Są życiorysy, które bardziej niż biografie przypominają pole minowe — każdy krok to pytanie o winę, wybór, przetrwanie. Gdzieś między euforią stadionów a cieniem kolaboracji pojawia się Ernest Wilimowski — postać, która wymyka się prostym ocenom. W tej historii bramki i zdrada idą ramię w ramię, a sport nie chroni przed polityką, tylko prowadzi w sam jej środek.
Postać Ernesta Wilimowskiego budzi wiele emocji i kontrowersji. Dla jednych to najlepszy piłkarz w historii polskiej piłki nożnej, dla innych natomiast zdrajca, który w czasie II wojny światowej poszedł na kolaborację z niemieckim okupantem i przywdział koszulkę piłkarskiej reprezentacji III Rzeszy. Dyskusja o Wilimowskim ponownie powróciła w ostatnich tygodniach, gdy polskie media obiegła informacja, że jego grób w Niemczech może zostać zlikwidowany.
Piłka nożna jest najpopularniejszym sportem na świecie, który przyciąga miliony widzów na trybuny i wzbudza ogromne emocje. W Polsce piłka nożna pojawiła się w latach 90. XIX wieku na terenie zaboru austriackiego. Szybko zyskała szerokie grono sympatyków i entuzjastów. Szczególny jej rozwój nastąpił po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w listopadzie 1918 roku.
W II Rzeczpospolitej sport odgrywał ważną rolę w polskim społeczeństwie. Duży wpływ na popularność tej dyscypliny miały ówczesne media, które w prasie i radiu relacjonowały najważniejsze sportowe wydarzenia. W związku z tym młodzi sportowcy odnoszący sukcesy cieszyli się wyjątkową pozycją i byli wzorami do naśladowania. Warto podkreślić, że futbol sprzyjał kształtowaniu patriotycznych postaw i narodowej identyfikacji, co było istotnym elementem piłkarskich klubów[1].
Co wpłynęło na wojenne wybory dokonywane przez Wilimowskiego? Czy można określić go mianem kolaboranta i zdrajcy?
Nie ulega, że nasz bohater był niekwestionowaną gwiazdą polskiego futbolu w dwudziestoleciu międzywojennym. Ten Górnoślązak, jeden z najlepszych piłkarzy w historii polskiego futbolu, stał się symbolem skomplikowanych losów piłkarzy na pograniczu polsko-niemieckim w XX wieku. Zanim przejdziemy do omówienia najbardziej kontrowersyjnego okresu życia Wilimowskiego i wplątania go w tryby wielkiej polityki warto nieco przybliżyć jego wcześniejsze poczynania piłkarskie.
Ernest Prandella (tak nazywał się na początku nasz bohater) przyszedł na świat w samym środku wojennej zawieruchy 23 czerwca 1916 roku w Katowicach w rodzinie Ślązaków. Ojciec nie zdążył poznać syna, gdyż jako poddany cesarza Wilhelma II został zmobilizowany i zginął na froncie.
Po wojnie i powstaniach Śląskich Katowice znalazły się w granicach odrodzonego państwa polskiego. Matka Wilimowskiego starała się wychowywać syna w duchu niemieckości, mimo że w 1929 roku wyszła za mąż za polskiego urzędnika Romana Wilimowskiego (weterana powstań śląskich). Dopiero wówczas młody Ernest przyjął nazwisko Wilimowski[2].
Ernest Wilimowski – piłkarskie początki na Górnym Śląsku
Swoje pierwsze piłkarskie kroki stawiał w miejscowym klubie 1. FC Katowice, która była drużyną mniejszości niemieckiej na Górnym Śląsku. Taka sytuacja trwa aż do początku lat 30. ubiegłego wieku, kiedy za namową ojczyma Wilimowski przenosi się do polskiej szkoły i polskiego klubu piłkarskiego – Ruchu Hajduki Wielkie (od kwietnia 1939 roku przemianowany na Ruch Chorzów). Z klubem tym osiągnął największe sukcesy: zdobywa cztery mistrzostwa kraju i trzykrotnie sięga po koronę króla strzelców rozgrywek.
