Tego dnia 1628 roku zatonął szwedzki galeon Vasa
Galeon Vasa był najnowszym i największym okrętem marynarki szwedzkiej. Jego zadaniem była walka z młodą flotą polską, niestety z racji opóźnień ludwisarzy nie dostarczono wszystkich dział i okręt nie wypłynął kilka miesięcy wcześniej z całą flotą na południe Bałtyku.
Dodatkowo obawiano się, że okręt nie będzie się nadawał do żeglugi. Król Szwecji Gustaw II Adolf wielokrotnie ponaglał wiceadmirała floty Klasa Fleminga, aby zwodował jednostkę i ruszył na południe, zanim warunki pogodowe występujące na Bałtyku, uniemożliwią jakąkolwiek żeglugę.
Początkowo Vasa miał wypłynąć do letniej bazy w Alvsnabben na Archipelagu Sztokholmskim, gdzie miano zaokrętować żołnierzy i załadować zapasy. Następnie miał wypłynąć do Gdańska lud Stralsundu.
Obejrzyj materiał: Galeon Vasa – Spektakularne zatonięcie dumy szwedzkiej floty
W podróży do portu letniego na pokładzie znajdowali się tylko marynarze wraz ze swoimi rodzinami. W niedzielę po południu 10 sierpnia 1628 roku rzucił cumy i został przeholowany przez jednostki pomocnicze pod lekki, południowy wiatr.
Okręt sunął pomalutku, furty działowe były otwarte, a działa wytoczone do paradnej salwy. Załoga podniosła cztery z dziesięciu żagli, które lekka bryza z ledwością wypełniła. W początkowej fazie bardziej dryfował niż żaglował, lecz pomalutku opuszczał wody zatoczki. Gdy wyszedł na pełniejsze morze, uderzył go silny podmuch, który przechylił go na lewą burtę. Jednak pomalutku się wyprostował i płynął dalej.
Taki stan rzeczy zaniepokoił załogę.
Doświadczenie marynarze zdawali sobie sprawę, że okręt nie powinien się tak źle zachowywać przy tego typu podmuchu. Sprawdzono, czy działa są dobrze przymocowane, gdyż luźne działa toczące się po pokładzie mogły spowodować katastrofę. Gdy okręt dotarł do Beckholmen, oddalanego o zaledwie 1 200 metrów od miejsca, w którym zostały postawione żagle, w jednostkę uderzył kolejny silny podmuch.
Tym razem okręt przechylił się tak mocno, że dolny pokład dosięgnął wody. Otwarte furty działowe spowodowały, że woda wdarła się na pokład i przechyliła lewą stronę jeszcze bardziej w dół. Na pokładzie zaczęła się panika.
Ludzie zaczęli łapać się wszystkiego co mogło uchronić ich przed urazami. Na dolnych pokładach marynarze rzucili się do burta aby zamknąć furty działowe. Przebywający na pokładzie wiceadmirał Erik Jonsson, wydał rozkaz, aby przetoczyć działa na drugą stronę, czym miano zrównoważyć niebezpieczny przechył.
Czy wiesz kogo nazwano „ojcem nowoczesnej wojny”?
Kapitan Sofring Hannson wydał rozkaz poluzowania żagli, by wiatr nie pchał już jednostki, a sternik mocno skręcił w prawo, aby obrócić jednostkę bardziej na wiatr. Niestety, było już za późno.
Galeon Vasa zaczął tonąć i w odległości zaledwie 120 metrów od lądu osiadł na dnie.
Ponad taflą wody wystawały maszty, dając szansę dla ocalałych marynarzy i innych ludzi będących na pokładzie. Dodatkowo, na ratunek ruszyły łodzie, które towarzyszyły wypływającemu galeonowi. Dzięki temu liczba ofiar nie była zbyt duża.
Zginęło około 30 osób ze znajdujących się w tym czasie na pokładzie 130-150. Większość ofiar utknęła pod pokładem, próbując ratować sytuację. Wśród nich był kapitan Hans Jonsson, będący jednym z najbardziej doświadczonych dowódców szwedzkiej floty.