Zmierzyć Arszynem okładka

Zmierzyć Arszynem |Recenzja

Andrzej Brzeziecki, Zmierzyć Arszynem. Marek Karp i Ośrodek Studiów Wschodnich

Jak wyglądała polska polityka w okresie przemian ustrojowych? Kto nadawał jej ton? Czy genialny samouk ma szansę kształtować kurs polityki kraju rozdartego wewnętrznymi swarami, grami politycznymi, intrygami, walką z mafią rosyjską i rosyjskimi wpływami? Książka Zmierzyć Arszynem Brzezieckiego daje na to pozytywna odpowiedź. Bohater jego książki, Marek Karp, jest świetnym przykładem, że gdy się chce, wszystko staje się możliwe.

Czym jest arszyn?

Najprościej ujmując to dawna jednostka długości w Rosji, mierząca między 71,11 a 81,5 centymetra. Jednak dlaczego Autor umieścił tę jednostkę jako motto swej pracy, musicie doczytać sami. Gwarantuję, że odpowiedź nie będzie ani jednoznaczna, ani nudna. Ja – szczerze powiedziawszy – byłem zaskoczony. Myślę, że was też to czeka. Podpowiem tylko – polityka nie jedno imię ma.

Zapomniana inspiracja

Wcześniej nie miałem pojęcia, kim był Marek Karp. Albo inaczej – czytałem pełno jego tekstów choćby w „Wiedzy i Życiu”, choć do momentu sięgnięcia po tę pozycję nie potrafiłbym sobie przypomnieć jego nazwiska. Dopiero tytuły jego prac, oświeciły moją amnezję.

Gdyby nie ta książka, nie miałbym świadomości, kto był twórcą mojego zamiłowania do historii (poza Gibbonem i Krawczukiem, Lidią Winniczuk i Anną Świderkówną). To takie swoiste spotkanie z „przyjacielem” po latach. Niby się nie znaliśmy, ale był dla mnie inspiracją w poszukiwaniu wiedzy. Może nie wprost, ale zawdzięczam mu bardzo wiele. Ale to nie czas, na moje osobiste wynurzenia.

Ród Karpów

Marek Kark należał do sławnego rodu szlacheckiego, wywodzącego się od pewnego bojara, któremu nie spodobała się możliwość życia pod butem rosyjskich carów. Ród Karpów zamieszkiwał całą Rzeczpospolitą, ale ich główne ośrodki mieściły się na Litwie i Żmudzi.

Co ciekawe, jeden z antenatów głównego bohatera stał się również pośrednim bohaterem w „Panu Tadeuszu” Adama Mickiewicza (a wiedziałem, że gdzieś już to nazwisko spotkałem, tylko ciężko było mi ustalić w którym kościele dzwonią).

Ród Karpów był dosyć liczny i słynął z różnych rzeczy – z bogactwa, pracowitości oraz… często z awanturnictwa. W czasie, gdy Rzeczpospolita została siłą przekształcona w Polską Rzeczpospolite Ludową, ród Karpów został pozbawiony swych dawnych wpływów i zasobów. Jednak nie przeszkodziło im to wpasować się w ramy nowego systemu. Jak z dawna obracali się wśród elity intelektualnej i  szlachty, zyskując i znaczenie i majątek.

O takim jednym Marku

Świetnym tego przykładem był właśnie Marek Karp. Od najmłodszych lat obracał się wśród śmietanki intelektualnej zamieszkującej okolice Warszawy. Kazimierz Michałowski, Walerian Meysztowicz to tylko nieliczni jego nauczyciele i „mecenasi”.

Do grona jego znajomych, bardziej znanych osobistości, zaliczyć należy również polityków, takich jak Tadeusz Mazowiecki, Bronisław Geremek, Aleksander Kwaśniewski, Leszek Miller czy Bartłomiej Sienkiewicz. A to ledwie szczyt śmietanki towarzyskiej, wokół której obracał się bohater książki. Wszystkie te kontakty pozwoliły mu na stworzenie Ośrodka Studiów Wschodnich.

