Wraz ze zbliżającym się Dniem Wszystkich Świętych zauważyłem w różnych wątkach czy na tablicach znajomych hasło: Jestem chrześcijaninem, nie obchodzę Halloween. Pomyślałem sobie, że trochę poszperam w sieci i się nad tym zastanowię. Nie znajdziecie tu żadnych teologicznych mądrości, gdyż nie mam w tym zakresie takowych kompetencji, jedynie rozważania zwykłego człowieka, który czasem lubi poszperać w historii, żeby wyciągnąć własne wnioski – utrzymujące się przy życiu tak długo, dopóki nie zastąpią ich nowe
Zatem. Kult Wszystkich Świętych zainspirowany został męczeńską śmiercią chrześcijan w I wieku n.e. Pierwsi chrześcijanie chcąc uniknąć bałwochwalstwa unikali jednak czczenia kogokolwiek poza Bogiem (w Trójcy Świętej). Z czasem jednak mimo wszystko zaczęto kultywować Najświętszą Maryję Pannę, św. Michała Archanioła, świętych męczenników i pozostałych świętych, tak że w VII w. papież poświęcił Panteon (rzymską świątynię pogańską) Matce Bożej i świętym męczennikom. W X w. papież Jan XI wyznaczył dzień obchodów Wszystkich Świętych na 1 listopada. To posunięcie, wraz z wprowadzeniem Dnia Zadusznego, miało przeciwstawić się pogańskim świętom nawiązującym do świata duchów czy też świata zmarłych, takim właśnie jak Halloween. Jako ciekawostkę można zaznaczyć, że słowo to jest prawdopodobnie skróconym All Hallows’Eve (All Hallows’ E’n): wigilia Wszystkich Świętych
Czy więc Halloween, poniekąd odpowiednik naszych Dziadów, przyjmujące dzisiaj formę bardziej zabawy niż święta, rzeczywiście stanowi jakieś zagrożenie dla naszej wiary? Czy stwierdzenie Antona Lavey’a (zm. 1997r.), iż jest to ważna data w Kościele Szatana może rywalizować z nauką Kościoła? A gdyby któryś z jego następców sobie wymyślił, że 24 grudnia też ma dla nich jakieś znaczenie? Nie zamierzam oczywiście zwalczać poglądów Kościoła katolickiego, za którego część się uważam, jednak czy powinienem przeganiać czy traktować święconą wodą dzieciaki, które przebrane za najprzeróżniejsze stwory chcą otrzymać cukierki? Kto z czytających „Dziady” czy oglądających ekranizację („Lawa”) poczuł się jak poganin? A przecież to była część ludowej tradycji. Czy wprowadzenie Wszystkich Świętych sprawiło, że nie myślimy o naszych zmarłych? Nie wkładamy im (leżącym na marach) czasem do kieszeni przedmiotów, które chcemy aby „zabrali ze sobą”? Nie zastanawiamy się, co tam u nich „słychać”? Nie myślimy o ich obecności? Czy to święto po prostu nie zastąpiło świąt pogańskich, w myśl zasady, że nasze (choć takie samo bądź bardzo podobne) jest lepsze od „ichniego”?
I w końcu: nie obchodzę Halloween, nie obchodzę Walentynek czy Nocy Świętojańskiej, nie obchodzę też Sylwestra – ponieważ to nie są święta. Nie chce mi się wierzyć, że Halloween przyjmie się u nas wśród dorosłych na zasadach panujących za oceanem. Może więc warto pozwolić dzieciakom poganiać się w przebraniu, a na drugi dzień zabrać je na cmentarz i wytłumaczyć różnicę święta kościelnego i tradycji? A czasem tego, iż są ze sobą połączone. Przecież już od momentu narodzin zmierzamy do śmierci.
Wreszcie: czy w całym naszym chrześcijaństwie nie ma już wystarczająco wielu pogańskich elementów, że kolejny (i tak w pewnym stopniu funkcjonujący, często w ludowych „zabobonach” dotyczących zmarłych) nie zrobi wielkiej i szkodliwej różnicy? Co z naszymi prośbami do różnych świętych (w zależności od „specjalizacji”), przypominającymi starożytne pragnienia korzystania z pomocy tego boga, którego akurat potrzebujemy? Co z wielokrotnością Matek Boskich, które często ludzie traktują jak różne osoby przebijając się w wywodach, która posiada największą moc sprawczą? I jeszcze na koniec: co z faktem, że jeszcze dzisiaj w wielu polskich miejscowościach za postawienie tezy, że Matka Boska była Żydówką można dostać w pysk? Więc ile jest pogaństwa w naszym chrześcijaństwie i czy istnieje jakaś religia nie nasiąknięta tradycją?