Nie sposób wymienić wszystkich piłkarskich osiągnięć Wilimowskiego. Seryjnie zdobywał tytuły króla strzelców polskiej ekstraklasy piłkarskiej. Młody piłkarz Ruchu Hajduki Wielkie szybko zaczął wyrastać ponad całą polską ligę piłkarską. Jednakże już wówczas w sztabie szkoleniowym kadry narodowej zaczęły się ścierać różne poglądy na temat przydatności Wilimowskiego w reprezentacji Polski.
Trenerów kadry szczególnie w oczy kłuło niesportowe prowadzenie się samego piłkarza, który nie stronił od rozrywek i hulaszczego trybu życia. Duże nadzieje PZPN wiązał z występem Polaków na Igrzyskach Olimpijskich w Berlinie, zaplanowanych na 1936 rok.
Dobre rezultaty w ostatnich meczach sparingowych przed olimpijską próbą zaowocowały zwiększeniem przez PZPN środków finansowych, które miały pozwolić na najlepsze przygotowanie się naszej kadry na olimpijskie zmagania. Ostatecznie trener Józef Kałuża zdecydował się na kadrę, liczącą 18 zawodników. W tym gronie zabrakło jednak miejsca dla młodego Wilimowskiego[3].
Piłkarz, który dwa lata później miał stanowić o obliczu polskiej reprezentacji na mundial, nie pojechał do Berlina ze względu na udział w libacji alkoholowej. Zachowanie młodego zawodnika Ruchu Hajduki Wielkie miało wpłynąć na wysoką porażkę górnośląskiego zespołu w prestiżowym spotkaniu z Cracovią aż 0:9.
Znany badacz historii polskiej piłki nożnej Jerzy Talaga niezwykle celnie podsumował zamieszanie związane z pominięciem gracza Ruchu: Niestety, Wilimowski nie stronił od alkoholu i choć kochał piłkę i był wielkim graczem, nie bardzo przykładał się do doskonalenia swego ogromnego talentu i niezbędnej dyscypliny zawodnika oraz reprezentanta kraju[4].
Ostatecznie w Berlinie polscy piłkarze otarli się o medal, przegrywając mecz o trzecie miejsce z rewelacją turnieju, czyli Norwegami. Po igrzyskach anulowano karę nałożoną na Wilimowskiego, co oznaczało, że nic nie stało już na przeszkodzie, żeby swój piłkarski kunszt udowadniał także w kadrze narodowej. Chociaż nie sposób nie przyznać racji A. Gowarzewskiemu, który uważa, że sam Wilimowski niejako „nosił” w sobie urazę do władz, co nie mogło pozostać bez wpływu na późniejsze postępowanie i wybory w czasie II wojny światowej[5].
Debiut na piłkarskich mistrzostwach świata
Na rok przed wybuchem II wojny światowej Polacy zadebiutowali na najważniejszej piłkarskiej imprezie – mistrzostwach świata, organizowanych we Francji. Udział polskiej kadry na francuskim mundialu był możliwy dzięki zwycięstwu w eliminacyjnym dwumeczu z Jugosławią. Polska kadra oparta była głównie na zawodnikach wywodzących się głównie ze śląskich i wielkopolskich klubów piłkarskich. Nikt już nie kwestionował statusu Wilimowskiego, jako największej gwiazdy polskiej ekipy[6].

Przeciwnikiem Polaków była mocna ekipa z Brazylii. Mecz odbył się 5 czerwca 1938 roku. W starciu z Brazylią nikt nie stawiał na Polaków, przewidując łatwe zwycięstwo „Canarinhos”. Polacy stawili jednak czoła Brazylijczyków, którzy zwycięstwo 6:5 zdołali wyszarpać dopiero poprzez dogrywkę. Mecz był popisem dwóch zawodników. W polskim zespole brylował Wilimowski, który zdobył aż 4 bramki. Natomiast wśród rywali prym wiódł Leonidas. Mecz ten na trwałe zapisał się w historii polskiego futbolu[7].