Co to? To taka instytucja, w której zapaleńcy interesujący się zagadnieniami gospodarczymi, kulturalnymi czy politycznymi Wschodu, rozumianego tutaj – na wschód od Bugu – tworzą raporty, teksty i studia, które mogą stanowić podstawę do skutecznej działalności politycznej Polski.

Mam tę przyjemność, że co jakiś czas dostaję prace OSW, dzięki czemu moja wiedza w zakresie ludów euroazjatyckich ciągle się wzbogaca. Ośrodek ma dostęp do źródeł, których w żaden inny sposób nie mógłbym zdobyć. Śmiało można powiedzieć, że ta świetna, choć mało znana instytucja, ma klucz do wiedzy i władzy.

Polityka, władza, intrygi…

W książce znajdziecie mnóstwo informacji dotyczących tego jak wyglądała polska polityka od kuchni. Okazuje się, że Ośrodek Studiów Wschodnich niejednokrotnie był kartą przetargową w różnego rodzaju rozgrywkach pomiędzy różnymi opcjami politycznymi. Jedynie dzięki przebiegłości i zaradności Marka Karpa, instytucja ta zdołała przetrwać ciągłe zamachy na swą niezależność.

Pod pewnymi względami jestem pod wrażeniem. Nie przypuszczałem, że nasi politycy są aż tak zażarci w swej rywalizacji. Jednak odniosłem wrażenie, że przed powstaniem PO i PiS, byli oni, mimo wszystko, bardziej odpowiedzialni – potrafili zrezygnować ze swych partykularnych interesów dla pewnej idei – a było nią dobro Polski. Szkoda, że o tym zapomniano.

Zmierzyć Arszynem. Na koniec

Książkę czyta się szybko, a momentami wesoło (zwłaszcza pierwszy rozdział, opowiadający o przodkach twórcy OSW). Bawiłem się przednio. Znajdziecie w niej mnóstwo informacji o kuluarach polskiej polityki, zwłaszcza w latach 90. XX wieku i na początku lat dwutysięcznych. Autor postarał się również o to, abyśmy zapoznali się z realiami naszej polityki wschodniej.

Przy okazji nakreślił niuanse wokół wciąż żywych kwestii – polskiej mniejszości na Litwie i litewskiej obawy, że Polska będzie się mieszała w jej sprawy wewnętrzne. Oprowadza nas również po plejadzie osobistości byłych republik radzieckich, o problemach doskwierających tym państwom i sposobach radzenia sobie z tymi kwestiami.

Co ciekawe, w książce opowiadającej o głównym bohaterze, nie znajdziemy zbyt wielu jego osobistych poglądów czy wypowiedzi. Wszystko, czego możemy się dowiedzieć, stanowi zbiór wspomnień osób z którymi się spotykał. Interesujące jest też to, że wszyscy oni, mimo odrębności zapatrywań politycznych i zdania co do jego działalności i osobowości, mają do niego szacunek. Już choćby to może świadczyć, że musiał być niezwykłym człowiekiem.

Nie chciałbym się rozwodzić nad jego sylwetką, ale trzeba przyznać, że był człowiekiem nietuzinkowym. Chodził swoimi ścieżkami, na przekór politykom, choć z nimi współpracował. Geniusz, który swój talent oddał na usługi państwa, nic nie dostając w zamian.

Bohater, pasjonat, patriota… nie tylko tymi epitetami można byłoby opisać jego postać. Przy okazji, nie myślcie że był kryształowo białym człowiekiem. Jak to spadkobierca szlacheckiej spuścizny miał swoje za uszami. Być może z tych wszystkich powodów, tak ciekawie czyta się treść książki.

Choć książka liczy sobie 603 strony, czyta się ją świetnie. Można wręcz powiedzieć, że Marek Karp został wykreowany na bohatera o którym zapomniała historia. Czy słusznie? Nie jestem do końca przekonany.


Wydawnictwo Znak Horyzont
Ocena recenzenta: 5/6
Ryszard Hałas


Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Znak Horyzont.

Comments are closed.