Rytuały miłosne i obyczaje Słowian, okładka

Rytuały miłosne i obyczaje Słowian |Recenzja

Kornelia Kwajzer, Rytuały miłosne i obyczaje Słowian

Książka Rytuały miłosne i obyczaje Słowian autorstwa Kornelii Kwajzer to coś naprawdę ożywczego. Autorka nie bawi się w tworzenie domniemanego panteonu bóstw słowiańskich, tak jak to było dotychczas w modzie. Zamiast tego swą uwagę skupiła na ukazaniu rozbudowanej obrzędowości słowiańskiej, związanej z życiem codziennym i obyczajowością. Muszę przyznać, że od pierwszej strony zostałem wciągnięty w świat Matki Natury. I to była naprawdę świetna przygoda.

Co wiemy o słowiańskiej bogach?

Tak naprawdę posiadamy niewiele informacji o religii Słowian. Nie zachowały się prawie żadne źródła, które mogłyby rzucić światło na tę kwestię. To co dziś wiemy, opiera się na fragmentach przekazów autorów chrześcijańskich. Nie trzeba wspominać, że autorzy ci byli do „pogan” bardzo uprzedzeni. Wiele informacji zostało zniekształconych, bądź błędnie zapisanych. Dla przykładu – połabski Swętowit – świetlisty, święty mąż – został nazwany Światowidem.

Zasadniczo można ustalić, że naczelnym bogiem u Słowian był Swaróg, bóg ognia, i być może błyskawic. Kolejnym ważnym bóstwem był syn Swaroga, Swarożyc – bóg słońca i ognia. Słowianie wschodni czcili jeszcze Peruna, jako boga gromu. Bogiem magii był Weles-Wołos. Pozostali „nieśmiertelni” znani są głównie z imion, a ich funkcje nie są do końca jasne. Dlatego też nie widzę sensu wymieniać tych „niejasnych” istot.

Początkowo bogowie słowiańscy nie posiadali żadnych świątyń (a może nie zachowały się po nich ślady?). Zmieniło się to dopiero pod wpływem chrześcijaństwa, i jak się wydaje, tylko na Połabiu i na Rusi. Cześć oddawano bogom w świętych gajach, a nie w świątyniach. Słowianie nie posiadali też osobnego stanu kapłańskiego. Kapłanem lub kapłanką mógł być i był każdy z rodu, osady, opola czy plemienia. Szczególne ofiary bóstwom składali najczęściej władcy lub lokalni dostojnicy.

Jak się wydaje, jako ofiarę składano dary natury, głównie płody rolne. Z dużą dozą prawdopodobieństwa, można uznać, że kulty Słowian raczej nie były krwawe. Choć chrześcijańscy kronikarze z terenów Niemiec rozpisywali się w krwawych rytuałach czy ofiarach składanych z koni połabskim „bałwanom”.

Z czasem bóstwa słowiańskie poczęły ewoluować, zyskując nowe moce czy postacie. Na Połabiu zaczęły pojawiać się bóstwa z trzema czy nawet czterema twarzami. Twarze symbolizowały zapewne kolejne sfery ich mocy lub wszechmoc. Można się również pokusić o tezę, że stanowiły one połączenie lokalnych kultów na potrzeby powstających na Połabiu związków plemiennych, typu Obodrzyce czy Wieleci. Oczywiście, to tylko takie moje luźne spostrzeżenie. Nie kanoniczne.

Świat duchów i demonów

Jak się wydaje, bogowie nie odgrywali jednak tak wielkiej roli, jaką nieśmiertelni mieli choćby u starożytnych Greków czy Rzymian. Słowianie oddawali szczególną cześć drzewom, strumieniom czy innym siłom natury.

Wszędzie spotkać można było różnego rodzaju duchy czy demony, które w zależności „od humoru” mogły człowiekowi sprzyjać albo szkodzić. Ważną pozycję miała tutaj również wiara w życie pozagrobowe. Zmarłym oddawano cześć, tak, aby nie mogli szkodzić żywym, a przy okazji licząc na wsparcie ich bytowania na tym padole.