Wojenna zawierucha i trudne wybory
Jednak dalszy rozwój polskiej piłki nożnej został brutalnie wyhamowany przez wybuch II wojny światowej i okupacji ziem polskich przez III Rzeszę i Związek Radziecki. Okupanci zakazali działalności jakichkolwiek polskich stowarzyszeń, organizacji kulturalnych i klubów sportowych. Złamanie tych zasad mogło skutkować aresztowaniem, zesłaniem do obozu koncentracyjnego, a nawet śmiercią.
Brutalna wojna spowodowała, że rodziły się atawistyczne postawy, których celem było przetrwanie. Mimo to w Warszawie, Krakowie i wielu innych miastach Generalnej Guberni z różnym skutkiem, rozgrywano konspiracyjne mistrzostwa miast. W wyniku działań wojennych państwo polskie było całkowicie zrujnowane[8].
Postawy i wojenne losy polskich piłkarzy były zróżnicowane. Większość wychowana w patriotycznym duchu podjęła walkę z okupantem zarówno w regularnej armii we Francji i Anglii, jak i w nowych konspiracyjnych warunkach. Jednakże postawa kilku piłkarzy wzbudza wiele kontrowersji.
Sześciu piłkarzy z olimpijskiej kadry z Berlina z różnych pobudek przyjęło niemiecką listę narodowościową – volkslistę i wznowiło piłkarską karierę w niemieckich drużynach. Przy ocenie postawy niektórych piłkarzy należy pamiętać, że wpływ na ich postawę niebagatelny wpływ miało wiele czynników, które stały za decyzją o podpisaniu volkslisty.
Według obliczeń Anny Kołbuk volkslistę podpisało sześciu piłkarzy, którzy reprezentowali biało-czerwone barwy na olimpiadzie w Berlinie[9]. Szczególnie zawiły był casus jednego z najlepszych polskich przedwojennych piłkarzy – Fryderyka Scherfke. Jego historię warto porównać do losów i wyborów naszego tytułowego bohatera. Scherfke podpisał volkslistę pod koniec 1939 roku.
Natomiast w lutym 1940 roku objął prestiżowy urząd dyrektora sekcji piłkarskiej Ministerstwa Sportu Kraju Warty. Zgodnie z wieloma przekazami i wspomnieniami swoją pozycję miał wykorzystywać, aby chronić kolegów z boiska przed niemieckimi aresztowaniami i zesłaniem do obozów koncentracyjnych. Postępowanie Scherfke wyszło na światło dzienne dopiero wiele lat po wojnie, a same władze Polski Ludowej jednoznacznie uznały piłkarza za kolaboranta i zdrajcę[10].
Ernest Wilimowski w barwach III Rzeszy
Jednak najbardziej kontrowersyjną postawę przyjął Ernest Wilimowski, który także przyjął volkslistę i trafił do Wehrmachtu, z którego sideł zdołał się uwolnić, decydując się na w niemieckich klubach piłkarskich. Początkowo ponownie bronił barw 1.FC Kattowitz. Taka sytuacja trwała do lutego 1940 roku, kiedy próbując uniknąć powołania do Wehrmachtu, wyjechał do Saksonii i został policjantem. Ponadto dołączył do piłkarskiego klubu Polizei SV 1920 Chemnitz, dla którego strzelił mnóstwo bramek.
Co ważne, w głąb III Rzeszy Wilimowski zabrał swoją matkę, która w została aresztowana i wywieziona do obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. W obozie została sekretarką jednego z oficerów SS, co pozwoliło jej uniknąć katorżniczej pracy i śmierci. Wilimowski podjął intensywne zabiegi, aby uwolnić matkę.
