Stanisław Wyspiański. Mit – tradycja – historia

Stanisław Wyspiański. Mit – tradycja – historia |Recenzja

Iwona E. Rusek, Stanisław Wyspiański. Mit – tradycja – historia

Któż z nas nie zna powieści Stasia Wyspiańskiego, z „Weselem” na czele? Chyba nie ma takiego Polaka i Polki. A jednak postać ta gdzieś zapodziała się w toku systemu kształcenia. Pani Iwona Rusek w swej książce Stanisław Wyspiański. Mit – tradycja – historia daje nam możliwość zapoznania się z biografią tego wielkiego pisarza i artysty końca epoki pozytywizmu i początku Młodej Polski. Jeśli macie czas na sporą dawkę wiadomości o tym geniuszu, zapraszam was do lektury tej pozycji.

Kim był Stanisław Wyspiański?

Bohater książki Pani Iwony Rusek pochodził z Krakowa, gdzie przyszedł na świat w 1869 roku. Jego ojcem był znany rzeźbiarz Franciszek, i to jego śladami poszedł młody Stanisław. Najpierw uczył się w Szkole Sztuk Pięknych, a później studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim. Po zakończeniu zagranicznych wojaży, miedzy innymi Paryż, Praga, Wyspiański wrócił do rodzinnego miasta, gdzie zatrudnił się jako malarz-dekorator.

Szybko jednak poświęcił się pisaniu prac dramatycznych. Jego talent błysnął w momencie, gdy dowiedział się, że umiera. Wyspiański zachorował na jedną z chorób wenerycznych, która szybko postępowała. W tym krótkim okresie zdołał stworzyć swoje największe dzieła, w tym to pod tytułem „Wesele”. Koniec końców, Stanisław Wyspiański zmarł w 1907 roku. Został pochowany na Skałce w Krakowie.

Wyspiański jako pisarz, należał do najwybitniejszych twórców polskiej literatury przełomu XIX i XX stulecia. Niemal od początku swej literackiej przygody, starał się stworzyć coś naprawdę wielkiego, coś rdzennie polskiego, nawiązując do tradycji romantyzmu. Nic przeto dziwnego, że w jego twórczości można znaleźć elementy rodzimych mitów romantycznych, przeplatających się, czy wręcz ścierających się, czasem uzupełniających się z dorobkiem kultury śródziemnomorskiej.

Gdy już ciężko chorował, w jego dziełach pojawiły się wątki nawiązujące do nieodwracalności przeznaczenia, walki z nieuchronnym złem towarzyszącym ludzkiej egzystencji, a także zmagania człowieka z losem, z których rzadko kiedy wychodzi się z podniesioną głową.

Do jego głośnych dzieł, poza przytoczonych na samym początku recenzji, należą również – Wyzwolenie, Lelewel, Powrót Odysa oraz wiersze o tematyce refleksyjnej, ironicznej czy melancholijnej. Szkoda, że w tak wielkiej pracy, jaką wykonała Autorka, ich zabrakło. Myślę, że uzupełniłyby wiele wątków w biografii bohatera książki.

O czym jest „Wesele”?

„Wesele” Wyspiańskiego jest zapisem autentycznych wydarzeń, mających miejsce 20 listopada 1900 roku w Bronowicach. Autor opisuje w nim wesele poety Lucjana Rydla z chłopką Jadwigą Mikołajczykówną. Uroczystość odbyła się w domu młodopolskiego malarza Włodzimierza Tetmajera i jego żony Anny, siostrą panny młodej. Na weselu pojawiła się spora część ówczesnej śmietanki artystycznej, literackiej i intelektualnej Krakowa. Kto? A o tym to musicie przekonać się sami.

Powieść toczy się na dwóch płaszczyznach – realistycznej oraz fantastycznej. Ta pierwsza ukazuje prawdziwe postacie oraz podziały występujące pomiędzy dwoma głównymi grupami – inteligencją a chłopstwem. Płaszczyzna fantastyczna sięga głębi utworu, pozwala, symbolicznie zrozumieć zawiłości polskiej historii i mentalności. Postaci wychylające się z zaświatów, jak Chochoł czy Widmo, są personifikacjami wyrzutów sumienia, myśli, marzeń i snów, czy też raczej pobożnych życzeń i nadziei weselników.

