Ślady gwiazd. Sagittarius |Recenzja

Tomasz Petrus, Ślady gwiazd. Sagittarius (tom I)

Już jakiś czas nie miałem w rękach beletrystyki historycznej napisanej przez polskich autorów. Teraz wpadły mi w sumie dwie trylogie. Jedna napisana przez Krzysztofa Konopkę i druga Tomasza Petrusa. Choć obie są osadzone w absolutnie różnych okresach, to mają całkiem sporo wspólnego. Ale po kolei. Najpierw Ślady gwiazd. Sagittarius – pierwszy tom.

Tomasz Petrus jest z urodzenia szczecinianinem, ale z wyboru mieszka w Bydgoszczy. Pracował przez wiele lat w bankowości, ale w ostatnich latach pisał i wydawał poezję oraz prozę. Ślady gwiazd. Sagittarius to pierwszy tom trylogii wydany przez Novae Res w 2024 roku. Wcześniej nakładem tego samego wydawnictwa ukazało się Milczenie nut. Nie wiem o czym, nie czytałem.

Książka Ślady gwiazd. Sagittarius jest wydana w formacie kieszonkowym z miękką okładką i na papierze matowym. Rozdziały są numerowane i podzielone na mniejsze części. Dzięki czemu szybciej i łatwiej się kartkuje.

Ślady gwiazd. Sagittarius

Autor zabiera nas do Bydgoszczy czasów II wojny światowej, chociaż momentami cofa nas do końca XIX stulecia, a nawet zabiera nas do czasów pierwszego rozbioru Polski, żebyśmy mogli obejrzeć budowę Kanału Bydgoskiego. Bardzo dużo się nad nim dzieje i często do niego wracamy wraz z bohaterami, więc zrozumiałe, że autor poświęca mu sporo miejsca.

Innym nieoczywistym bohaterem tej książki jest pamiętnik z podróży rzymskiego ekwity sprzed około 2000 lat. Zatem zakres chronologiczny zamyka się w widełkach: czasy Augusta – czasy Hitlera.

Główna bohaterka, tak zakładam, ma na imię Jadzia. Zakładam, że to ona, bo dominuje w sumie dopiero od mniej więcej połowy książki. Wcześniej poznajemy Oskara, Niemca mieszkającego w Bydgoszczy, który pojawia się na początku i potem znika, żeby znów pojawić się razem z Jadzią.

Oprócz nich jest dziewczyna o nieustalonym imieniu, którą Oskar niezmiennie nazywa Adą, kobieta o imieniu Helena, u której Ada znajduje schronienie podczas okupacji i kilka osób w tle, które albo mają posunąć fabułę do przodu, albo wyjaśnić dlaczego postać Łuczniczki stoi w Bydgoszczy, i jak doszło do jej powstania.

Akcja

Nie będę ściemniał, ani pisał, że białoskrzydły anioł na węglach rozgrzanych gładką zasiadł sempiterną. Napiszę wprost – akcja się wlecze, bohaterowie niespecjalnie porywają, wątki jakoś słabo się łączą, a wątek miłosny Jadzi i Oskara jest absolutnie nieprzekonujący.

Niestety, dzieje się tak mało, że pewne fragmenty po prostu się kartkuje. Motyw gwiazdozbioru Strzelca, który pojawia się w postaci znamion na ciele Jadzi czy jej praprzodniki Ivy (ją spotkał ten ekwita, który potem zostawił pamiętnik) właściwie nie ma wpływu na wydarzenia.

Ot, kobiety w rodzie dziedziczą znamiona i tyle. W jednym miejscu Jadzia dorabia ideologię, jakoby ktoś 2000 lat temu miał przewidzieć, że ona się urodzi (serio, ja tego nie wymyślam) i dlatego to takie ważne. Może się ta sprawa wyjaśni w kolejnych tomach, może.

Gwiazdy i pamiętnik

Może gdybym wierzył w sprawczą moc gwiazd, wpływ zodiaku na życie czy wpływ retrogradacji Merkurego na populację muszki owocówki w porze monsunowej, to by mnie to jakoś przekonało. Ale jak ma przekonać, skoro nie przekonuje?

Po pamiętnik przybywa z głębi Niemiec człowiek, którego poznajemy na początku książki. Jako nastolatek miał wakacyjny romans z żoną swojego stryja, a tą żoną jest właśnie owa Helena, u której potem zatrzymuje się Ada. Niby jest powiedziane po co mu ten pamiętnik, ale absolutnie tego nie kupuję. Jak pamiętnik, i to jeszcze rzymski, sprzed 2000 lat ma udowadniać niemieckość Kujaw?

Nie jest to ani powieść szpiegowska, ani romans, ani przygodówka, ani kryminał. W sumie nie wiem, co to jest. Niestety, nie porywa i, szczerze powiedziawszy, zostawia pewne pytania, ale jakoś nie jestem specjalnie ciekaw odpowiedzi. Może w dalszej części będzie lepiej. Może.


Wydawnictwo: Novae Res
Ocena recenzenta: 2/6
Jakub Łukasiński

Comments are closed.