Na wszelkich rodzaju ucztach, bankietach i biesiadach obowiązywała tzw. „przynuka” czyli przymuszanie gości do picia.
Na ucztach w XVII i XVIII wieku pito sporo, lecz nie każdy miał siły i zdrowie aby taki proceder prowadzić. Kiedy na imprezie znalazł się taki człowiek, który próbował unikać picia, stawał się on celem pozostałych gości. Krzyczano na niego, grożono i siłą mu dolewano.
W wielu domach gospodarze za takimi delikwentami lub nawet pod stołem umieszczali chłopców i gdy taki gość chciał się uciec z pustym kielichem nalewał mu stojący za nim, a kiedy chował kielich pod stół, robił to samo ukryty pod stołem. Taki gość stawał się pośmiewiskiem wszystkich, umykał, odmawiał ale i tak wszędzie mu dolewano i musiał pić. „Męczono” go tak długo, aż upity do nieprzytomności padał pod stół lub tam gdzie nogi odmówiły posłuszeństwa. Wtedy zebrane towarzystwo zapominało o nim i dawano mu już spokój.
Nawet ci, co nie mieli skłonności do picia upijali się na umór. Uciec z uczty było bardzo trudno. Każdy gość był bacznie obserwowany przez służbę i gdy ten chciał opuścić ucztę, gonili go i zawracali. Gdy jednak delikwent był uparty, w pogoń za nim ruszał sam gospodarz uzbrojony w spory arsenał alkoholu.
Kiedy dopadał zbiega, zmuszał go do wypicia za swoje zdrowie, za zdrowie gospodyni, dzieci, całej kompanii itd. Zatem jeżeli gość nie upił się podczas uczty to i tak na pożegnaniu tracił świadomość.
AW
Bibliografia:
Zbigniew Kuchowicz: Obyczaje Staropolskie. Łódź 1975
Poprosze o zrodla oryginalne raczej niz ksiazke z 1975 roku.
„Opis obyczajów” Kitowicza