Międzynarodowej ekspedycji Stowarzyszenia Wyprawy Wrakowe udało się odnaleźć dzwon okrętowy ORP „Kujawiaka” – polskiego niszczyciela eskortowego, który zatonął u wybrzeży Malty 74 lata temu. Dzwon ten po uzyskaniu odpowiednich zezwoleń ma zostać wydobyty, a potem ma trafić do Muzeum Morskiego w La Valletta.
Na tą chwilę członkowie międzynarodowej ekspedycji czekali od pierwszego dnia nurkowania. Rozpoczęła się ona 5 czerwca, a dzwon odnaleziono pod je koniec. Prezes Stowarzyszenia Wyprawy Wrakowe, Roman Zajder podkreślił, iż jest to pierwszy tego typu artefakt pochodzący z polskiego wraku jednostki bojowej po 1939 r. Na razie nie wiadomo kiedy i kto podniesie dzwon z wraku, a nurków czeka jeszcze długa procedura urzędnicza: jak mówi Piotr Wytykowski, jeden z odkrywców (podczas wyprawy ponownie zawiesił na „Kujawiaku” polską banderę), muszą uzyskać specjalne pozwolenia na jego wydobycie. Po renowacji trafi on do Muzeum Morskiego w La Valletta, gdzie będą mogli go zobaczyć zwiedzający i miłośnicy historii. ORP „Kujawiak” zatonął u wybrzeży Malty w nocy z 15 na 16 czerwca 1942 r. – wpłynął na minę podczas eskortowania alianckiego konwoju, a 13 członków załogi straciła życie. We wrześniu 2014 r. członkowie polskiej ekspedycji Stowarzyszenia Wyprawy Wrakowe odnaleźli leżący na głębokości 100 m wrak, a w ubiegłym roku dokonali jego pierwszej eksploracji – zbadano wrak i wykonano szczegółową dokumentację filmową. Natomiast tegorocznym celem międzynarodowej ekspedycji było m. in. odnalezienie „serca okrętu”, którym był dzwon: ekipa była przekonana, iż jego odnalezienie to kwestia czasu. Przed wyjazdem jej członkowie dokładnie zapoznali się z bogatym materiałem historycznym, dopięli wszystkie sprawy o charakterze logistycznym i prawnym, a także uzyskali wymagane pozwolenia. Według relacji Wytykowskiego ich poczynaniom kibicowały im nie tylko władze Malty, ale również pracownicy naukowi z tamtejszego Uniwersytetu. Byli na wszystko przygotowani od kilku lat, jednak od przylotu na Maltę pojawiły się pewne nieprzewidziane trudności: m. in. z powodu złej pogody (silne wiatry i podwodne prądy morskie) nurkowie nie mogli zejść do wraku; pojawiły się także problemy ze specjalistycznym sprzętem do nurkowania. Także odnalezienie dzwonu nie obyło się bez komplikacji: pojawiły się problemy ze sprzętem i nurkowie w mniejszym składzie rozpoczęli poszukiwania. Nurkujący w parze z Markiem „Sharky” Alexandrem z USA Wytykowski opowiada, że wtedy nie robili sobie większych nadziei na jego odnalezienie, a nawet mówiono, że ich zespół dosięgło fatum. Mówi też, iż na poszukiwania mieli tylko 20 minut czasu dennego: mimo tego, iż ich czas dobiegał końca, to nurek postanowił popłynąć w jedno z niezbadanych miejsc na wraku i tam ich oczom ukazał się dzwon okrętowy – radość reszty ekipy była ogromna, a gratulacjom nie było końca. Od pierwszej wyprawy w 2014 r. wierzył, ze marynarze z „Kujawiaka” pozwolą im na jego odnalezienie,a wcześniej poszukiwały go zagraniczne ekipy. Wytykowski powiedział też, iż nie była to lekka praca – musieli wiele godzin spędzić w angielskich i niemieckich archiwach, otrzymywali pomoc także od historyków (w kraju i za granicą). Od pierwszej wyprawy towarzyszył im dreszczyk emocji, a kulminacyjnym momentem ich wyprawy było odnalezienie dzwonu.
W tegorocznej wyprawie wziął udział 14-osobowy zespół, w którym znalazła się także czwórka Polaków z ze Stowarzyszenia: Roman Zajder, Piotr Wytykowski, Mariusz Borowiak i Robert Piąsta. Reszta nurków i badaczy pochodzi z Australii, USA, Anglii, Włoch i Malty. Na Malcie oprócz poszukiwań miała miejsce także rocznicowa ceremonia przy tablicy w The Upper Barrakka Gardens w La Valletta – tam w zeszłym roku odsłonięta została marmurowa tablicą (ufundowana prze członków Stowarzyszenia), na której widnieją nazwiska 13 poległych polskich marynarzy.
„Detektywi” (tak o sobie mówią) nie chcą na tym poprzestać i przygotowują się do kolejnej wyprawy: w Brytyjskim Archiwum Morskim w Kew pod Londynem znaleźli dokumenty, które dotyczą zatopienia jednego z polskich okrętów i według nich mogą one w dotychczasowych poszukiwaniach przynieść przełom, ale póki co poszukiwacze nie informują, o jaki dokładniej okręt chodzi.
ORP „Kujawiak” był brytyjskim niszczycielem eskortowym typu Hunt II . Do rąk Marynarki Wojennej został przekazany przez Royal Navy 30 maja 1941 r. Tego typu niszczyciele były mniejsze, miały też mniejszą wyporność, a także w przeciwieństwie do klasycznych niszczycieli były słabiej uzbrojone. Przede wszystkim przeznaczono je do wykonywania zadań bojowych podczas służby konwojowej i ochrony eskortowanych statków handlowych, które narażone były na ataki wrogich okrętów podwodnych i samolotów – zrzucały bomby głębinowe, a także odpierały ataki lotnicze, stawiały zasłony dymne i ratowały rozbitków z zatopionych jednostek. W ramach współpracy z Royal Navy PMW otrzymała 3 okręty typu Hunt II: „Krakowiak”, „Kujawiak” i „Ślązak”. Dowódcą „Kujawiaka” był komandor ppor. Ludwik Lichodziejewski, a jego zasadniczym zadaniem była eskorta alianckich konwojów w kanale La Manche i Kanale Bristolskim, zaś jego głównym przeciwnikiem były niemieckie samoloty. W maju 1942 r. został skierowany na Morze Śródziemne – tam wziął udział w eskortowaniu jednego z alianckich konwojów z zaopatrzeniem na Maltę (operacja „Harpoon”). Podczas podejścia do portu La Valletta jeden z brytyjskich niszczycieli (HMS „Bradsworth”) wszedł na minę, odnosząc przy tym poważne uszkodzenia. Płynący jako ostatni w konwoju polski niszczyciel sam znajdował się na obszarze nieprzetrałowanej zapory minowej. Jego załoga przystąpiła do akcji ratunkowej iw jej trakcie ORP „Kujawiak” lewą burtą wpłynął na niemiecką minę morską i zatonął w ciągu kilkunastu minut mimo heroicznej walki.
Źródło: www.dzieje.pl
Fot.: ORP „Kujawiak”
Agata Śródkowska