Autorka książki rozprawia się właśnie z takim światem – mitów, interpretacji, snów, którymi karmiło się środowisko intelektualistów krakowskich na przełomie wieków. Idąc śladem Wyspiańskiego, stara się ona ukazać rozpad, czy też może bardziej ogromną przepaść dzielącą racjonalnych, ale prostych chłopów, z łudzącymi się artystami, śmietanką towarzyską, która postrzega świat przez pryzmat własnych kłamstw, ułudy i tradycji historycznych. Momentami to była fascynująca przygoda.

Stanisław Wyspiański. Mit – tradycja – historia – mankamenty

Książka z przebogatą dozą informacji, opisów i interpretacji jest pod wieloma względami pozycją trudną do przyswojenia przez zwykłego czytelnika. To pozycja skierowana dla znawców tematu – krytyków literackich, historyków czy choćby polonistów. Zwykły zjadacz chleba nie uświadczy w niej zbyt wielu przystępnych informacji, jeśli zabraknie mu wytrwałości, aby zagłębić się w tę podróż.

Książka wydana przez IPN jest ciężka, przepełniona szczegółowymi informacjami, które utrudniają czytanie. Przyznam, że momentami nieco przysypiałem. Najbardziej męczyły mnie krótkie opisy „rówieśników” i bohaterów powieści Wyspiańskiego.

Początkowo sądziłem, że ich sylwetki zostaną bardziej szczegółowo rozwinięte w późniejszych partiach tekstu, ale wcale tak się nie stało – no, ok, tak zasadniczo. Poczułem się tak, jakby poczytał etykietę na butelce napoju, z tym, że dotyczyła ona życia prawdziwych ludzi.

Kolejnym problemem jest niewielka ilość fotografii z epoki. A to dziwne, bo przecież IPN jest w posiadaniu tak ogromnych zasobów materiałów archiwalnych. Gdyby zdjęć w książce znalazło się więcej, zdecydowanie ubarwiłoby to, dosłownie i w przenośni, wartość książki. Po pierwsze – przedzieliłyby one tę ogromną partię gęstego tekstu. Po drugie – pozwoliłyby bardziej odczuć to, o czym pisze Autorka. A przecież nie pisze o byle czym, tylko o gigancie polskiej literatury.

A może…?

Książka składa się z sześciu większych rozdziałów. W tym trzy pierwsze poświęcone są interpretacji trzech największych dzieł literackich Wyspiańskiego – Wesela, Warszawianki oraz Nocy Listopadowej. Jednak jej lekturę utrudnia ogromnie zbicie tekstu. Zupełnie tak, jakby ktoś bał się, że nie zdąży opisać wszystkiego.

Dlatego też nie jestem zbytnim zwolennikiem publikacji IPN-u. Dla mnie to przerost treści nad formą. Tak, zdaję sobie sprawę, że piszę te słowa z perspektywy człowieka nie posiadającego tak rzeczowego wykształcenia czy choćby warsztatu literackiego.

Jednak odnoszę wrażenie, że książki wydawane przez tę instytucję, pisane są po to, by rywalizować między sobą o to, kto napisze trudniejszą książkę. Mnie zawsze zdawało się, że literatura powinna być pisana tak, aby każdy w niej znalazł cos dla siebie. W przypadku IPN bywa wręcz odwrotnie. Szkoda, że wydawnictwo marnuje potencjał, który posiada.

Bynajmniej nie chcę sugerować, że książka Iwony Rusek jest niepotrzebna. Nie, to ważna pozycja. Jednak pisana trudnym, naukowym językiem. Nie czuć w niej pasji, choć ta niewątpliwie musi u Autorki być. Czytając tę pozycję ogromnie się trudziłem – wzrok męczył się monotonią tekstu, gdzie poza pięknym zdobieniem górnego rogu nie czuło się życia.

Dla kogo jest książka Stanisław Wyspiański. Mit – tradycja – historia?

Zdecydowanie to pozycja skierowana do ludzi nauki. Zwykły czytelnik będzie się nią nudził, męczył. Zaś biograf uzna ją za objawienie. Lektura ta przepełniona jest przeogromną dawką informacji, czysto naukowej treści. Czyli słowem – coś dla ludzi nauki przez duże „N”. Jeśli piszecie pracę na temat Wyspiańskiego, to macie coś naprawdę imponującego, nieodzownego, coś co mocno podbuduję waszą wiedzę zaczerpniętą w szkołach.


Wydawnictwo IPN
Ocena recenzenta: 4/6
Ryszard Hałas


Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem IPN.

Comments are closed.