytuł, dotyczących kwestii ścigania zbrodniarzy hitlerowskich w krajach Latynoamerykańskich. Cóż mogę o niej powiedzieć, poza lekką konsternacją?

Publikacja wydana pod auspicjami IPN-u i liczy 224 strony, z czego zdecydowaną większość zajmują teksty źródłowe – dokumentacja dyplomatyczna.

Akta, akta i daremne trudy

Co z niej wynika? Jakby to odpowiednio ująć… A co tam, idziemy po całości. Z zebranych przez Autorkę danych śmiało można powiedzieć, że rząd Polski Ludowej nie był zainteresowany ściganiem zbrodniarzy wojennych na omawianych terenach. Dlaczego?

Po pierwsze – stosunki dyplomatyczne z krajami Ameryki Łacińskiej nie były zbyt dobrze rozwinięte. Mijały nawet dziesięciolecia, nim takie stosunki w ogóle zostały nawiązane. Ponadto rząd w Warszawie nie miał dostatecznych środków, ani politycznych, ani finansowych, aby jakąkolwiek ze spraw doprowadzić do końca. Bardzo często liczono na hojność „tubylców”.

Nawet jeśli nasi śledczy posiadali jakieś informacje o poszukiwanych zbrodniarzach, nie było chęci, by sprawę doprowadzić do końca. Co więcej, odpowiednie organy zajęte były raczej komentowaniem możliwych komplikacji politycznych, niż rzeczywistym rozstrzygnięciem sprawy.

Aż dziw bierze, że można zmarnować tyle papieru tylko po to, aby sprawa i tak została zamieciona pod dywan. Ale takie były czasy. Ciekaw jestem czy obecnie nasze rządy funkcjonują podobnie?

Po drugie – jeśli jakieś kwestie już poruszano, to miało to raczej wydźwięk w lokalnej, europejskiej rozgrywce politycznej. Polska, leżąca w radzieckiej strefie wpływów, bardzo długo nie była w stanie prowadzić samodzielnej polityki zagranicznej.

Wszystko, co mogło mieć jakąkolwiek wartość polityczną czy ideologiczną, musiało być konsultowane z Moskwą. A tej, pod wieloma względami nie zależało na umacnianiu nie tylko polskiej pozycji międzynarodowej, ale także rozwiązywaniu polskich spraw karnych.

Słowem – nawet jeśli polskie ambasady czy MSZ podejmowało jakieś działania, były one podporządkowane radzieckiej racji stanu. A to, w opisywanych przypadkach, ukręcała sprawie głowę. I już…

Od tej reguły był tylko jeden wyjątek. Gdy żydowski MOSAD uprowadził z Argentyny Adolfa Eichmana, Rząd w Warszawie deliberował tylko nad tym, jak wykorzystać tę sprawę do zaszkodzenia politykom i urzędnikom Republiki Federalnej Niemiec, podejrzewanym o korzystanie z pomocy dawnych nazistowskich dygnitarzy.

A to dziwne, bowiem światowa opinia publiczna nie tylko, że oczekiwała polskiej reakcji, ale i sądziła, że Polska jest jedną z głównych stron w sporze o ekstradycję tego dawnego nazisty. Jak pokazała historia – wolnoć Tomku w swoim domku…

Kto, kiedy, dlaczego… sprawy bez końca

Zamieszczone przez Autorkę dokumenty dotyczą niewielkiego grona osób podejrzewanych, słusznie lub nie, o popełnienie zbrodni wojennych. Byli to Józef Olma, podejrzany o dokonanie zbrodni w Białej Krakowskiej, Charskl Rosenberg, działający w Nowym Sączu oraz bracia Abram i Lejbuś Zajfmanów  z Ostrowca Wielkopolskiego oraz Łotysz Herberts Cukurs, znany jako kat 25 000 estońskich Żydów. Niemal przypadkowo została poruszona również sprawa Eichmana oraz doktora Mengele. Niemniej jest o niej skreślonych zaledwie kilka linijek.

Przyznam, że czuję się nieco zawiedziony. Sądziłem, że będę miał do czynienia z analizą historyczną, a nie tylko samymi dokumentami. Poza krótkim wstępem, z którego większość stanowią i tak przypisy, nie dowiedziałem się niczego nowego. To decydowanie publikacja skierowana dla innych badaczy IPN-u, może jeszcze jakiejś garstki zapaleńców.

Na koniec

O ile jestem w stanie zrozumieć po co ktoś zbiera takie dokumenty, to jednak brak obróbki historycznej jest dla mnie czymś niezwykle dziwnym. Z pełną świadomością – czuję się oszukany i rozczarowany. To przyczynek do dalszych prac historycznych. Z tego powodu nie polecam zwyczajnym, niezaangażowanym w podobne sprawy czytelnikom.


Wydawnictwo IPN
Ocena recenzenta: 4/6
Ryszard Hałas


Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem IPN.

Comments are closed.