Słowianie zajmowali się głównie rolnictwem, i związanymi z naturą innym dziedzinami gospodarowania – myślistwem, bartnictwem czy zbieractwem. Dlatego siły związane z naturą stanowiły dla nich najcenniejsze źródło inspiracji religijnej. Szczególną cześć oddawano słońcu, wiatrowi i ogniowi.

Dawne kulty nadal żywe w tradycji

Mimo wprowadzenia chrześcijaństwa, lokalne kulty nadal miały się dobrze na wsi. Jan Długosz pisał w XV wieku, czyli 500 lat po wprowadzeniu chrześcijaństwa, o nocy Kupały. Bezwstydne, lubieżne przyśpiewki i ruchy, klaskanie w dłonie i podnietliwe zginanie się oraz inne miłosne pienia.

Można nawet rzec, że pogaństwo słowiańskie na wsi miało się całkiem dobrze. Nic dziwnego, że przeżytki tych wierzeń zachowały się w lokalnych tradycjach – topienie Marzanny, Noc Kupały alias Noc Świętojańska, czy palenie świec na święto Matki Bożej Gromniczej (powiązane ze świętem Peruna).

Przykłady można mnożyć. Adam Mickiewicz w swym dziele pod tytułem „Dziady” opisywał prastary obrzęd Dziadów, podczas którego przywoływano duchy zmarłych antenatów, aby mogli się symbolicznie posilić.

Topienie lub palenie kukły na początku wiosny – znane nam jako topienie Marzanny – tak zwane Jare Święto, polegało na symbolicznym akcie pozbycia się groźby śmierci, zła i nieszczęścia. Po naszemu – głodu, ubóstwa, wyrzeczeń związanych z kończeniem się zapasów żywności z zeszłego roku.

Chleb i sól były dla naszych przodków ważnym symbolem życia i oczyszczenia. Z chleba miała być ulepiona kobieta, symbol życiodajnej siły Matki Natury. Solą witano nowożeńców, aby ich życie opierało się na czystości i bogactwie. Nasz swojski dąb pełnił szczególną rolę w wierzeniach Słowian jako drzewo Peruna, boga ognia i piorunów. Szczególną sympatią darzono również lipy, klony, wiązy i jesiony. Pod ich konarami składano ofiary.

Rytuały miłosne i obyczaje Słowian – seksualność Słowian

Autorka książki pokusiła się o wyodrębnienie z wierzeń słowiańskich sfery seksualnej. Podeszła do tej kwestii bardzo interesująco. Dotychczas spotykałem się z wypowiedziami historyków, antropologów czy innych badaczy tematu, którzy skupiali się na moralnym potępieniu domniemanej swobody i frywolności Słowian.

Nie da się zaprzeczyć, że Słowianie starali się żyć w zgodzie z naturą. Oddawali jej cześć, szanowali ją, dbali, aby w świecie panowała równowaga. Jednym z elementów „światowego porządku” była również kwestia ludzkiej seksualności. Człowiek, jako jedna z istot żywych, był nieodłącznym elementem natury.

Co więcej, był zobowiązany żyć w zgodzie z pozostałymi częściami naturalnego porządku rzeczy. Dlatego, nie uznawano, że ludzie powinni się wstydzić swoich ciał, swoich potrzeb, również tych seksualnych.

I nie ma się temu podejściu co dziwić. Spójrzmy na to z naszej perspektywy. Przecież, pomimo natłoku świata cyfrowego, naszej rozwiniętej cywilizacji, nadal pragniemy kontaktu, również fizycznego, z tą drugą połówką, z tą drugą osobą. Dlaczego mielibyśmy odmawiać Słowianom, którzy nie wstydzili się siebie, jak my współcześnie, zaspokajania potrzeb? Czemu mielibyśmy ich stygmatyzować, skoro czynimy podobnie?

Kornelia Kwajzer wszystkie te „moralne” tezy wywróciła do góry nogami. Dlaczego?

W całej książce w świetny sposób ukazała, że świat natury, w tym ludzka seksualność, jest logicznym i nieodłącznym elementem świata natury. A natura jest podstawą słowiańskich wierzeń.