W 1942 roku Wilimowski zmienił klub i trafił do jednego z najsilniejszych ówcześnie niemieckich klubów – TSV 1860 Monachium. Dostrzegli go niemieccy trenerzy, którzy powołali go do reprezentacji III Rzeszy. Wydaje się, że ogromny wpływ na dołączenie do niemieckiej reprezentacji odegrała troska o życie swojej matki. Wilimowski liczył, że taka postawa pozwoli mu wystarać się o zwolnienie matki. Nie mylił się, gdyż już kilka dni po przyjęciu zaproszenia do niemieckiej kadry, matkę zwolniono. W niemieckiej kadrze rozegrał osiem meczów, gdzie zdobył aż 13 bramek[11].
Więcej wątpliwości wzbudzają jednak motywy podjęcia przez przedwojenną gwiazdę Ruchu Chorzów gry w kadrze narodowej III Rzeszy. Już w Polsce Ludowej do Wilimowskiego jednoznacznie przylgnęła łatka zdrajcy, odszczepieńca narodu polskiego i niemieckiego kolaboranta. Nie mógł wrócić do Polski.
Po wojnie zamieszkał w Karlsruhe i pracował jako urzędnik. Warto podkreślić, że odmówił pracy w Niemieckim Związku Piłkarskim. Zmarł w zapomnieniu 30 sierpnia 1997 roku. Na jego pogrzeb nie przybyła żadna delegacja z PZPN, co należy uznać za niezbyt chlubne[12].
Nie ulega wątpliwości, że Wilimowski był ogromnym talentem, obdarzonym niespotykaną zdolnością do strzelania bramek. Jednakże jego życiorys pełen jest barwnych i kontrowersyjnych epizodów, które rzucają się cieniem na jego całościowej ocenie. Po II wojnie światowej propaganda Polski Ludowej jednoznacznie okrzyknęła go kolaborantem i zdrajcą.
Także wielu Polaków nie mogło zrozumieć, dlaczego ich piłkarska gwiazda zdecydowała się na grę w barwach niemieckiego okupanta. Warto jednak pamiętać, że losy Wilimowskiego doskonale wpisują się w zagmatwaną wojenną historię Ślązaków.
Polacy na Śląsku stawali przed dylematem, czy wyrzec się polskości, podpisać niemiecką listę narodowościową (volkslistę) i uniknąć niemieckich represji i szykan, a co za tym idzie, przetrwać. Z drugiej strony podpisanie volkslisty powodowało, że mężczyźni objęci byli przymusowych poborem do Wehrmachtu i trafieniem na front[13].
Dopiero uwzględniając wszystkie wymienione powyżej czynniki, możemy ocenić postawę i decyzję samego Wilimowskiego. Należy oddzielić jego osiągnięcia sportowe od poczynań i życiowych wyborów w czasie II wojny światowej.
W mojej ocenie wojenne decyzje Wilimowskiego są nie do obrony. Gra w niemieckich klubach piłkarskich i reprezentacji III Rzeszy niewątpliwie rzutuje na powszechny odbiór wśród Polaków. Trudno oprzeć się wrażeniu, że dla wielu Polaków Wilimowski w pierwszej kolejności kojarzy się bardziej z kolaboracyjną grę dla nazistowskich Niemiec niż z czterema bramkami na mundialu w 1938 roku.
Bibliografia:
- Bębnik G. i in., Górnoślązacy w polskiej i niemieckiej reprezentacji narodowej w piłce nożnej – wczoraj i dziś. Sport i polityka na Górnym Śląsku w XX wieku, Gliwice – Opole 2006.
- Bugajski A., Skreślono ich jako Polaków. Jednostronny osąd, Przegląd Sportowy [dostęp: 08.05.2020].
- Gowarzewski A., Biało-Czerwoni. Dzieje reprezentacji Polski, Katowice 1991.
- Jatkowska G., Przerwane igrzyska. Niezwykli sportowcy II Rzeczypospolitej, Warszawa 2017.
- Jung R., Wymiar polityczny i aspekty organizacyjne udziału polskich piłkarzy na Letnich Igrzyskach Olimpijskich w Berlinie (1936), „Prace Naukowe Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie. Kultura Fizyczna” 2017, nr 1.
- Kołbuk A., Patriotyczne postawy polskich sportowców olimpijczyków w czasie drugiej wojny światowej, „Biografistyka Pedagogiczna” 2019, nr 1.