Bibliografia:
www.niedziela.pl/artykul/3820/nd/Uroczystosc-Wszystkich-Swietych-i-Dzien
www.halloween.friko.net/halloween.html
www.history.com/topics/halloween
www.pl.wikipedia.org/wiki/Halloween
Marcin Klepacki
Zwróciłbym tutaj uwagę, że w halloween dzieci, które biegają za cukierkami przebierają się za postaci raczej demoniczne czy związane ze złym duchem, np. diabły, czarownice itp.; charakterystyczną jest też dynia, która w swym wyglądzie ma przede wszystkim napędzić strachu. Istotą wydaje się przywoływanie świata duchów (sprzecznego z katolickim rozumieniem świętych obcowania i modlitwy za zmarłych), który to świat prezentowany jest tutaj jako dość mroczny i nieprzyjazny człowiekowi.
Wspomniana zabawa dla dzieci, żeby dostać cukierka także wydaje się mieć pewien wydźwięk negatywny, gdyż jest tutaj postawiony warunek, jeśli nie dostaniemy sukierka, to zrobimy ci coś przykrego, złego (psikus). Spotkałem się w tym przypadku z interpretacją jednego z kaznodziejów, że to wygląda trochę jak sprzymierzanie się z siłami zła: złożenie pewnej ofiary złym siłom, żeby zapewnić sobie spokój.
Dużo ciekawszą i kształtującą dzieci wydaje mi się inicjatywa balu świętych itp
Różnica między „dziadami”, w opisie Miskiewicza a halloween wydaje się znacząca, w „dziadach” przez przywoływane duchy zdają się być przywoływane dla pouczenia zgromadzonych i ewentualnej pomocy tym duchom w wyzwoleniu od cierpień za popełnione za życia winy (o tym, że jest to niezgodne z nauczaniem Kościoła i o tym kogo w ten sposób się przywołuje warto zajrzeć, np na fronda.pl, czy http://miesiecznikegzorcysta.pl/ , http://www.pch24.pl/ , katolik.pl bądź wielu innych), w halloween one same w demonicznym krztałcie przybywaja by niepokoić ludzi.
Co do świętych, to Kościół nie raz przypominał, że nazwane wyżej „specjalizacje” są jedynie ludzkim spojrzeniem na danego świętego i tym, co on za życia wykonywał, w czym był dobry, albo kiepski; nie jest to jednak jakieś ubóstwienie tych postaci, jakoby zastępów panteonu greckiego czy rzymskiego. Modlitwy kierowane do świętych, są zawsze kierowanymi do Boga, przez ich wstawiennictwo, nie do nich samych. Sens kultu świętych jest taki, że to w przez nich wychwalamy wspaniałe dzieła których Bóg dokonał w ich życiu i wyznajemy wiarę, że i w naszym życiu cudów takich i większych Bóg może dokonać. Życie świętych tez dla nas jest przykładem jak żyć. Dane „specjalizacje” są jedynie ludzkim dodatkiem czy spojrzeniem, mającym za podstawę spojrzenie, że ten konkretny święty miał podobny problem czy sytuację w życiu jak osoba modląca się za jego wstawiennictwem i dlatego przez wstawiennictwo danego świętego prosi Boga o potrzebne łaski.
O Matce Bożej dość trafnie wyraża się pewien utwór: „Chociaż wiele nosisz imion, jesteś tylko jedna” (http://www.bialoniebieska.gda.pl/piesn-36,1.html). Różne są obrazy, które ja przedstawiają, w zależności od okresu powstania, wrażliwości autora itp. Zabobonne spojrzenie na to które przedstawienie ma więcej „mocy”, jakoby dany wizerunek był jakimś magicznym przedmiotem niestety nieraz się zdarza. Obowiązkiem ksiedza, jeśli by coś takiego zauważył jest sprawna reakcja; czasem wynika to niestety ze skoncentrowania się w swojej religijności tylko na emocjach i nie słuchaniem nauczania Kościoła. Pobożność maryjna w naszym kraju, choć tak ważna, bardzo często wymaga od nauczających ściślejszego precyzowania sensu tego kultu (bardzo dobra pozycją ksiązkowa jest w tej dziedzinie: J. Kudasiewicz, Matka Odkupiciela).
Praktykując chrześcijaństwo nie ma w nim miejsca na pogaństwo, elementy które zostały przejęte z kultury, a które mogły by się wydawać pogańskie zostały wzbogacone o wartości chrześcijańskie.
Nie ma prawdziwej religii bez Tradycji i tradycji; Tradycja od wieków przekazywała następnym pokoleniom sens wiary, jej wymowę; tradycja poszczególnych krajów, regionów, społeczności, przyjmując Tradycję nie pozbywała się swojej tradycji (pozbywając się jej, zatraciła by swoja tożsamość, to czym jest; nie była by także zdolna do prawdziwego przyjęcia Tradycji), Tradycja i tradycja zaczynały się poznawać i powoli łączyć przez to, że Tradycja nieraz nadawała tradycji bogatszy lub nowy wyraz i znaczenie. Pogłębiała jej sens.
Mała drobna – ale podstawowa uwaga – uroczystość Wszystkich Świętych jest zaprzeczeniem a nie „odpowiednikiem” Dziadów. Pada poza tym pytanie o „naszość” owego obyczaju.