Tego dnia 997 roku został zabity Wojciech Sławnikowic, późniejszy święty i patron Polski
Św. Wojciech, Wojciech Sławnikowic pochodził z Libic, ośrodka rywalizującego z z Pragą w budowie ponadplemiennego scentralizowanego państwa czeskiego. W wieku 27 lat został biskupem Pragi, lecz przez konflikty polityczne i różne zawirowania ostatecznie opuszcza Pragę i udaje się do Polski.
W latach 996 lub 997 spotyka się z księciem Bolesławem Chrobrym i wspólnie zastanawiają się nad terenem misyjnym, którym ostatecznie zostaje wybrzeże bałtyckie w kraju Prusów.
W eskorcie zbrojnej udaje się do Gdańska a stamtąd drogą morską wyruszył w stronę Zalewu Wiślanego. Co do dokładnego celu wyprawy nie ma zgodności. Tradycja przekazała dwa obszary działalności misyjnej i śmierci św. Wojciecha: Pomezanię (okolice na południe od Elbląga) i półwysep sambijski (okolice Królewca).
Tam napotkał Prusów wezwał do zerwania ze zwyczajami pogańskimi i uznania jedynego Boga. Ten apel wywołał wrogość w mieszkańcach tego terenu, którzy zagrozili śmiercią i kazali opuścić ich tereny.
Wojciech nie posłuchał i 23 kwietnia został napadnięty przez Prusów i zabity. Święty zginął prawdopodobnie od ciosów zadanych włócznią. Jego głowę odcięto i wbito na pal. Jego misja trwała zaledwie 7 dni.
Ciało misjonarza wykupił Bolesław Chrobry (ponoć zapłacić tyle złota ile ważyło ciało) i umieścił w katedrze gnieźnieńskiej, jako religijną i narodową relikwię. W 999 roku Papież Sylwester II, ogłosił biskupa Wojciecha świętym męczennikiem za wiarę. Już w następnym roku, do grobu św. Wojciecha w Gnieźnie pielgrzymował cesarz Otton III.
Podczas tej wizyty została ustanowiona w Gnieźnie pierwsza w Polsce metropolia kościelna, a jej metropolitą został brat św. Wojciecha, arcybiskup Radzym – Gaudenty.
Obraz: Męczeństwo Wojciecha – Venceslav Cerny
Gdyby Prusowie wygrali, to dziś wspominalibyśmy Sławnikowica najwyżej jako heretyka, co poniósł słuszną karę za wzniecanie niepokojów na tle religijnym, a może i terrorystę.
Dokładnie. Mnie nasuwa się skojarzenie z wojną hybrydową. Wysłać jątrzyciela, sprowokować konflikt, a potem przy wsparciu międzynarodowym zaprowadzić porządek na terenach, które od zawsze nam się podobają 😉
Bardzo tendencyjny artykuł, sprawnie omija tematy drażliwe, jednoznacznie pokazujące kim naprawdę Wojciech był. Z Czech uciekał, zresztą dwukrotnie, ponieważ tak zaszedł za skórę tamtejszym, że chcieli go zabić. Stąd finalnie znalazł się w Polsce, gdzie również po jakimś czasie mieli go dosyć. Wynikało to z powszechnego w tamtym czasie wśród duchownych narzucania swoich przekonań innym, uzurpowania sobie prawa do nieomylności we wszelkich sprawach i wywyższania się nad plebs (ileż tu podobieństw do współczesności). Dlatego z Polski również Wojciech musiał „emigrować”. Chrobry, który był i mądry i (w przeciwieństwie do swego ojca) wierzący pięknie rozegrał misję do Prusów.
Ale odbyłoby się bez święceń, gdyby charakter Wojciecha ponownie nie doszedł do głosu. Otóż Prusowie przyjęli i wysłuchali go, po czym stwierdzili, że mają swoich Bogów i tego nie potrzebują. Może u nich zostać, ale niech nie wyklina ich Bogów. Wojciech jednak jątrzył ciągle, a po kilku dniach złapano go na próbie zniszczenia świątyni pogańskiej i skończyło się jak się skończyło. Wyobraźcie sobie, że gość który Was odwiedził postanowił poniszczyć Wam obrazy w domu (bo nieładne) i zmienić zasady co Wam wolno a czego nie… Prusowie postąpili jak każdy szanujący się gospodarz.
A Chrobry pięknie ugrał jego śmierć. I chwała mu za to. Dlatego był Wielki. Pozbył się kłopotliwego duchownego a zyskał świętego…