- Kuczma K., Ciekawa historia piłkarskich mistrzostw świata, „Sport Wyczynowy” 2010, nr 3.
- Owsiański J., Szubert R., Rozgrywki piłkarskie na terenie Wielkopolski a kształtowanie patriotyzmu polskiej młodzieży w latach 1906-1923 i 1939-1943, „Rozprawy Naukowe AWF we Wrocławiu” 2016, t. 55.
- Legendy futbolu: Ruch, volkslista, gra dla Niemiec, czyli Ernest Wilimowski, Web Archive [dostęp: 09.01.2013].
- Urban T., Czarny orzeł, biały orzeł. Piłkarze w trybach polityki, Katowice 2012.
- Wryk R., Sport Polski w cieniu swastyki. Szkic historiograficzny, „Przegląd Zachodni” 2018, nr 4.
Fot. Ernest Wilimowski w 1936 roku, domena publiczna
[1] D. Wójtowicz, Zakazany futbol: polska piłka podczas okupacji [dostęp: 02.03.2025]
[2] G. Bębnik i in., Górnoślązacy w polskiej i niemieckiej reprezentacji narodowej w piłce nożnej – wczoraj i dziś. Sport i polityka na Górnym Śląsku w XX wieku, Gliwice – Opole 2006, s. 23-25.
[3] R. Jung, Wymiar polityczny i aspekty organizacyjne udziału polskich piłkarzy na Letnich Igrzyskach Olimpijskich w Berlinie (1936), „Prace Naukowe Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie. Kultura Fizyczna” 2017, nr 1, s. 32.
[4] J. Talaga, Ernest Wilimowski – kontrowersyjny fenomen, „Trener. Czasopismo Fachowe Polskiego Związku Piłki Nożnej” 2012, nr 5, s. 33.
Co więcej, pojawiały się także teorie, że absencja Wilimowskiego na olimpijskim turnieju wynikała z rzekomego problemu samoidentyfikacji narodowej samego piłkarza. Jednakże o hipotezie o absencji Wilimowskiego w Berlinie z powodu pochodzenia przeczy fakt wyjazdu na turniej olimpijski przedstawiciela zamieszkałej w Wielkopolsce mniejszości niemieckiej: Fritza Scherfkego (autora późniejszej historycznej pierwszej bramki dla reprezentacji Polski na mundialach).
[5] A. Gowarzewski, Biało-Czerwoni. Dzieje reprezentacji Polski, Katowice 1991, s. 128.
[6] T. Leszkowicz, Debiut w wielkim stylu. Mecz Polska-Brazylia na mundialu 1938 r., opublikowano 05.06.2020. [dostęp: 02.03. 2025].
[7] K. Kuczma, Ciekawa historia piłkarskich mistrzostw świata, „Sport Wyczynowy” 2010, nr 3, s. 11.
[8] A. Kołbuk, Patriotyczne postawy polskich sportowców olimpijczyków w czasie drugiej wojny światowej, „Biografistyka Pedagogiczna” 2019, nr 1, s. 78-79.
[9] Ibidem, s. 85.
[10] J. Owsiański, R. Szubert, Rozgrywki piłkarskie na terenie Wielkopolski a kształtowanie patriotyzmu polskiej młodzieży w latach 1906-1923 i 1939-1943, „Rozprawy Naukowe AWF we Wrocławiu” 2016, t. 55, s. 111-112.
[11] Legendy futbolu: Ruch, volkslista, gra dla Niemiec, czyli Ernest Wilimowski, [dostęp: 02.03.2025].
[12] A. Bugajski, Skreślono ich jako Polaków. Jednostronny osąd, opublikowano: 08.05.202, [dostęp: 02.03.2025].
[13] Zob. R. Wryk, Sport Polski w cieniu swastyki. Szkic historiograficzny, „Przegląd Zachodni” 2018, nr 4.
Daniel Wójtowicz, historyk, miłośnik historii krakowskich konserwatystów i II RP, a także ekonomii.