Aby ten świat zrozumieć, należy wyzbyć się pruderii, zaszokowania pewnymi zachowaniami. Seks, również jako przedłużenie gatunku, jest nieodłączną częścią naszego życia. Nie powinniśmy się tego wstydzić. To czynność przyjemna, odstresowująca i motywująca do działania. Dlaczegoż więc mielibyśmy stygmatyzować Słowian, którzy jej się nie wstydzili, skoro sami z „niej” korzystamy? Toż to hipokryzja.

Rytuały miłosne i obyczaje Słowian – moje uwagi

Rytuały miłosne i obyczaje Słowian składają się z czterech większych rozdziałów – Rytuały przejścia; Kult płodności; Moc seksualna Słowian oraz Miłosne i seksualne rytuały. Całość zawiera się w  317 stronach. Każdy wnosi w naszą wiedzę coś odkrywczego, ale przedstawionego w subtelny sposób. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że to jak dotyk Matki Natury, ale ubrany w ludzkie słowa. I co najważniejsze – nie ma się czego wstydzić.

Książka bardzo mi się spodobała i to z wielu powodów. Nie ma w niej zbędnych upiększeń, moralizowania. Znajdziecie w niej całe mnóstwo wiedzy – z historii, etnografii, na medycynie kończąc. Lektura jest w pełni profesjonalną, momentami odkrywczą pozycją naukową. Dzięki niej zaczął zwracać baczniejszą uwagę na kwestię naszej tradycji.

Nie, nie chodzi mi o bardziej lubieżne podejście do życia (żart), ile raczej na zastanowienie się nad tym, czy to, co wiem o historii naszych przodków, jest dla mnie w pełni zrozumiałe. Czy aby wiedza którą przekazano mi w szkole, a później na studiach, nie jest płytka, podszyta uprzedzeniami.

Bo nie da się ukryć, że pod wieloma względami uważa się Słowian za barbarzyńców, bez pięknego dorobku, porównywalnego z Grekami czy Rzymianami. Nie zachowała się przecież nawet mitologia słowiańska.

Ci biedni Słowianie?

Wszystko, co o Słowianach wiemy, to pozostałości śladów archeologicznych, z których wynika, że żyli oni prosto, bardzo biednie. A przecież nie wyklucza to czegoś większego. Bieda materialna, nie oznacza ubóstwa duchowego. Wręcz przeciwnie.

Ponadto, w czasach zamętu, a te miały miejsce w Europie od 378 do 906 roku, ubóstwo mogło stanowić o względnym bezpieczeństwie. Po co łupić biednego, skoro u boku mamy bogatych – Bizantyńczyków, Persów, Franków…

Aż mnie paluszki mierżą, aby rozpisać się na temat przebogatej kultury duchowej, o której pisze Kornelia Kwajzer. Ale pozbawiłbym was całej zabawy. Książka ta dotyka nie tylko dorobku kulturowego naszych przodków, ale również stara się nam ukazać, że nie powinniśmy się wstydzić samych siebie. Że nasz świat powinien być traktowany jako piękny element rzeczywistości, z którą należy się pogodzić, a nie tylko jej zaprzeczać.

Można rzec, że Autorka, niczym dawna szeptunka, dzieli się z nami głęboką wiedzą wieków i minionych pokoleń. Warto więc wsłuchać się w ten glos… Bo można odkryć coś naprawdę wielkiego. I z tym przesłaniem kończę. Gorąco zapraszam do lektury.

Aha – bym zapomniał. Książka skierowana jest dla każdego czytelnika. Nie musicie znać wszystkich terminów, faktów czy interpretacji tematyki słowiańskiej. Ta pozycja buduje cały ten szkielet od początku i to w taki sposób, że nawet nie czujecie zmęczenia pozyskiwaną wiedzą. Czyta się ją jak dłuższy artykuł, ale lepiej – bo z pikantnymi szczegółami.


Wydawnictwo Muza
Ocena recenzenta: 6/6
Ryszard Hałas


Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Muza.

Comments are closed.