Straty. Żołnierze z Afganistanu, Magdalena i Maksymilian Rigamonti
Magdalena Rigamonti: Najpierw o nich tylko słuchałam. Jacy są wspaniali, jak to jeden za wszystkich, wszyscy za jednego (…). Zaczęłam przyglądać się uważniej, rozmawiać, wypytywać. Czułam, że niektórym dobrze robi to opowiadanie o sobie, o tym, co przeżyli, co w domu, co z żonami i dziećmi, i o tym, że następnego dnia mogliby znowu jechać na wojnę.
Maksymilian Riagamonti: Przez rok odwiedziłem dwanaście miejsc, dwanaście rodzin, w kilku były tylko żony i dzieci albo matki. Przyjeżdżałem, rozstawiałem swoje przenośne studio fotograficzne, włączałem dyktafon i zaczynaliśmy. Oni opowiadali, a ja fotografowałem.
Książka do nabycia w księgarni Wolum.pl – Straty. Żołnierze z Afganistanu
Straty. Żołnierze z Afganistanu to dwanaście osobistych historii, to dwanaście bohaterów i ich rodziny, którzy zgodzili się opowiedzieć o skutkach wojny, a Magdalena i Maksymilian Riagamonti ich wysłuchali. Przelali na papier niesamowite emocje towarzyszące tym opowieścią. Wspomnienia wracają, niektóre wciąż bolą. Obok niektórych nie da się przejść obojętnie… Niezwykłe historie i niezwykli ludzie – co ich łączy? Afganistan – to tam doświadczyli największych tragedii, to tam zrozumieli, co tak naprawdę się liczy, to tam stracili syna, ojca, męża…
Po zagłębieniu się w lekturę – ma się wrażenie, że zanika bariera pomiędzy czytelnikiem, a bohaterem danej opowieści; a pytania, które padają w trakcie rozmów – są dokładnie takie same, jakie wielu z nas chciałoby zadać. O Afganistan, o ból, o strach, o rodzinę, o to – co jest teraz – po powrocie z wojny.
W książce nie ma tematów tabu. Niekiedy pytania są bardzo bezpośrednie – odpowiedzi również. W recenzji postanowiłam również oddać głos bohaterom książki M. i M. Rigamonti.
Tomasz: Do tej pory nie wiem, za co się tam walczy. Ale ja jestem żołnierzem, jestem od wypełniania rozkazów, a nie od zastanawiania. Jedzie się tam z kolegami i walczy jeden za drugiego. Jak kolega nie pomoże, to może być kiepsko i ze mną, i z nim.
Michał: Ja jestem żołnierzem, a nie fryzjerem. Nie uważam się za najemnika. Na misji to już po pierwszym patrolu widać sens – chodzi o to, żeby nikt nie zginął i żeby utrudnić talibom podkładanie ładunków (…). Potem tylko do życia w Polsce trzeba się przyzwyczaić (…). Do Afganistanu pojechałem z własnej woli, jak większość. Kto miał jechać? Kto jest lepszy: ochotnicy, czy ci wysłani na siłę? Z niewolnika nie ma pracownika. Tak to sobie tłumaczę, a tak naprawdę Afganistan to było moje wybawienie.
Urszula: Widział tam straszne rzeczy. Pojechali pomagać, a nie zabijać, nie walczyć, nie na wojnę. Wiem, że ludzie mówią o żołnierzach, również o moim synu, że to najemnicy, że dobrze im tam było, kasy chcieli się nachapać. Wie pani, że ja nie pozwoliłam napisać na pomniku cmentarnym, że Robert zginął w Afganistanie? Bałam się, że ktoś zniszczy, farbą obleje. Zginął na służbie – tylko to na grobie jest napisane. Ludzie się zatrzymują, pytają czy w Iraku, czy w Afganistanie, lampki stawiają.
Beata: Żyłam w świadomości, że śmierć go nie dotyczy, że giną inni, a nas to ominie (…). „Kochanie muszę kończyć, bo wychodzę na akcję” – napisał. Na śmierć wyszedł. To była ósma wieczorem.
Straty to książka, która porusza bardzo ważną – i nadal wciąż dyskutowaną kwestię – udziału Wojska Polskiego w misji w Afganistanie. Bo prawdą jest, że społeczeństwo polskie wie nadal mało o pobycie polskich żołnierzy u stóp Hindukuszu, a jeszcze mniej o walce jaką muszą stawić misjonarze i ich rodziny, którzy stamtąd wrócili. „Wojna nigdy się nie kończy, dla tych, co walczyli” – powiedział kiedyś C. Malaparte. Jego słowa są wciąż aktualne, a owych 12 afgańskich historii pomaga zrozumieć tamten świat.
Spośród kilkudziesięciu misji poza granicami państwa, w których od 1953 roku brali udział polscy żołnierze, ta ostatnia – w Afganistanie – była najtragiczniejsza. Po stronie Polskiego Kontyngentu Wojskowego poległo 44 żołnierzy, a ogromna liczba odniosła trwałe obrażenia – nie tylko fizyczne. Status weterana – przyznawany na wniosek zainteresowanego – ma obecnie ponad 10 tys. byłych i obecnych żołnierzy (w tym 329 kobiet), a weterana poszkodowanego – ponad 530 (w tym 8 kobiet).
Polacy nie czują się przekonani, że wysłanie wojsk do Afganistanu leżało w interesie naszego kraju. Weteranów często określa się najemnikami, obrzuca całą serią niewybrednych epitetów. Zjawisko to widać przede wszystkim w internecie, gdzie pod każdym tekstem poświęconym afgańskiej misji pojawia się ogromna liczba negatywnych i obraźliwych komentarzy. Ta książka pomaga zrozumieć wiele spraw. Pomaga uświadomić jak ważne jest wsparcie, jak cenne życie i jak dużo znaczy miłość matki, ojca, syna, żony, dziecka…
Straty to książka obowiązkowa dla tych, którzy chcą wiedzieć więcej i chcą zrozumieć.
Polecam.
Ocena recenzenta: 6/6.
Anita Świątkowska