Zdradzeni, Edyta Żemła
„Najemnik!”, „Pojechał tam dla kasy! Zabijać niewinnych!”, „Morderca!” – to tylko jedne z łagodniejszych komentarzy, które pojawiały się w mediach, kiedy na dobre rozgorzała sprawa „siódemki z Nangar Khel”. Ten proces, nazywany też „procesem o honor żołnierzy”, trwał osiem lat. Jest bezprecedensowy w historii polskiego wymiaru sprawiedliwości, który od II wojny światowej nie badał zbrodni wojennej.
Spośród kilkudziesięciu misji poza granicami państwa, w których od 1953 roku brali udział polscy żołnierze, ta ostatnia – w Afganistanie – była najtragiczniejsza. Polska zaangażowała się w działania na terytorium Afganistanu już w marcu 2002 roku, gdy jako jeden z 34 krajów koalicji wzięliśmy udział w operacji Enduring Freedom skierowanej przeciwko talibom. Niedługo potem Rada Bezpieczeństwa ONZ ustanowiła na terytorium Afganistanu Międzynarodowe Siły Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF), nad którymi w sierpniu 2003 roku dowództwo przejęło NATO. Początkowo wysłaliśmy do ISAF 120 żołnierzy, jednak z każdą kolejną zmianą – Polski Kontyngent Wojskowy – rozrastał się. W latach 2010-2011 liczba żołnierzy wysłanych u podnóża Hindukuszu wzrosła do 2600. Był to największy kontyngent wojskowy w historii misji pokojowych i stabilizacyjnych Wojska Polskiego. Z każdym rokiem zwiększała się także liczba poległych i rannych żołnierzy. Misja w Afganistanie kosztowała Wojsko Polskie życie 44 ludzi, tysiące rannych (nie tylko fizycznie). Statystyki wojskowe pisane są krwią.
Natomiast cywilne ofiary wojen w Afganistanie corocznie liczy się w setkach, a nawet tysiącach osób. Niestety. To wojna. A „pierwszą ofiarą wojny jest prawda”.
Prawie dziesięć lat minęło od tragicznych wydarzeń, które w swojej książce opisała Edyta Żemła. Dzień, w którym zginęli afgańscy cywile wstrząsnął świadomością Polaków. Wówczas to nasi żołnierze ostrzelali z moździerzy i wielkokalibrowego karabinu maszynowego wioskę Nangar Khel, w wyniku czego zginęło sześciu afgańskich cywilów, a trzy osoby zostały poważnie ranne. Mimo braku jednoznacznych dowodów siedmiu żołnierzy zostało postawionych przed sądem i oskarżeni o zbrodnię ludobójstwa. Wcześniej, w sposób spektakularny i poniżający – z udziałem kamer – dokonano ich zatrzymania. Postawiony zarzut zbrodni wojennej nigdy nie został udowodniony, a sama sprawa po latach procesu sądowego skończyła się uniewinnieniami i karami w zawieszeniu. Karami za złe wykonanie rozkazu… Żołnierze plutonu zeznali, że pociski spadły na zabudowania przypadkiem, a oni celowali we wzgórza. Winny miał być uszkodzony sprzęt, zła amunicja i kiepska łączność. Gdy zorientowali się, że ostrzelali wioskę, przerwali ogień. Przeżyli szok, gdy zobaczyli ciała zabitych Afgańczyków. Wezwali śmigłowiec medyczny, próbowali pomagać rannym.
Żołnierz jest od tego żeby walczyć – a jego narzędziem pracy jest karabin. Do opinii publicznej dotarła brutalna prawda: profesją żołnierza jest walka! Nie łudźmy się, że jest inaczej. Postawieni w sytuacji „albo on, albo ja”, polscy żołnierze walczą i zabijają. Oczywiście co innego zabić przeciwnika w boju, a co innego z premedytacją rozstrzelać. Gdzieś pomiędzy takimi sytuacjami są zdarzenia losowe – niechciane wypadki, przypadkowe ofiary. Jakkolwiek okrutnie to zabrzmi, czasami nie do uniknięcia, gdy prowadzi się wojnę. Zawodzą ludzie, zawodzi sprzęt, nie sprzyjają okoliczności, w jakich przeciwnik rozpoczyna walkę. Polski żołnierz musi być pewny tego, co robi… Nie może się bać.
Wspierana przez część polityków nagonka medialna na oskarżonych żołnierzy przyczyniła się do powstania „syndromu Nagar Khel”. Najprościej tłumacząc, żołnierze zaczęli bać się strzelać, przekonani, że każde użycie broni przyniesie postępowanie prokuratorskie i akty oskarżenia.
„Zdradzeni” – książka wydana przez Wydawnictwo Czarne i Czerwone to książka, która obnaża brutalną prawdę owego epizodu z sierpnia 2007 roku. Najgorsze jest to, że „siódemka z Nangar Khel” została wplątana w polityczną batalię. Chciano udowodnić, że siły zbrojne, jakie IV RP zastała, obejmując władze, to bagno. I trzeba je wymienić – zamienić kadrę na młodszą, a najlepiej swoją. Służba Kontrwywiadu Wojskowego (nowa formacja powołana w miejsce Wojskowych Służb Informacyjnych) nie spełniła swoich zadań. Składała się z amatorów naprędce zatrudnionych do nowej formacji, którzy chcieli przypodobać się ówczesnemu szefowi SKW, Antoniemu Macierewiczowi.
Podtytułem książki jest bardzo ważne zdanie, które nabiera większego sensu, gdy tylko zapoznamy się z lekturą: „W Nangar Khel to nie żołnierze splamili honor polskiej armii, lecz politycy”. Jak pisze w posłowiu gen. Waldemar Skrzypczak: cała sprawa „zbrodni ludobójstwa” zrodziła się w salonach polityków, a nie w Afganistanie.
Książkę należy przeczytać. Po to, aby znać prawdę. Brutalną prawdę. Ukłon w stronę Wydawnictwa i samej autorki – to jest naprawę dobra robota! Polecam.
Ocena recenzenta: 6/6
Wydawnictwo Czarne i Czerwone
Anita Świątkowska