Dziś w „Historii po mojemu” postanowiłem zająć się tematem bieżącym. Chciałbym nawiązać do wydarzenia, które chyba z marszu zasłużyło sobie na miano historycznego wydarzenia wydawniczego 2021 roku. Tym, co tak niesłychanie wstrząsnęło polskim rynkiem książki historycznej w ostatnich tygodniach i pewnie wstrząsać będzie jeszcze przez kilka miesięcy jest ukazanie się „Mein Kampf” Adolfa Hitlera po polsku. Czy słusznie? Postarajmy się znaleźć na to odpowiedź.
W połowie stycznia 2021 roku ukazało się polskie tłumaczenie „Mein Kampf” Adolfa Hitlera, z wstępem i licznymi krytycznymi komentarzami profesora Cezarego Króla, świetnego historyka, specjalistę od narodowego socjalizmu w III Rzeszy i stosunków polsko- niemieckich w XX wieku.
Wydaniu książki od samego początku towarzyszyły liczne kontrowersje. I o ile głosy krytyki, ze strony tzw. opinii publicznej, czyli po prostu od społeczeństwa, nie dziwią tak bardzo o tyle podzielone stanowisko świata naukowego zdziwić już może. Wydanie w Polsce – kraju niemal zniszczonym przez państwo niemieckie kształtowane przez ideologię zawartą „Mein Kampf” – zdążyły już skrytykować media rosyjskie, niektóre media rodzime a nawet część znanych naukowców, w tym historyków (między innymi prof. Roszkowski) czy polskich stowarzyszeń jak Towarzystwa Jana Karskiego, które nota bene wyraziło swe pisemne oburzenie taką publikacją. Inni zaś historycy widzą w pojawieniu się takiej pozycji spory potencjał i szansę. Szansę na ostrzeżenie czytelników przed agresywną formą nacjonalizmu (prof. Witold Kulesza) czy odmitologizowaniem Hitlera i ukazanie jak łatwo może upaść demokracja (dr Jan Szkuldziński, dr Jarosław Szarek – szef IPN). I szczerze mówiąc sam nie bardzo rozumiem taki rozdźwięk w środowisku naukowym i tak wielką falę krytyki. Bo przecież oczywistym było, że w jakiś czas po II wojnie światowej ta książka ukazać się musi. A trafiło akurat na rok 2021.
Choć z drugiej strony po dokładnej analizie i przemyśleniu stanowiska przeciwników wznowienia dzieła (swoją drogą naprawdę słabego) Adolfa Hitlera, jestem chyba w stanie zrozumieć, do pewnego stopnia ich oburzenie. Rzeczywiście może być ono wynikiem bolesnych wspomnień narodu, który dąży do zapomnienia wielkich krzywd, jakie zostały mu przez nienieckich oprawców wyrządzone. Bo w ten sposób właśnie działa ludzka, tak niedoskonała pamięć. Po za tym w mojej opinii wydanie tłumaczenie „Mein Kampf” staje się też elementem brutalnej gry politycznej oraz próbą skazania na zapomnienie tych narzędzi, które doprowadziły do największej i najtragiczniejszej w dziejach ludzkości wojny światowej.
Dziwi, więc że do grona oburzonych dołączają historycy, który winni wiedzieć, że historia nie zawsze się powtarza, a po upływie niemal stulecia („Mein Kampf” po raz pierwszy ukazało się w 1925 roku) książka ta zapewne nie wywoła identycznych reakcji czytelników. Choć raczej znajdzie jakiś odzew wśród działaczy i sympatyków skrajnych środowisk politycznych, zarówno z prawej, jak i lewej strony.
Z mojej perspektywy, choć pewnie niewielu ona obejdzie, książkę Hitlera w tym konkretnym miejscu, czasie i kontekście powinno się raczej traktować jak źródło historyczne. Ze wszelkimi zastrzeżeniami źródła dotyczącymi. A celowe pomijanie źródeł nigdy nie kończy się szczęśliwie.
Czy więc „Mein Kampf” dziś w XXI wieku traktować, jako tekst historyczny czy wstęp do ideologii nazistowskiej? Czy jej ponowna publikacja to tylko wstęp do dalszych badań nad istotą narodowego socjalizmu, przestroga przed postawami właściwymi dla nazizmu i demontażem demokracji czy raczej pochwała totalitaryzmu i szerzenie zbrodniczej ideologii? Każdy z Was znaleźć musi swoją odpowiedź.
Moje zdanie znacie a w komentarzach z przyjemnością poczytam co w o tym sądzicie.
ILUSTRACJA: Autor „Mein Kampf”, którego chyba nikomu przedstawiać nie trzeba (wikimedia commons)
Dawid Siuta
„A celowe pomijanie źródeł nigdy nie kończy się szczęśliwie.” Otóż właśnie. To, że „Mein Kampf” wywołuje oburzenie, zupełnie mnie nie dziwi, bo ludzie zawsze reagują emocjonalnie i nic w tym nowego. Tylko, że to szkodliwa reakcja. Wydarzenia przeszłe trzeba zrozumieć, a nie udawać, że ich nie było. A ta książka daje wgląd w myśli człowieka, będącego motorem tamtych wydarzeń, i pozwala lepiej je zrozumieć.
Swoją drogą, trochę nie rozumiem, czemu wydanie „Mein Kampf” jest zaskoczeniem; przecież to nie pierwszy raz, kiedy ta książka wychodzi po polsku.